*Michelle*
Obudził mnie huk. Znowu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam leżącego na ziemi Nialla. Płakał. Szybko wstałam i do niego podeszłam.
J: Niall. Co się stało? Gdzie chcesz iść?- spytałam zaspana pomagając mu usiąść.
N: J-ja... Michelle... Ja nie wytrzymam... Ja już nie dam rady w tym zespole... Wszyscy mnie nienawidzą... Nikt mnie nie lubi... Cały czas mówią tylko o innych... Czuję się niepotrzebny... Nie zasługuję na to, żeby być w tym zespole... Chłopcy stracą fanów przeze mnie...- wypłakiwał mi się w ramię.
J: Dlatego chciałeś się zabić?- spytałam łamiącym się głosem. Chłopak pokiwał głową i mocno się we mnie wtulił.
J: Musisz być silny Niall... Nie możesz pokazać swojej słabości... Jest na świecie wiele dziewczyn, a nawet chłopaków, którzy cię kochają. Nie możesz ich zostawić tylko dlatego, że jakaś durna, nic nie warta grupa ludzi, mówi o tobie niestworzone rzeczy. Ja wiem, że dasz radę. Chłopcy będą cię wspierać. Jestem tego pewna. Do mnie też możesz zadzwonić w każdej chwili. Możesz tu przyjeżdżać, kiedy tylko tego będziesz potrzebował. Drzwi od mojego domu są dla ciebie zawsze szeroko otwarte... Błagam cię... Nie rób tego więcej...- powiedziałam i po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Chwyciłam jego twarz w dłonie i zmusiłam go, do spojrzenia mi prosto w oczy.
J: Rozumiesz? Nie rób niczego takiego. Nigdy. Obiecaj mi to.- powiedziałam pociągając nosem.
N: Obiecuję...- powiedział i po jego policzku spłynęła łza. Starłam ją kciukiem i pocałowałam chłopaka w czoło. Spojrzałam na niego i chciałam się uśmiechnąć, ale wyszedł mi z tego jakiś grymas. Naszych uszu doszło głośne burczenie, dobiegające z brzucha blondyna. Tym razem udało mi się nawet zaśmiać.
J: Dasz radę wstać?- spytałam chłopaka.
N: Raczej tak.- pomogłam mu się podnieść i wspólnymi siłami doszliśmy do kuchni. Irlandczyk usiadł na krześle, a ja zabrałam się do robienia czegoś, co chłopak mógłby zjeść. W ostateczności zdecydowałam się na tosty z masłem. To nie powinno mu zaszkodzić, po tym jak wyrzygał wszystko co zjadł i wypił w przeciągu ostatniej doby.
J: Smacznego.- Powiedziałam kładąc talerz przed nim.- Chcesz herbaty?
N: Poproszę.- uśmiechnęłam się do niego i przyszykowałam napój. Kiedy postawiłam przed nim kubek, kończył jeść już drugą kanapkę. Złapałam za swojego tosta i wzięłam sporego gryza. Dopiero teraz sobie uświadomiłam jaka głodna byłam. Zmęczenie nie dawało mi spokoju i czułam, że jeśli zaraz się nie położę, zasnę na stojąco.
N: Michi... Nie opiekuj się już mną.- z zamyślenia wyrwał mnie jego głos.
J: C-co?- powiedziałam zdezorientowana.
N: Idź spać. Okropnie wyglądasz... Ja już sobie dam radę sam. Też idę spać. Chyba jakaś część tego świństwa zadziałała.
J: Co to właściwie było? Te tabletki.
N: Środki nasenne i przeciwbólowe...- spuścił głowę i zatopił spojrzenie w herbacie.
J: Skąd je miałeś?
N: Z apteki.
J: Dostałeś środki nasenne bez recepty?- chłopak pokiwał głową.
J: Czemu to do mnie zadzwoniłeś?
N: Nie wiem. Coś mi podpowiadało, że to akurat ty jesteś najbardziej odpowiednią osobą. Miałem nadzieję, że nie będziesz spała.
J: Od dzisiaj śpisz u mnie.- podsumowałam i ruszyłam do swojego pokoju. Słyszałam, jak chłopak szurając nogami idzie za mną. Wiem, że jestem w tym momencie okrutna, ale nie pomogę mu. Zrobił coś okropnego i niech teraz poniesie tego konsekwencje. Mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że jestem dla niego za dobra. Co ja pierdole. Jest mi go strasznie szkoda. Wiem, jak on się czuje. Sama przechodziłam coś podobnego. Ja też chciałam się kiedyś zabić... Tak wiem... Byłam głupia, ale już na prawdę nie dawałam rady... Ale wtedy pomogli mi przyjaciele. Zauważyli, że coś jest nie tak. Jestem im za to ogromnie wdzięczna. Josh wtedy był cały czas przy mnie. Własnie! Josh! Zatrzymałam się gwałtownie i chwyciłam za kieszeń. Nie miałam przy sobie telefonu. Odwróciłam się do Nialla, ale jego telefon przecież został w domu.
J: Niall. Ja. Ja zaraz przyjdę. Idź do mnie, ok?
N: Ok.- szybkim krokiem ruszyłam do salonu. Zbiegając po schodach zauważyłam stojącego w przedpokoju Josha. Była zajęty rozmową z Martinem i nawet mnie nie usłyszeli. Fakt. Już odruchowo cicho biegam po schodach.
J: Jo!- krzyknęłam i na niego wskoczyłam. Chłopak mocno mnie objął i zakręcił się wokół własnej osi. Kiedy mnie odstawił mocno wpiłam się w jego wargi. Tak bardzo mi tego brakowało. To zaledwie trzy dni, a tak za nim tęskniłam. Kiedy się od niego oderwałam zobaczyłam, że jest przygaszony.
J: C-co jest?- spytałam nie wiedząc o co chodzi. Spojrzałam na Martina i z powrotem na mojego chłopaka.
J: Coś z Lucy?- spytałam i czułam w gardle narastającą gulę. Chłopak pokręcił przecząco głową.- TO o co chodzi? Josh, błagam. Powiedz mi.
Jo: Tęskniłem za tobą.- powiedział i mnie przytulił. Dobra jeśli myśli, że jestem na tyle głupia, że się na to złapię to niech tak się stanie. Odwzajemniłam uścisk.
J: Ja też. I to strasznie. Ale to, że mnie widzisz to chyba nie powód do smutku, co?- spojrzał na mnie zdziwiony i Martin też tak na mnie patrzył. Uśmiechnęłam się do nich szeroko.
J: Przepraszam skarbie, ale nie pogadamy, bo idę spać. Nie śpię już od doby, więc chyba rozumiesz. Pa.- cmoknęłam go w usta i ruszyłam schodami na górę. Słyszałam tylko jak Martin mówi do Jo coś o tym, że nie jestem głupia. Olałam to i wkurzona weszłam do pokoju. Głośno trzasnęłam drzwiami i walnęłam w nie pięścią. Jakoś musiałam wyładować złość. Teraz ogarnął mnie smutek. Spojrzałam na Nialla siedzącego na łóżku i próbując powstrzymać napływające do oczu łzy delikatnie się do niego uśmiechnęłam.
