03 maja 2013

Rozdział 13- Dlaczego to zrobiła? Pokłócili się...

(klik)

Minął tydzień od nieszczęsnego koncertu Eda. Harry zdecydował się na powrót do Holmes Chapel. Nie mógł wytrzymać w momentach, w których Michelle budziła się z krzykiem. Obwiniał się za całe zdarzenie. Prasa nie dawała spokoju jemu i Michi. Już następnego dnia, tak jak się spodziewali, w gazetach widniały nagłówki takie jak: 'Kim są nieznajome, które towarzyszyły chłopcom z One Direction na koncercie Eda Sheerana?', 'Kim jest nowa dziewczyna Harry'ego Stylesa?', 'Czy Louis Tomlinson zdradza Eleanor Calder?', a nawet 'Harry Styles i Louis Tomlinson bohaterami- uratowali dziewczynę od gwałtu!'. W tym ostatnim zamieszczono urywki zeznań Michelle. Wszyscy wiedzieli, że gdyby jednak oskarżyli prasę i policję o ujawnienie tajnych zeznań, prasa zaraz poznałaby nazwisko Michi. 
Harry i Louis wyjeżdżają jutro rano. Michelle nie przespała ani jednej nocy, ponieważ w kółko męczył ją jeden i ten sam sen. Kiedy dzisiaj nie mogła zasnąć przyszedł do niej Louis. Obudziły go jej krzyki. Pobiegł do jej pokoju i szybko ją przytulił. Głaskał ją po głowie i plecach delikatnie się kołysząc. W pewnym momencie przyszedł mu do głowy pomysł. Jego zawsze uspokajała muzyka. A w szczególności jedna piosenka. Wiedział, że Michelle również ma do niej sentymentalne podejście. Szatyn wziął dziewczynę na ręce i zaniósł ją na najwyższe piętro domu i weszli do studia nagraniowego. Chłopak nie chciał puszczać dziewczyny, więc siadając przy pianinie Michelle oplotła go nogami w pasie, a ręce położyła na jego torsie. Twarz wtuliła w jego obojczyk. Louis wtulił na chwilę twarz w jej włosy i już po chwili zaczął grać.
(klik- nie wyłączaj poprzedniego i niech ten leci przez cały czas)