N: Nie wiem co się stało, ale chodź do mnie.- powiedział rozkładając ręce. Spojrzałam na niego niepewnie trochę się wahając.- No chodź. Horan-Hug zawsze pomaga.- powiedział delikatnie się uśmiechając. Podeszłam do niego i przytuliłam się mocno. W pewnym momencie po prostu się położyliśmy i podsunęliśmy wyżej. Zaczęłam płakać jak mała dziewczynka.
J: Ja już nie wiem co mam zrobić. Czy on nie rozumie, że mnie też nie jest łatwo? Kocham go do kurwy nędzy i jednocześnie muszę udawać dziewczynę innego chłopaka, który na domiar złego jest moim kuzynem. Czy on tego kurwa nie rozumie, że mnie jest dwa razy trudniej? Nawet jeśli jestem wściekła na Hazze, muszę udawać kurewsko szczęśliwą. Kto wie, czy moja nauka teraz przez to nie ucierpi. On nawet nie ogląda tych zasranych zdjęć. Ja rozumiem, że jego to boli, ale kurwa mać. To nie on się musi całować z kimś innym. Ja się czuję jak jakaś tania dziwka, która została wynajęta na dłużej niż jedną noc. Ja już mam tego dosyć. Czy on myśli, że ja jestem tak głupia, że nie zauważę, że coś jest nie tak? On myśli, że co? Że powie, że za mną tęsknił i dlatego jest przybity i ja mu uwierzę? Dobrze. Będę zgrywała głupią, tępą blondynkę, którą obchodzi tylko jej wygląd. Tylko niech później się nie zdziwi.- mówiłam cały czas szlochając. Blondyn mocno mnie do siebie przytulał i nie obchodziło go to, że całą koszulkę ma już mokrą.
N: Spokojnie Michi... Spokojnie... Jeśli kocha, to zrozumie... Kto wie, czy on tu własnie nie idzie? Może chce cię przeprosić?
J: Mam w dupie jego przeprosiny! Wiesz jak ja się teraz czuję? Jak szmata! I to taka zużyta! Szmata, która już nawet nie nadaje się do umycia zarzyganej podłogi!- wydarłam się na niego podnosząc się do pozycji siedzącej. Schowałam twarz w dłonie i ryczałam coraz bardziej. Chłopak ponownie mnie przytulił.
J: Przepraszam. Nie powinnam na ciebie krzyczeć.- mówiłam dławiąc się łzami. Wtulałam się w Nialla tak mocno, że przestraszyłam się, że zaraz mu połamię kości. Rozluźniłam nieco uścisk. W tym momencie ktoś zapukał do drzwi i wszedł do pokoju zanim usłyszał pozwolenie.
J: Wynoś się stąd!- wrzasnęłam widząc Josha.
Jo: Michi. Ja cię chciałem..
J: Gówno mnie obchodzi, co ty chciałeś! Wyjdź stąd rozumiesz?! Zraniłeś mnie! Wyjdź stąd!
Jo: Przepraszam...
J: Co mi po twoim przepraszam?! Co?! No właśnie! Gówno! Co ty myślisz?! Że jestem na tyle głupia, żeby uwierzyć w tak debilną wymówkę?!
N: Ja was może zostawię samych.- powiedział podnosząc się z łóżka w momencie, w którym ja już stałam przy chłopaku.
J: Zostań!- krzyknęłam, choć nie chciałam i zwróciła się z powrotem do Josha.- Serio?! Serio tak myślałeś?! Skoro uważasz, że jestem taka głupia, to po co w ogóle ze mną jesteś, co?! Odpowiedz!- chłopak tylko stał, patrząc się w podłogę i milczał.
J: Wiesz jak ja się czuję?! Wiesz jak ciężko jest mi to wszystko wytrzymać?! Czy ty do jasnej cholery myślisz, że to dla mnie nie problem całować się z innym chłopakiem niż z tobą?! Zdajesz sobie sprawę z tego, jak mnie to boli?! Wracam do domu! Praktycznie uciekam z domu kuzyna! A ty się kurwa nawet nie cieszysz, że mnie widzisz! Co jest kurwa?! Mógłbyś chociaż udawać! Ale najlepiej by było, gdybyś od razu powiedział o co chodzi! Ale nie! Ty kurwa wolisz wciskać mi kit, że się stęskniłeś! Serio?! Szczerze w to wątpię! Ja się stęskniłam! I po mnie to widać! Moje serce zabiło mocniej w momencie, w którym usłyszałam twój głos... Kiedy cię zobaczyłam, myślałam, że zaraz serce wyskoczy mi z piersi... A ty? Ty spojrzałeś na mnie znudzony całą sytuacją... Masz może jakieś wytłumaczenie? Może powiedz mi od razu, że byliśmy ze sobą tylko dla jakiegoś durnego zakładu? Wtedy to zrozumiem... Chociaż nie. Nie zrozumiem... W każdej chwili, kiedy byłam poza domem, myślałam o tobie... Zastanawiałam się, co robisz, jak się czujesz, czy wszystko jest okej, czy Lucy zdrowieje. A ty mi wciskasz kit, że się stęskniłeś... Zawiodłeś mnie Josh... Cholernie mnie zawiodłeś... A teraz wyjdź...- chłopak nawet nie drgnął.- Wyjdź powiedziałam...- chłopak uniósł rękę i chciał mnie dotknąć, ale szybko się odsunęłam.
J: Wyjdź!- wrzasnęłam. Spojrzałam na niego i ujrzałam spływające po policzkach łzy.- Proszę...- głos łamał mi się niemiłosiernie. Miałam ochotę się do niego przytulić, ale nie mogłam się teraz ugiąć.
Jo: Przepraszam.- powiedział ocierając łzy i wyszedł. Wróciłam na łóżko i położyłam się na brzuchu, chowając twarz w pościeli. Starałam się uspokoić głęboko oddychając. Niall nie wiedział co zrobić. W końcu mnie przytulił, za co byłam mu wdzięczna. Zanim zdążyłam się do końca uspokoić, odpłynęłam do krainy Morfeusza, a blondyn razem ze mną.
*Louis*
J: Halo?- powiedziałem i głośno odchrząknąłem aby pozbyć się chrypy.
H: Hej Lou... Obudziłem cię?
J: No.- potwierdziłem siadając na łóżku.
H: Przepraszam...
J: Spoko. Mów lepiej co się stało.
H: Michelle wyjechała w nocy, Niall chciał się zabić i teraz Horan z Malikiem siedzą u Michi w domu. Nawet nie wiem kiedy wrócą.- głos mu niebezpiecznie drżał.
J: Że co?- spytałem nie wiedząc o co spytać najpierw.- Jak to Niall chciał się zabić?
H: Nałykał się jakiś pigułek... Lou... Mógłbyś do mnie przyjechać? Jestem sam w domu...
J: Jasne. Dasz mi godzinę? Musze się doprowadzić do w miarę dobrego stanu po imprezie.
H: Dobrze. Dziękuję.
J: Do zobaczenia.- rozłączyłem się i opadłem na łóżko. Zaraz po tym jednak podniosłem się do pozycji siedzącej i ruszyłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, potem poszedłem do kuchni i zrobiłem śniadanie, które od razu zjadłem. Wróciłem do pokoju i otworzyłem szafę. Panował w niej taki burdel jak nigdy wcześniej. Wygarnąłem wszystko na podłogę i wybrałem zestaw, który założyłem na siebie, a resztę postanowiłem posprzątać jak wrócę. Wyszedłem na dwór i muszę przyznać, że nawet w swetrze było mi chłodno. Chyba wróciła do nas normalna pogoda, bo niebo było częściowo zachmurzone. Wsiadłem w samochód i po piętnastu minutach byłem u Hazzy.
J: Hazz?- krzyknąłem zamykając za sobą drzwi.
H: Mój pokój.- ledwo go usłyszałem. Popędziłem schodami na górę i wszedłem do sypialni Loczka. Leżał na łóżku z twarzą w poduszkach. Podszedłem do niego i siadając położyłem mu rękę na ramieniu.
J: Co się stało?
H: Nie wiem co się dzieje...- powiedział i przekręcił się na plecy.- Nialler chciał się zabić. Zadzwonił w nocy do Michi. Nie spała i od razu do niego pojechała. Jakoś udało jej się razem z Zaynem uratować naszego głodomora. Teraz siedzą we trójkę u niej. Cztery godziny drogi. Rozumiesz? Cztery godziny... W dodatku Michi zabroniła mi do siebie dzwonić. Ona mnie chyba nienawidzi... Wyznałem sobie z Zaynem, co do siebie czujemy i jak się okazuje, czujemy to samo. Chyba spróbujemy... Zobaczymy co z tego wyjdzie...
J: Cieszę się, że wyjaśniłeś sobie z Zaynem i będę wam kibicował. To pierwsza sprawa. Druga sprawa. Co u licha strzeliło blondynowi do głowy?
H: Nie wiem Lou... Nie wiem...
J: A co się stało z Mich?- spytałem, a chłopak momentalnie przymrużył oczy i się zarumienił.
H: Nie... Nie wiem czy powinienem o tym komukolwiek mówić...
J: Zacząłeś, to skończ.
H: Pojechaliśmy wczoraj do klubu... Wiesz jak to jest w klubach... Najpierw idziesz do baru i kiedy procenty dodają ci odwagi, idziesz na parkiet. Z nami też tak było... Tylko, że my później jeszcze sporo wypiliśmy... Widzieliśmy, że wokół kręci się dużo fotografów, a my nie wyglądaliśmy jak para, tylko jak dwójka przypadkowo poznanych ludzi... My... My się całowaliśmy... Ale to nie było jak taki zwykły buziak na pokaz... Było w tym tyle namiętności i pożądania... Michi się po jakimś czasie zmęczyła i wsiedliśmy w taksówkę. Strasznie długo jechaliśmy, bo kolesiowi coś auto nawalało... Ja... Ja w pewnym momencie straciłem nad sobą kontrolę tak jakby i zacząłem jeździć ręką po jej udzie... Jej się to podobało, bo trzeźwa nie była... Później mnie pocałowała... Nie było już takiej potrzeby, ale ona to zrobiła... Dojechaliśmy do domu i miałem na nią ogromną chcice... Lou... Ona była taka seksowna... Weszliśmy do pokoju i zdjąłem z niej sukienkę, całując ją po szyi. Ja też się zaraz rozebrałem i skoczyliśmy z balkonu do basenu... Tam... Tam znowu się pocałowaliśmy... Poje pożądanie rosło... Weszliśmy do domu i wróciliśmy tutaj... Kolejny pocałunek... A potem... Potem... Lou... Kurwa... Ja bym się pieprzył z własną kuzynką...- chłopak zakrył twarz dłońmi, a ja nie wiedziałem co mam powiedzieć. Po raz pierwszy w życiu, chyba mnie zatkało.
H: Loueh... Ja nie chcę jej stracić...- pociągnął nosem i przetarł twarz dłońmi. Spojrzał na mnie, a w jego tęczówkach dostrzegłem strach.
J: Nie stracisz... Ona za bardzo cię kocha Harreh... Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz.- przytuliłem go i pogłaskałem po plecach. Chwilę tak siedzieliśmy i chłopak się odsunął. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie, a on to odwzajemnił.
J: Ubieraj się. Jedziemy do Liama. Trzeba mu pomóc posprzątać po imprezie i powiedzieć o całej sytuacji.
H: Całej?
J: Chodzi mi o Nialla. No chodź.- potargałem mu włosy i ruszyłem do kuchni, aby przygotować mu jakieś śniadanie. Po dobrych dziesięciu minutach, Loczek zszedł na dół i zjadł jajecznicę. Pojechaliśmy do Liama i zastaliśmy niezły bajzel. Drzwi sami sobie otworzyliśmy. Weszliśmy do salonu i zobaczyliśmy tam Danielle leżącą na kanapie. Miała na głowie kompres i w ręku trzymała szklankę z musującym płynem. Aspiryna jak mniemam.
J: Hej.- powiedziałem cicho podchodząc do dziewczyny, która miała zakrytą całą twarz.
D: Hej Lou...- odpowiedziała przeciągle.
H: Hej Dan.- powiedział i zdjął jej delikatnie ręcznik z twarzy.
D: Harry... Błagam, skarbie. Odłóż ręczniczek na mój ryj...
H: Też tęskniłem.- chłopak z uśmiechem dał jej całusa w czoło i zakrył ją z powrotem. Zaśmiałem się cicho i usłyszałem, że ktoś jest w kuchni. Udałem się tam i moim oczom ukazał się Liam.
J: Hej Li.- powiedziałem wesoło, a chłopak podskoczył ze strachu.
Li: Jezu... Hej.
J: Louis mam na imię. Chyba ci się z kimś pomyliłem.- zaśmiałem się i brunet mi zawtórował.
Li: Co ty tu robisz tak wcześnie?
J: Harry po mnie zadzwonił, bo nudził się sam w domu i postanowiliśmy przyjechać pomóc ci w sprzątaniu tego bajzlu.
Li: Dzięki. Ale jak to sam? A Michelle?
J: Jest już u siebie. Z Zaynem i Niallem.
Li: Co? Po co z nią pojechali?
J: Liam... Niall... On próbował się zabić...- chłopak cały pobladł i bałem się, że zaraz zemdleje.- Lepiej usiądź.- powiedziałem i zaprowadziłem przyjaciela do salonu. Teraz siedział tam razem ze swoją dziewczyną, a ja z Harrym sprzątając, opowiadaliśmy o zdarzeniach z minionej nocy. Kiedy skończyliśmy opowiadać obydwoje się w nas wpatrywali.
D: A-ale. D-dlaczego? Dlaczego to zrobił?
H: Tego nie wiem... Prawdopodobnie Michi już to z niego wyciągnęła, ale prosiła, żeby do niej nie dzwonić. Pewnie chce trochę odpocząć.