*Michelle*


Obudziłam się w czyjś ramionach. Były silne więc myślałam, że to Josh, ale on zdecydowanie tak nie pachnie. Poza tym, pojechał do swojego domu na prośbę matki. Martin? On pochrapuje. Osoba, która leżała obok na pewno nie była Harrym, bo nie miał loków. Przejechałam delikatnie po policzku chłopaka i rozpoznałam Louisa po jego lekkim zaroście. Było ciemno i nadal panowała burza. Zawsze się jej bałam. Wtuliłam się mocniej w Lou i schowałam twarz między jego szyję i materac.
Lou: Nie bój się... Jestem tutaj...- powiedział i pogłaskał mnie po głowie.
J: Zawsze się bałam burzy... Kiedy byłam mała, tata do mnie przychodził...
Lou: Michi... Przepraszam, że pytam, ale co się stało z twoimi rodzicami? Hazz nigdy nie chciał mi powiedzieć. Oczywiście, jeśli nie chcesz, nie musisz odpowiadać...
J: Rok temu, moja matka zabiła tatę... Trafiła do więzienia do końca życia, a tata wylądował w trumnie...
Lou: Dlaczego to zrobiła?
J: Pokłócili się...
Lou: O co?
J: Matka zaczęła robić ojcu wyrzuty, że za rzadko bywa w domu i powiedziała, że jest złym ojcem...
Lou: Miała rację?
J: Nie... To jej nigdy nie było w domu. Po mimo tego, że mamy studio w domu ona zawsze wykręcała się, że musi jechać tam, gdzie każe jej manager. W rzeczywistości nie jeździła nagrywać, tylko umawiała się z kochankiem. Niejednokrotnie odbierałam telefon on Marca, który pytał czy mama jest w domu, w czasie, w którym 'nagrywała kolejną piosenkę'. Raz posunęła się do usunięcia ciąży. Oczywiście dziecko nie było taty tylko jakiegoś typa, na którego kiedyś wpadłam idąc do domu.
Lou: Ja... Ja nie wiem co mam powiedzieć...
J: Nic nie mów...-podniosłam się na łokciu i wstałam z łóżka.
Lou: Mich. Przepraszam. Nie chciałem. Zostań. Ja pójdę. To twój pokój.
J: Lou. Spokojnie. Idę sobie zrobić herbatę. To mi pomaga zasnąć...- chłopak od razu wstał z łóżka i razem ze mną ruszył do kuchni.
J: Chcesz też?
Lou: A masz zieloną?
J: Lubisz?
Lou: To moja ulubiona.
J: Moja też- uśmiechnęliśmy się do siebie i wstawiłam wodę.-Mogę ci zadać pytanie?
Lou: Śmiało.
J: Dlaczego Eleanor nie przyjechała na urodziny Josha?
Lou: Bo nie chce przywiązywać się do kolejnej osoby, której później więcej nie zobaczy.
J: To znaczy?
Lou: El i ja nie jesteśmy prawdziwą parą...
J: Jak to?
Lou: Modest to wymyśliło To przez to, że  nasi fani myślą, że ja i Hazz jesteśmy parą.
J: A to prawda?
Lou: Nie. Mnie i Loczka łączy jedynie silna przyjaźń. Niestety gesty, które wykonujemy wobec siebie naprawdę potrafią zmylić.
J: A Danielle i Liam? To też para na pokaz?
Lou: Tak... Niestety... Ale myślę, że Liam pokocha Dan. Ładnie razem wyglądają.
J: To znacz, że Dan coś czuje do Li?
Lou: Wydaje mi się, że tak. Po mimo tego, że nie są prawdziwą parą bardzo dobrze się znają. Liam podczas tras tęskni za nią i często ze sobą piszą. Z resztą. Widać na kilometr jak ona na niego patrzy.
J: Z tobą i El jest podobnie?
Lou: Nie... My to zupełna odwrotność tych dwojga.
J: Co dokładnie masz na myśli?