J: Najgorsze jest to, że nawet nie wiemy, kiedy wrócą.- w tym momencie zadzwonił mi telefon. To był Zayn. Szybko wcisnąłem zieloną słuchawkę i włączyłem głośnik.
J: Hej Zayn.
Z: Hej Lou.
-Hej.- powiedzieli jednocześnie we trójkę.
Z: O hej. Dobrze, że jesteście razem. Zapewne już wiecie, co odwalił nasz blondyn. Dzwonię, aby was poinformować, że raczej wszystko wyrzygał i tylko spał przez całą podróż. Michi cały czas z nim siedziała. Wygląda przez to jak potwór. Należy jej się pobyt w spa.
J: Okej Zayn. Dzięki za informację. Powiedz nam jeszcze, kiedy wrócicie?
Z: Nie wiem dokładnie. Chcemy, żeby Nialler trochę odpoczął od tego codziennego życia. Musi się odstresować.
J: Jak on się czuje?
Z: Oprócz tego, że cały czas śpi, to nic mu nie jest. Nawet mu apetyt wrócił.
H: A co z Michelle?
Z: No, z nią nie jest tak dobrze. Jest padnięta, ale nie chce iść spać, bo woli pilnować Nialla. Teraz ją tylko zmogło, ale pewnie zaledwie na kilka godzin. W dodatku Josh zachował się jak świnia.
H: Co zrobił?
D: Kto to jest Josh?- wtrąciła trochę zdezorientowana.
Z: To jej chłopak. Rozumiecie to, że nawet się nie ucieszył jak ją zobaczył? Ona mu się rzuca na szyję, a on zdawał się tym być niewzruszony. Później się jeszcze kłócili. Michi wypierdoliła go za drzwi i płakała z dobrą godzinę. Dzięki temu padła i śpi. Prędko się pewnie nie obudzi.
H: Zajebię go, jeśli zrobił jej krzywdę.- warknął przez zęby.
Z: Hazz. Wyluzuj. Oni są dorośli. Sami muszą załatwiać takie sprawy.
H: Już raz się sama zajęła taką sprawą i wylądowała w szpitalu.
J: Harry. Spokojnie.- złapałem go za ramię i chłopak starał się uspokoić.
*Danielle*
Nie znam Danielle, ale zrobiło mi się jej strasznie szkoda. Widziałam ją jedynie na zdjęciach i muszę przyznać, że jest dobrą aktorką. Nie wiedziałam jednak, że ona ma chłopaka. Nie wiem, czy byłabym w stanie robić coś takiego. Czuła bym się co najmniej dziwnie. Współczuję jej. Ja z Liamem byliśmy w podobnej sytuacji. Ale on przecież nie jest moim kuzynem. Dlaczego byliśmy? Wczoraj przed imprezą powiedziałam mu co naprawdę czuję, a on to odwzajemnia. Jestem szczęśliwa, bo długo na to czekałam.
Z: Dobra. Ja kończę. Pa!- te słowa wyrwały mnie z zamyślenia.
J: Pa.- odpowiedziałam chórem razem z chłopcami. Zamilkliśmy na chwilę, ale przerwałam ciszę.- Lou. Co dzisiaj robi Eleanor?
Lou: Skąd to pytanie?
J: Odpowiesz?
Lou: Siedzi w domu. A co?- wszyscy spojrzeli na mnie dziwnie.
J: Nie uważacie, że dziewczyny chłopaków, którzy się ze sobą przyjaźnią, też powinny się przyjaźnić?
Li: Co? Jeszcze raz. Nie zrozumiałem.
J: Skoro wy się przyjaźnicie, to wasze dziewczyny powinny przyjaźnić się ze sobą.
H: Nie wiem czy powinnyście do niej jechać...- powiedział cicho, ale wszyscy go usłyszeli. On zawsze rozumiał o co mi chodzi.
J: Dlaczego?
H: Nie wiem. Po prostu nie wiem.
Lou: Boisz się, że El jej nie polubi...- nie pytał. On to stwierdził. Nie dziwię mu się. Na początku nikogo z nas nie lubiła. Ale po jakimś czasie stałyśmy się przyjaciółkami.
J: Nawet jeśli tak się stanie, to pamiętaj, że ciebie też nie lubiła. A teraz? Dogadujesz się z nią lepiej niż ja.- chłopak się uśmiechnął i pokiwał głową.
Lou: Jesteście pewni, że to dobry pomysł?- spytał z zatroskaną miną. Harry pokiwał twierdząco głową.
J: Podaj mi jej adres.- dałam Styles'owi telefon do ręki i chłopak wystukał na nim adres.
H: Jeśli pojedziecie autostradą, dojedziecie w ciągu godziny, a jeśli drogami bocznymi, to około czterech godzin.
J: Okej. Zadzwonię jak dojedziemy. Wstałam z kanapy i ruszyłam do pokoju Liama. Chłopak dotarł tam zaraz po mnie.
Li: Tylko błagam. Jedź ostrożnie.- powiedział mocno mnie przytulając. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
J: Będę uważać. Jak zawsze.- uścisnęłam go mocno i wtuliłam twarz w jego loki.
Li: Pocałujmy się... Tak naprawdę...- zrozumiałam mu o co chodzi. Nigdy nie całowaliśmy się inaczej jak zwykły, krótki buziak w usta. Spojrzałam mu teraz prosto w oczy i delikatnie się uśmiechnęłam. Liam jest naprawdę dojrzałym chłopakiem, jak na swój młody wiek. Brunet złapał mnie za biodra delikatnie się do mnie przysuwając. Zwinnym ruchem zamknęłam drzwi nogą. Położyłam mu ręce na ramionach i Li oparł się czołem o moje czoło. Zaczęło się niewinnie, ale po chwili całowaliśmy się tak namiętnie i zawzięcie, że brakło mi tchu. Oderwaliśmy się od siebie na chwilę i ponownie złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Po kilku minutach odsunęliśmy się od siebie i zaczęliśmy spazmatycznie łapać powietrze.
Li: Wracaj szybko... Będę tęsknił...- powiedział i jeszcze raz mnie pocałował. Uśmiechnęłam się nieśmiało i pokiwałam głową. Wzięłam torebkę i idąc z Li za rękę znaleźliśmy się w salonie.
J: Do zobaczenia chłopaki.- Uśmiechnęłam się do niech szeroko i moje spojrzenie zatrzymało się na Harrym.- Wszystko okej?- spytałam kiedy na mnie spojrzał.
H: Tak. Pozdrów ich ode mnie.- uśmiechnął się, a mnie już po chwili nie było w mieszkaniu. Do Eleanor miałam jakieś dziesięć minut drogi. Kiedy dziewczyna otworzyła mi drzwi była w piżamie. Chyba ją trochę zaskoczyłam.
J: Hej. Wpuścisz mnie, czy mam dalej marznąć?- spytałam i obie się zaśmiałyśmy kiedy weszłam do domu.
El: Co ty tu robisz?- spytała mocno mnie przytulając.
J: Zabieram cię, do naszej nowej przyjaciółki.
El: Kogo?
J: Do Michelle. Nie marudź, tylko się ubieraj. Dojedziemy jak będzie ciemno. W sam raz.
El: Czekaj.. Do tej Michelle, co ja myślę?
J: Jeśli myślisz o kuzynce Hazzy, to tak.
El: To tak się teraz zachowuje kuzynostwo?- spytała biorąc do ręki gazetę, która leżała na stoliku. Na okładce byli Hazz i Michi całujący się w centrum.
J: Jezu... Bo ty nic nie wiesz.- powiedziałam uderzając się ręką o czoło.- Wytłumaczę ci wszystko po drodze. Tylko błagam. Ubieraj się.- ponagliłam ją, popychając dziewczynę delikatnie w stronę jej pokoju.
El: Ja... Ja nie chcę jechać...- próbowała się wymigać.
J: El... Ja też jej nie znam. Nie wiem jaka jest. Nie wiem co lubi, a czego nie. Ale obiecuję, że jeśli nie przypadnie nam obu do gustu, to jutro od niej wracamy.
El: Przysięgasz?
J: Przysięgam. No już... Ruszaj się.- wepchnęłam ją do pokoju i poszłam do kuchni, przygotować nam coś na drogę. Przy okazji wysłałam wiadomość do Louisa, z prośbą o numer Michelle, który dostałam po kilku minutach.
*Niall*
Obudziło mnie wiercenie się Michelle. Otworzyłem oczy i ujrzałem jej twarz.
Mi: Przepraszam. Nie chciałam cię obudzić...- powiedziała siadając.
J: Co się stało?- spytałem przeczesując włosy, momentalnie stwierdzając, że powinienem je umyć.
Mi: Wydaje mi się, że ktoś do nas przyjechał. Jakieś dwie dziewczyny chyba. Tylko nie wiem kto to.
J: O tej godzinie?- spytałem spoglądając na zegar.- Jest dopiero dziewiąta.
Mi: Przyjechały w nocy. Na pewno już wstały, bo słyszałam jak szły do łazienki.
J: Chcesz sprawdzić kim są, prawda?- dziewczyna pokiwała głową, a ja się uśmiechnąłem.
Mi: Jak się czujesz? Bo muszę przyznać, że wyglądasz dobrze.
J: Jest w porządku. A ty coś spałaś, czy cały czas 'czuwałaś'?
Mi: Spałam, ale obudziły mnie jak wchodziły i później jak szły do łazienki.
J: Dobra. Chodź.- Powiedziałem wstając z łóżka i się rozciągając. Podałem jej rękę i wyszliśmy na korytarz. Nikogo tam nie było, więc przeszliśmy na parter, bo tam było słychać rozmowy.
Dan: Czyli ty jesteś bratem Michi. Ty jesteś jego dziewczyną i przyjaciółką Michi.
El: A Josh, którego tu nie ma, jest jej chłopakiem. Dobrze zrozumiałyśmy?
Ma: Nawet bardzo dobrze.- kiedy usłyszeliśmy tą wymianę zdań, wiedziałem kto przyjechał. Przyspieszyłem kroku puszczając rękę Michelle. Kiedy wszedłem do salonu moim oczom ukazały się Danielle, Eleanor, Anna, Martin i Zayn.
Dan: Niall!- dziewczyna zerwała się na równe nogi i do mnie podbiegła.- Jak się czujesz? Co się stało? Błagam, nie rób tak więcej...- powiedziała mocno mnie przytulając, na co pokiwałem głową.
J: Też tęskniłem.- ucałowałem ją w policzek i przytuliłam Eleanor, która czekała na swoją kolej.
El: Hej głodomorze!
J: Hej modelko!- uścisnąłem ją mocno i zobaczyłem, że oczy wszystkich były teraz skierowane za mnie, czyli na Michi.
Dan: Hej, jestem Danielle.- brunetka odezwała się pierwsza i podeszłą do blondynki, podając jej rękę.
Mi: Hej. Michelle.
El: Eleanor.- powtórzyła gest przyjaciółki.
Mi: Miło mi. Mam tylko pytanie..
Dan: Ja jestem dziewczyną Liama, a El jest z Louisem. Przyjechałyśmy cię poznać, bo skoro nasi chłopcy się ze sobą przyjaźnią, to my też powinnyśmy.
*Michelle*
Nie wiedziałam, jak mam się zachować. Byłam nieumyta, miałam na sobie wczorajsze ciuchy i zapewne wyglądałam strasznie.
Dan: Harry, kazał was pozdrowić.- dziewczyna szeroko się do mnie uśmiechnęła, co spróbowałam odwzajemnić. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że dziwnie się czuję. Niby wszystko jest okej, ale trochę kręci mi się w głowie.
Ma: Mich. Wszystko okej? Jesteś strasznie blada.- powiedział wstając z kanapy i do mnie podchodząc. Zawroty głowy stawały się silniejsze z każdą sekundą. Złapałam się ręki Nialla, a chłopak mnie przytulił. Kiedy brat do mnie podszedł zrobiło mi się ciemno przed oczami. Poczułam tylko jego silne ramiona i odpłynęłam.
*Martin*
J: Dzwońcie po pogotowie.- powiedziałem kładąc siostrę na podłodze. Sprawdziłem jej puls i czy oddycha.- Niall, podnieś jej ręce do góry.- chłopak wykonał moje polecenie, a ja wykonałem to samo z nogami Michelle.
Dan: Nikt nie odbiera- powiedziała zrezygnowana. Po kilku sekundach jednak siostra odzyskała przytomność, więc powstrzymałem brunetkę, od kolejnego telefonu.
J: Michi. Michelle. Słyszysz mnie?- spytałem kierując jej twarz w moją stronę.
Mi: C-co się stało?- spytała niewyraźnie.
J: Przynieście wody. Zemdlałaś skarbie. Jak się czujesz?
Mi: Kiepsko.- wyciągnęła do mnie ręce, ale zamiast pomóc jej wstać, po prostu ją podniosłem i przeniosłem na kanapę. Zaraz po tym, Niall podał mi szklankę z wodą.
J: Napij się. Kiedy ostatnio jadłaś?
Mi: Nie... Nie pamiętam...- skrzywiła się.
J: Ściśnij moją dłoń najmocniej jak potrafisz.- podałem jej rękę, a ona delikatnie ją zgniotła
Dan: Nie wygląda dobrze. Działo jej się coś ostatnio?
J: Ostatnie kilka miesięcy były dla niej bardzo stresujące. Mich, jesteś strasznie słaba. Ile spałaś przez ostatnie dwa dni?
Mi: Kilka godzin. Kręci mi się w głowie.- powiedziała, a ja momentalnie przełożyłem jej nogi na oparcie kanapy, żeby były wyżej.
J: Lepiej?- dziewczyna mruknęła i przymknęła oczy.- Nie zamykaj oczu. Patrz na mnie.
Mi: Przecież nic mi nie jest.
El: Zayn. Chodź ze mną.- poszli do kuchni jak mi się wydaje i po kilku minutach wrócili. Eleanor trzymała w ręku szklankę z jakimś dziwnym napojem.
El: Wypij. Pomoże ci.- podała szklankę mojej siostrze i delikatnie się uśmiechnęła.