Lou: Między Dan i Li coś jednak jest. Przyjaźń, a może nawet coś więcej. Między mną i El nie ma nic. Nie do końca wzajemnie się rozumiemy, nie ma między nami przyjaźni... Trochę mi przykro z tego powodu, bo próbowałem, starałem się z nią zaprzyjaźnić... Ale ona nie chce.
J: Pytałeś dlaczego?
Lou: Mhm...
J: I co powiedziała?
Lou: Że boi się, że się we mnie zakocha, a ja tego nie odwzajemniając zrobię z niej idiotkę.
J: No, a odwzajemnił byś?
Lou: Nie wiem, Michi. Ale myślę, że gdyby pozwoliłaby mi się lepiej poznać mogłoby z tego coś wyjść...
J: Jak długo macie być tą parą?
Lou: Do końca kontraktu, czyli jeszcze co najmniej dwa lata.
J: Porozmawiaj z nią.
Lou: Próbowałem. Zawsze mnie zbywa.
J: A powiedziałeś jej, to co mnie?
Lou: Nie...
J: To na co czekasz? Ja czekałam trzy lata i żałuję.
Lou: Mówisz o Joshu?
J: Tak. Kocham go od trzech lat, ale bałam się mu to powiedzieć... A okazało się, że Jojo kochał się we mnie od podstawówki.
Lou: Śmieszna historia.- pokiwałam głową i zalałam herbatę. Wróciliśmy do mojego pokoju i usiedliśmy na łóżku. W ciszy wpatrywaliśmy się w kołdrę i kubki.
J: Tęsknisz za nią?
Lou: Trochę...
J: Powinieneś z nią porozmawiać o tym co czujesz...- powiedziałam i złapałam go za dłoń.
Lou: Nawet nie wiesz, jakie to straszne uczucie, kiedy całujesz kogoś kogo kochasz i wiesz, że ta osoba nie odwzajemnia twoich uczuć...- zaczął bawić się moją dłonią.
J: Uwierz mi... Doskonale wiem co czujesz...
Lou: Mogę coś zrobić?- spytał po długiej chwili milczenia. spojrzałam na niego pytająco, a on cały się zarumienił.
J: Lou, o co chodzi?
Lou: Nie będziesz na mnie zła jeśli coś zrobię?
J: Traktuję cię jak brata więc raczej nie... A o co chodzi?
Szatyn nie odpowiedział tylko wziął nasze kubki, odstawił je na stolik nocny i usiadł z powrotem. Spojrzał mi prosto w oczy i w jego tęczówkach zauważyłam odrobinę strachu.
Lou: Tylko błagam, nie bij.- Po tych słowach szybko się do mnie zbliżył i mnie pocałował. Byłam w kompletnym szoku i nie oddałam kilku pierwszych pocałunków. Jednak po pewnym czasie zrozumiałam, że on za czymś takim tęskni, a pomóc mu mogłam jedynie w jeden sposób. Odwzajemniłam pocałunek i Louis zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Położyłam mu ręce na klatce piersiowej aby w razie czego go odsunąć. Chłopak przełożył sobie moje ręce za szyję i mocno mnie przytulił. Kiedy brakło nam powietrza odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy. Nie czekając ani chwili dłużej mocno go przytuliłam. W pewnym momencie poczułam jak moja szyja robi się mokra.  Delikatnie odsunęłam od siebie chłopaka i spojrzałam na niego niepewnie.
Lou: Ja ją kocham Michelle...- powiedział, a po jego policzkach popłynęły strumienie łez. Starłam je szybko kciukami i znowu mocno go przytuliłam. Kiedy trochę się już uspokoił podałam mu kubek z herbatą, która była teraz w sam raz do picia.
J: Zawsze gadam przez sen jeśli nie wypiję herbaty... To dziwne...
Lou: Mam tak samo- spojrzeliśmy po sobie i zaczęliśmy się śmiać. Szybko wypiliśmy herbatę i położyłam się na łóżku. W pewnym momencie Louis wstał i zaczął kierować się do drzwi.
J: Lou...- chłopak się odwrócił i spojrzał na mnie.- Zostań... Nie chcę spać sama... Proszę...