Mi: Co to jest?
El: Koktajl. Pomaga na stres.
Mi: Co w nim jest?- spytała mocno się krzywiąc.
El: Maślanka, ogórek, orzechy włoskie, koperek i melisa. Śmiało. Jest całkiem smaczny i naprawdę pomaga.
Moja siostra wypiła koktajl w niezłym tempie. Przyjrzałem jej się dokładnie i muszę powiedzieć, że wygląda okropnie. Wory i sińce pod oczami, blada skóra, lekko zapadnięte policzki. Schowałem twarz w dłonie i przetarłem oczy.
N: To wszystko przeze mnie...
Mi: Nie...
N: Tak. To przeze mnie nie spała... To ja ją ściągnąłem do siebie w noc, kiedy powinna spać. To ja jej nie dawałem spać, próbując wyjść z pokoju... To wszystko moja wina...
Mi: Przestań... To nie jest twoja wina... Przez coś innego nie mogłam spać... Ale to nie jest niczyja wina... A teraz wybaczcie, ale chętnie bym coś zjadła.- podniosła się z kanapy, ale nie miała wystarczająco siły, żeby utrzymać się na nogach. Wziąłem ją na ręce i ruszyłem do jej pokoju. Położyłem ją na łóżku i chciałem iść po coś do jedzenia, ale dziewczyna złapała mnie za koszulkę.
Mi: Martin... Ja jej tu nie chcę...
J: Kogo? Dan i El? Przecież są miłe.
Mi: Ja nie chcę tu Anny..
J: Co?- zdziwiło mnie to.
Mi: Ona się strasznie zmieniła, nie zauważyłeś tego? Nawet nie... Oh... Po prostu powiedz jej, żeby sobie poszła.
J: Ale jak ty to sobie wyobrażasz?
Mi: Powiedz jej, że ja nie chcę jej tu widzieć...
J: Nie będzie z tego zadowolona...
Mi: Nie zdziwię, się jak zrobi awanturę. Jeszcze powie, że udawałam... Po prostu, powiedz, że ma wyjść.
J: Jak chcesz..-wróciłem do salonu i szczerze mnie zaskoczyło to co zobaczyłem. Nie dość, że był tu Josh, to jeszcze kłócił się z Ann.
*Josh*
J: Przestań wreszcie wmawiać ludziom jakieś niestworzone rzeczy!
A: Niby jakie?!
J: Na przykład takie, że to przeze mnie zniknęła Michi! Tylko ja wiem co ona czuła, kiedy zadzwonił do niej Harry! Nawet nie wiesz jak bardzo, zabolało ją to, że zaraz przed jej wyjazdem, tak na mnie naskoczyłaś! Co ci się stało Ann?! Czemu się tak zmieniłaś?! Za wszelką cenę chcesz wszystkim wmówić, że jestem zły! Na każdym treningu na mnie naskakujesz! O co ci biega do jasnej cholery?!
A: O co mnie biega?! Ty się jeszcze pytasz? W ogóle nie obchodziło cię to, że twoja dziewczyna wyjechała i na oczach całego świata całuje się ze swoim kuzynem. Nie dość, że wiesz, jak ciężko jej teraz w życiu, zawracasz jej dupę swoją zasraną siostrzyczką. Może wy jesteście w jakiejś zmowie, co? Założę się, że wcale jej teraz nie jest nie dobrze. Pewnie tylko udawała, żeby wzbudzić w was wszystkich poczucie winy!
Ma: Zamknij się!- wszyscy na niego spojrzeliśmy.- Zamknij się i wyjdź z tego domu.- powiedział oschle do swojej dziewczyny. Jej mina wyrażała wszystko. Szok, strach, wściekłość i zdezorientowanie.
Ma: Powiedziałem wyjdź!- wrzasnął, a dziewczyna się skuliła.- Więcej razy nie powtórzę. Wynoś się stąd. Już!
Mi: Co tu się..? dziewczyna stanęła jak wryta widząc zaistniałą sytuację. Zayn szybko do niej podszedł i biorąc ją na ręce ruszyli schodami na górę. Ona wyglądała strasznie. Była blada, miała zapadnięte policzki i sińce pod oczami. Niall ruszył zaraz za nimi. Chciałem iść jego śladem, ale Martin mnie powstrzymał.
Ma: Masz dziesięć minut, na zabranie swoich rzeczy i opuszczenie mojego domu. Klucze zostaw na szafce w przedpokoju. Żegnam. A was zapraszam ze mną.- powiedział zwracając się do mnie i dziewczyn, których jeszcze nie poznałem. Posłusznie podążyliśmy za chłopakiem. Zanim opuściłem salon spojrzałem na Annę. Płakała i cała się trzęsła. Pokręciłem głową i dogoniłem resztę. Zeszliśmy do piwnicy i ku mojemu zaskoczeniu weszliśmy do pokoju, w którym były przechowywane rzeczy Michelle, które już odeszły w zapomnienie.
J: Po co tu przyszliśmy?
Ma: Michelle ma urodziny za dwa tygodnie, a my nadal nie mamy dla niej prezentu. Chłopcy będą ją teraz pilnować, żeby coś zjadła i położyła się spać, więc na pewno nam nie przeszkodzi.
J: Tak w ogóle jestem Josh.- powiedziałem do dziewczyn niepewnie się uśmiechając.
D: Danielle, dziewczyna Liama.
El: Eleanor, dziewczyna Louisa.
J: Miło mi.
-Nam również- powiedziały jednocześnie i krótko się zaśmialiśmy.
J: To co wymyśliłeś na ten prezent?
Ma: Pamiętasz, jak Mich trajkotała o tej pościeli, którą dostała Bella od swojej matki w Zmierzchu?
J: No. Dobre dwa tygodnie się nią zachwycała.
Ma: No właśnie. To zrobimy coś podobnego. Ona miała od zarąbania czarnych koszulek, których teraz już na pewno nie założy. Kiedy wyjechała, zgrałem z jej komputera wszystkie zdjęcia jej autorstwa. Nadrukujemy je na koszulki i zszyjemy w pościel.
D: Fajny pomysł.- powiedziała uśmiechając się.
Ma: Chcecie nam pomóc?
E: Jasne. To może być niezła zabawa. Jeśli wam to pomoże, to znam jednego kolesia, który zrobi wam to naprawdę dobrze i w dobrej cenie. Ma niedaleko swój sklep, więc z tym te problemu nie będzie.- wzruszyła ramionami i szeroko się uśmiechnęła.
Ma: Dobrze, że przyjechałyście. Na pewno skorzystamy z jego usług. Najpierw jednak musimy znaleźć co najmniej dwa pudła czarnych koszulek. Nadruk nałożymy na obie strony bluzek, bo tak wejdzie więcej zdjęć, a koszulki się dodatkowo nie zmarnują.
J: Skoro już dostałem od was aparat, to też mogę cyknąć kilka fotek. Nie obiektom, tylko ludziom. Tobie, dziewczynom, chłopakom, drużynie. No ogółem bliskim.
Ma: Dobrze kombinujesz.- uśmiechnęliśmy się do siebie i zaczęliśmy szukać.
*Niall*
J: Zayn, mógłbyś jej zrobić coś do jedzenia? Coś co ma dużo cukru.
Z: Jasne.- chłopak zniknął, a ja spojrzałem na Michelle.
J: Wyjaśnij mi jedną rzecz. Nie mogłaś zasnąć, ale powiedziałaś, że to nie ja byłem powodem.
Mi: Bo nie byłeś.- powiedziała słabym głosem.
J: To co było tym powodem, albo kto? Josh? Ta kłótnia to powód?
Mi: Nie... Niall... Nie ważne...
J: Nie skarbie. To jest ważne. Porozmawiaj ze mną. Powiedz co było tym powodem...
Mi: Ale obiecujesz, że nikomu nie powiesz?
J: Przysięgam z ręką na sercu.
Mi: Chodzi o to, że... Byliśmy z Harrym na imprezie i nieźle się spiliśmy... Jak wróciliśmy do domu, to tak jakby straciliśmy nad sobą panowanie i mało brakowało, a wylądowali byśmy w łóżku... W sumie to wylądowaliśmy, ale do niczego nie doszło... Mam tylko ogromne wyrzuty sumienia... Niall... My byliśmy już w samej bieliźnie...- byłem zaskoczony, ale nie mogłem na nią krzyczeć. Schowała twarz w dłonie, a ja ją przytuliłem... Po kilku chwilach usłyszałem kroki. Spojrzałem na drzwi i stanął w nich Zayn z tacą pełną jedzenia.
Z: Co się stało?- spytał podchodząc do łóżka. Położył tacę z jedzeniem na stoliku i kucnął przy Michelle.
Mi: Nic. Po prostu jestem zmęczona.- wymamrotała i spojrzała na smakołyki, które przyniósł chłopak.
Mi: Czy ja tu widzę kubek pełen gorącej czekolady?- w oczach rozbłysły jej małe iskierki i szybko zatopiła usta w ciepłym płynie. Długo musiała nic nie jeść, bo pochłonęła cztery tosty, dwa banany i wypiła trzy kubki czekolady. Właściwie zaraz po tym usnęła. Zayn poszedł pomóc innym, a ja zostałem z dziewczyną. Rozejrzałem się po pokoju i zobaczyłem coś pięknego. Podszedłem do gitar i wziąłem jasną do rąk. Wyszedłem na taras i usiadłem na bujanej ławce. Podkuliłem nogi i siedząc po turecku zacząłem brzdąkać. Z minuty na minutę, coraz bardziej się rozkręcałem. Nawet nie wiem kiedy zleciało tyle czasu.
Mi: Co grasz?- przestraszyła mnie, bo jej nie zauważyłem.
J: Em... Tak tylko brzdąkam. Przepraszam, że wziąłem gitarę bez pozwolenia.- Przeczesałem włosy palcami. Zawsze tak robiłem jak ktoś mnie na czymś przyłapał.
Mi: Daj spokój. Znasz Blood Brothers Iron Maiden?
J: No jasne.- dziewczyna wróciła do pokoju i już po chwili siedziała obok mnie z czarną gitarą w rękach.
(klik)
Zaczęła, a ja zaraz do niej dołączyłem. Dawno tego nie grałem, ale o dziwo nie sprawiło mi to żadnych problemów. Kiedy na nią spoglądałem, na jej twarzy widać było szeroki, szczery uśmiech. Dzięki tym paru godzinom snu nabrała kolorów i zniknęły jej sińce spod oczu. Po mimo zmęczenia, które na pewno nadal odczuwała, jej palce były sprawne bardziej niż moje. Ciekawe jak długo gra... Zapytam później. Od czasu do czasu dziewczyna wplatała słowa piosenki, na co się uśmiechałem, bo miała wspaniały głos. To niespotykane w tych czasach. Taka dziewczyna to cud. Nie dość, że jest ładna, to jest bystra, a to już jest mieszanka nie do zdobycia. Jej talent i siła też są nadzwyczajne. Założę się, że to jedyna taka dziewczyna na świecie. Michelle jest po prostu niesamowita. Oddał bym wszystko, by mieć przy sobie kogoś takiego jak ona.
*Chris*
Długo zastanawiałem się, czy to dobry pomysł. Wiedziałem, że nie jestem tam mile widziany, ale musiałem to zakończyć. Wziąłem ostatni głęboki wdech i nacisnąłem dzwonek do drzwi domu Carter'ów. Już stąd słyszałem dźwięk gitary. To na pewno Michi. Gra swoją ulubioną piosenkę. Nagle drzwi otworzył mi jakiś chłopak. To chyba Zayn z tego zespołu.
Z: W czym mogę pomóc?- spytał bacznie mi się przyglądając.
J: Przyszedłem do Michi.- powiedziałem słabym głosem.
Z: Kim jesteś?- spytał znowu mi się przyglądając. Pewnie zastanawiał się o co chodzi z kwiatami, które trzymam w ręku.
J: Mam na imię Chris. Za pewne nikt tu o mnie nie wspominał.- spuściłem wzrok, bo było mi strasznie głupio.
Z: Nie mam zielonego pojęcia kim jesteś, ale mam jedną prośbę. Jeśli chcesz ją dodatkowo stresować, to lepiej sobie odpuść i znikaj stąd jak najszybciej.
J: Mogę wejść?- spytałem w końcu, a chłopak otworzył drzwi szerzej.
Z: Jestem Zayn.- uścisnęliśmy sobie dłonie.- Michi jest u siebie. Tylko błagam, nie denerwuj jej. Ma już dosyć stresu jak na jeden tydzień.- pokiwałem tylko głową i ruszyłem w dobrze znanym mi kierunku. Drzwi do pokoju były otwarte, tak samo jak drzwi na taras. Wychyliłem się delikatnie stukając w szybę i dwie pary oczu, zwróciły się w moją stronę.
Mi: Chris?- uśmiech momentalnie zszedł jej z twarzy co mnie dobiło. Ale obecność chłopaka już w ogóle mnie załamała.
J: Możemy pogadać?
Mi: Niall, zostawisz nas samych?- zwróciła się do blondyna.- chłopak dokładnie mi się przyjrzał, powoli wstał i stanął przy mnie.
N: Niall, miło mi- podał mi rękę i widać było, że wymusił uśmiech.
J: Chris, mnie również.- uścisnąłem jego dłoń i poczekałem aż wyjdzie. Podszedłem do dziewczyny, która właśnie odkładała gitarę na bok. Wyciągnąłem w jej stronę bukiecik i delikatnie się uśmiechnąłem, kiedy go wzięła. Usiadłem obok niej i potarłem dłonią o dłoń.
Mi: Stokrotki. Pamiętałeś.- powiedziała i zanurzyła nos w kwiatach. Po raz pierwszy się przy mnie uśmiechnęła.
J: Pewnie zastanawiasz się czemu przyszedłem.
Mi: Zapewne porozmawiać. Zastanawiam się tylko o czym. O nas? O mnie? O tobie? O tym co się dzieje w mediach? O tym, co ja do cholery wyprawiam?