*Louis*

Bez wahania położyłem się obok Michi. Byłem jej wdzięczny za to, że zrozumiała i za to, że nie jest zła. Jest dla mnie jak siostra po mimo tego, że nie zbyt długo się znamy. Dziewczyna wtuliła się we mnie mocno i pocałowała mnie w policzek.
Mi: Dobranoc Lou...- szepnęła.
J: Dobranoc Mich...- cmoknąłem ją w czoło i mocno przytuliłem do siebie. wsłuchując się w dźwięki burzy i deszczu szybko usnęliśmy.

(wyłącz pierwszy i drugi link)

(klik)
*Harry* 

Jest godzina 6.20 i trzeba już wstać. Skierowałem się do łazienki, szybko wykonałem poranną toaletę i spojrzałem w lustro. 'To twoja wina... Mogłeś jej tam nie zabierać... Jesteś idiotą Harry!' krzyczałem na siebie w myślach. Do moich oczu napłynęły łzy, które zaraz spłynęły po moich policzkach. Stałem oparty o umywalkę będąc ubrany jedynie w bokserki kiedy usłyszałem pukanie do drzwi.
J: Proszę...- spojrzałem w kierunku drzwi i zobaczyłem zaspaną, potarganą Michi.
Mi: Harreh...- podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
J: Michi... Przepraszam... Mogłem cię tam nie zabierać... To moja wina... Przepraszam...-szlochałem jak małe dziecko wtulając się w najważniejszą kobietę mojego życia.
Mi: Przestań... To nie jest twoja wina... Poza tym... Nic mi nie jest...
J: Ale mogło ci być... Ja nigdy sobie tego nie wybaczę... Chociaż ty mi wybacz...
Mi: Już dawno ci to wybaczyłam...- poczułem na ramieniu pojedyncze łzy, które nie należały do mnie.
J: Błagam... Nie płacz przeze mnie...
Mi: To zostań tu ze mną...- poczułem jak dziewczyna zaciska pięści na moich plecach.
J: Nie mogę... Nie mogę Michelle... Przepraszam...
Mi: Przestań mnie do cholery przepraszać!- byłem tak zdziwiony jej nagłą reakcją, że aż podskoczyłem. Dziewczyna się ode mnie odsunęła i spojrzała na mnie wściekła.
Mi: Stało się! Nikt tego nie zmieni! Myślisz, że to było dla mnie łatwe?! Już drugi raz przez to przechodziłam!  Myślisz, że tylko ty się za to obwiniasz?! Mam cię dosyć! Użalasz się nad sobą i się za to wszystko obwiniasz! Myślisz, że ja nie czuję się winna?! Nie pamiętasz już przez co tyle utyłam w wieku trzynastu lat?! Nie pamiętasz jak się wtedy za to obwiniałam?! Nie pamiętasz jak się wtedy czułam?! Nie pamiętasz jak wtedy potrzebowałam przyjaciela?! Byłeś jedynym facetem, którego do siebie dopuszczałam! Nawet Martin i tata nie mogli do mnie podejść! A teraz?! Wszystko psujesz! Psujesz naszą przyjaźń Harry! Mam cię dosyć! Nienawidzę cię! Rozumiesz?! Nienawidzę cię! Strasznie się zmieniłeś! Może nie powinnam tego mówić, ale stałeś się egoistyczny! Ta cała sława cię zepsuła! Może jeszcze teraz ty się ode mnie odwrócisz i będziesz udawał, że wcale nie jesteśmy rodziną jak twoja matka, co?! Potrzebowałam cię cztery lata temu... Byłeś przy mnie... Potrzebowałam cię rok temu... Nie mogłeś przy mnie być... Zrozumiałam to, bo wiedziałam w jakiej jesteś sytuacji... Teraz też cię potrzebuję... Ale nie potrzebuję żadnych jebanych przeprosin z twojej strony! Ja po prostu potrzebuję starego ciebie! Harrego, który bez słowa przyszedł i przytulił... Harrego, który jako jedyny nie próbował mnie rozśmieszać dennymi dowcipami, bo wiedział, że i tak nie pomogą... A teraz chcesz mnie zostawić... Nienawidzę cię...- po jej policzkach spływało coraz więcej łez. Sam byłem już cały mokry od płaczu. Dziewczyna spojrzała na mnie wściekła i mijając Louisa i Martina pobiegła do siebie. Chłopcy spojrzeli na mnie zszokowani. Louis od razu pobiegł za Michi. Kucnąłem chowając twarz w dłoniach i już po chwili siedziałem na podłodze oparty o ścianę. Martin podszedł do mnie i chciał mnie przytulić ale odtrąciłem jego ręce.
Ma: Stary... Nie przejmuj się... Przejdzie jej...- położył mi rękę na ramieniu, a ja się w niego wtuliłem.
J: Nigdy na mnie nie krzyczała... Jeśli ona mi teraz nie wybaczy to się zabiję...
Ma: Harry nie mów tak, błagam cię... Wiesz przecież, że Michi nie umie się na ciebie gniewać...
J: Nie widziałeś nienawiści w jej oczach... Już mi nie wybaczy...

*Louis*

Pobiegłem za Michelle i cudem uniknąłem zderzenia z zatrzaskującymi się drzwiami. Zapukałem ale Michi mi nie otworzyła.
J: Michi... Wpuść mnie... Proszę... Porozmawiaj ze mną... Michelle...
Mi: Zostaw mnie...- powiedziała krztusząc się łzami.
J: Michi proszę...- oparłem czoło o drzwi i czekałem co zrobi. Po kilku sekundach usłyszałem jak dziewczyna wstaje i otwiera drzwi. Kiedy mnie wpuściła od razu usiadła na łóżku. Usiadłem obok niej i chwyciłem ją za podbródek. Zmusiłem ją tym samym, aby na mnie spojrzała. Widziałem smutek w jej oczach.
J: Michelle... On nie chciał... Założę się, że siedzi teraz i beczy jak mała dziewczynka... Nawet nie masz pojęcia jak on za tobą tęsknił... Wielokrotnie płakał mi w rękaw. Nawet na koncertach płakał... Pogódźcie się, bo ani jedno, ani drugie nie będzie dobrze funkcjonować... Proszę... Jemu też jest trudno...- teraz uświadomiłem sobie, co jest jej teraz potrzebne. Przytuliłem ja mocno do siebie i głaszcząc ją po głowie i plecach nuciłem naszą piosenkę... Dziewczyna z chwili na chwilę robiła się spokojniejsza.
Mi: Lou... Idź się już szykować... chcę zostać sama- powiedziała po kilku minutach ciszy, delikatnie się ode mnie odsuwając.
J: Na pewno?
Mi: O której wyjeżdżacie?
J: O 7.30
Mi: Przyjdę się pożegnać, a teraz zmykaj do łazienki i się szykuj. Zrobić wam kanapki?
J: Byłbym wdzięczny.
Mi: No to zmykaj.- lekko się do mnie uśmiechnęła i gestem ręki wygoniła mnie z pokoju.
Po drodze do łazienki wpadłem na Harrego. Spojrzałem na niego czule i rozchyliłem ramiona. Nie minęła sekunda, a chłopak już się we mnie wtulał.
H: Nie chcę jej stracić...- powiedział pociągając nosem, a ja poczułem jak moja koszulka robi się mokra.
J: Nie stracisz jej. Po prostu daj jej chwilę do namysłu...- lokers pokiwał głową i odsunął się ode mnie.
H: Dziękuję, że tu ze mną przyjechałeś.
J: Postąpił byś tak samo. Tak własnie robią przyjaciele.- jeszcze raz mocno się przytuliliśmy i ruszyliśmy każdy w swoją stronę.

*Harry*

Kiedy wszedłem do swojego pokoju miąłem ochotę walnąć się na łóżko i płakać. musiałem jednak zacząć się pakować. Podszedłem do okna chcąc sprawdzić jaka jest pogoda.  Był wyjątkowo słonecznie jak na tą porę dnia. To pewnie dlatego przed bramą już stało mnóstwo fotoreporterów.  Mam nadzieję, że gdy już stąd wyjedziemy dadzą oni spokój Michi.
Ma: Można?- spytał stając w progu. Skinąłem tylko głową i zacząłem układać ubrania w walizce.
Ma: Przejdzie jej. Obiecuję. Robi wam kanapki na drogę.
J:Martin... Jeśli ona mi nie wybaczy, naprawdę nie wiem co zrobię...
Ma: Wybaczy. znam ją. Zacznij się lepiej przejmować tym jak stąd wyjedziecie nie rozjeżdżając nikogo.- oboje się krótko zaśmialiśmy i głęboko westchnęliśmy.
J: Dzięki stary... Nie wiem jak wam się za to odwdzięczę.
Ma: Daj spokój. .. Odwiedzajcie nas częściej, to Michi nie będzie mi już truła o kasetach z czasów naszego beztroskiego dzieciństwa.
H: Na pewno będziemy wpadać. Chłopcy was bardzo polubili.
Ma: Miło mi... Pomóc ci w czymś?
J: Możesz podawać mi ubrania z szafy.

*Michelle*

Za piętnaście minut wyjeżdżają... Nie chcę się z nimi żegnać... Będzie mi ich strasznie brakować. Słyszę jak znoszą walizki do samochodu. Nawet nie wiem, kiedy ich znowu zobaczę Nadal ubrana w piżamę wzięłam torbę z kanapkami i zeszłam na dół. Wyszłam przed dom i zobaczyłam żegnających się chłopców.  Podeszłam do nich i spojrzałam na nich ledwo powstrzymując łzy. Martin wziął ode mnie torbę z i wrzucił ją do samochodu.  spojrzałam na Lou i rzuciłam mu się na szyję. Chłopak delikatnie mnie uniósł i okręcił się wokół  własnej osi.
J: Obiecaj, że będziesz pisał i dzwonił.- szepnęłam mu do ucha.
Lou: Obiecuję... Będę tęsknił. ..
J: Ja bardziej...- pocałowałam go w policzek i jeszcze raz przytuliłam. Kiedy odsunęłam się od szatyna spojrzałam na Loczka. W oczach miał łzy.
J: Harry...- podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
-Przepraszam...- szepnęliśmy oboje. Wplotłam palce w jego włosy i mocniej go przycisnęłam do siebie.
J: Będę tęsknić...
H: Nie tak bardzo jak ja...
J: Obiecaj, że wrócisz...
H: Obiecuję...
Po tych słowach chłopak potargał mi włosy i wsiadł do auta. Lou odpalił silni i pomachał mi ręką. Martin stanął przy mnie i uruchamiając bramę objął mnie w tali. Dziwiło mnie ilu ludzi zebrało się tu tylko po to, żeby zrobić im zdjęcia. Po moim policzku spłynęła łza, a auto zniknęło za zakrętem. To nasza kolejna rozłąka... Oby nie trwała tak długo, jak poprzednia...

__________________________________________________________
I jest kolejny, trzynasty już rozdział. Czekam na więcej niż jedną opinię.
Dziękuję bardzo @Twinkleineye za komentarze, które pozostawiasz pod każdym rozdziałem : ) Dużo to dla mnie znaczy i daje motywację do pisania dalszych losów bohaterów. W ramach podziękowań pragnę polecić Jej blogi, które są więcej niż świetne:
1. Because You Stole My Heart
2. Troublemaker
3. Zagubione życie
4. Nathan Knight Story
5. Another world

Pozdrawiam
Ola :)