J: Michi... Przyszedłem przeprosić. Już dawno powinienem to zrobić. Wiem, że dopiero wróciłaś do miasta i masz teraz sporo zamieszania, ale mam nadzieję, że poświęcisz mi chwilkę.
Mi: Jasne. Mów, co masz do powiedzenia, bo dobrze wiemy, że jak Martin się dowie, że tu jesteś może być kiepsko. Kto cię wpuścił?
J: Zayn.- dziewczyna pokiwała głową i odwróciła się bardziej w moją stronę.- Może zacznę od tego, że naprawdę żałuję, tego co się stało. Wiem, że może to tylko puste słowo, ale szczerze przepraszam. Nie tylko za to, co zrobiłem wtedy... W parku... Przepraszam za wszystko, co przeze mnie przechodziłaś. Wiem, że kłóciłaś się przeze mnie z rodziną i przyjaciółmi. Jest mi głupio, że wcześniej tego nie zauważyłem. Michelle... Przeze mnie spotkało cię tyle złego... Jestem kretynem. Przeze mnie musiałaś czekać na prawdziwe szczęście. To przecież nie twoja wina, że tak się w tobie zakochałem. Kochałem cię całym sercem. Nadal kocham i zapewne prędko nie przestanę. Nie zmienisz tego, choćbyś nie wiem jak chciała. Ja sam nie potrafię tego zmienić. Nie wiem, co we mnie wtedy wstąpiło. Poczułem się tak, jakbym nie był sobą. Nie wiem co bym zrobił, gdyby stało ci się coś gorszego. Tych siniaków, złamanej ręki i skręconej kostki nie jestem sobie w stanie wybaczyć. Dziwię się, że mnie nie pozwałaś. I te bójki z chłopakami. Nie wiem, czemu wtedy się tak zachowywałem. Nie masz pojęcia jak mi głupio.
Ma: Chyba nikt nie ma. Co ty tu robisz?- spytał stając na tarasie.
Mi: Martin. Zostaw nas samych. Tylko rozmawiamy.
Ma: Za mało ci przykrości z jego powodu?- spytał patrząc na siostrę.
Mi: Martin. Wyjdź. Denerwujesz mnie.
Ma: Ty mnie też.- spojrzał na nią zdenerwowany i wyszedł.
Mi: Przepraszam.
J: Zasłużyłem sobie na takie traktowanie.
Mi: Daj spokój. Ja też sobie zasłużyłam na to co mnie spotkało.
J: Żartujesz sobie ze mnie? Jesteś jedyną osobą, która tak się stara. Jesteś najsilniejszym człowiekiem na świecie. Nie dość, że urodziłaś się prawie martwa i cudem udało ci się przeżyć, to przez te osiemnaście lat spotkało cię więcej nieszczęść niż, całą drużynę razem wziętą. Po mimo wszystkich przeciwności losu nie poddałaś się i cały czas pomagałaś innym. Wiesz ile ludzi poddało by się już przy tym, jak omal nie zginęłaś razem ze swoimi dziadkami? Pamiętasz? Też chciałaś się poddać. Ale los sprawił, że masz wspaniałych przyjaciół, którzy by ci nie pozwolili zrobić nic niemądrego. Pamiętasz jak poszłaś do łazienki, zamknęłaś się w niej i siedziałaś z żyletką w ręku? Nie poddałaś się. Zadzwoniłaś do mnie i poprosiłaś, żebym przyjechał. Mogłaś się poddać. Nie zrobiłaś tego. Pamiętasz twoje zaburzenia łaknienia? Było ci ciężko. Wiele osób cięło się przez to jakie zmiany zaszły w ich ciałach. A ty się wzięłaś za siebie. Chciałaś dać radę i dałaś. Zobacz jak teraz pięknie wyglądasz.- uśmiechnęła się przez łzy, które spływały jej po policzkach. Bawiła się kciukami. Zawsze tak robiła, kiedy się denerwowała. Wpatrywała się w swoje palce. Chwyciłem jej podbródek w dwa palce i zmusiłem do tego, żeby na mnie spojrzała.
J: Nie mów nigdy więcej, że sobie na coś takiego zasłużyłaś. Jeśli ktoś zasłużył, to tylko ja. Ja bym nie dał rady. Jesteś piękną, silną i uzdolnioną kobietą. Musiałaś wcześnie dorosnąć. Los był dla ciebie nie sprawiedliwy. Nigdy się nie poddawaj, bo zawiedziesz wszystkich dookoła i przede wszystkim samą siebie i twojego tatę. Odziedziczyłaś po nim wszystkie jego zalety i dołożyłaś do tego swoje własne. Nie ma na świecie drugiej tak wspaniałej osoby jak ty. Pamiętaj o tym.
Jo: Facet dobrze gada.- przestraszył nas. Michelle szybko otarła policzki i odsunęła się ode mnie.
Jo: Sorki. Nie chciałem was przestraszyć.
J: Spoko. Josh. Ciebie też powinienem przeprosić. To ty zasługujesz na Michelle, nie ja. Wybacz, że tak późno to zrozumiałem. W zasadzie przyszedłem się pożegnać. Wyjeżdżam do Nowego Yourku. Będę tam studiował. Co prawda wyjeżdżam dopiero w drugim tygodniu września, ale nie miałem pewności, czy cię wtedy zastanę.- zwróciłem się do dziewczyny. Pokiwała głową po czym wstała i mocno mnie przytuliła. Byłem nieźle zdziwiony. Po chwili odwzajemniłem uścisk i wtuliłem twarz w jej włosy. Staliśmy tak parę chwil po czym odsunęliśmy się od siebie. Ucałowałem ją w czoło i ruszyłem do drzwi. Zostawiłem ich i już po minucie byłem na zewnątrz. Łapałem już za klamkę od furtki kiedy usłyszałem ponownie otwierające się drzwi wejściowe. Zobaczyłem w nich Michelle.
Mi: Wybaczam.- powiedziała delikatnie się uśmiechając. Kiwnąłem głową w geście podziękowania i ze słabym uśmiechem ruszyłem dalej. Cieszyłem się, że zdecydowałem się tutaj w końcu przyjść. Kiedy wróciłem do domu Cleo patrzyła na mnie wyczekując, aż coś powiem.
J: Wybaczyła mi.- powiedziałem i z moich oczu popłynęły łzy. Siostra podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
C: Tego się nie spodziewałam.- wyszeptała, a ja mógłbym powiedzieć to samo.
*Danielle*
J: Michelle czuje się już dobrze. Niall też nie narzeka. Możecie być spokojni.
Li: Zayn dzwonił w ciągu dnia. Z Michelle na pewno wszystko okey?
J: Tak. El dała jej ten magiczny koktajl, chłopcy nakarmili ją dużą ilością witamin i cukru i dopilnowali, żeby spała. Jutro wybieramy się z dziewczynami na zakupy.
Lou: El polubiła Michi?
J: Tak. Tak mi się przynajmniej wydaje. Siedziały dzisiaj i gadały ze sobą chyba z dwie godziny i Eleanor wróciła w dobrym humorze, więc raczej nie żywi do niej żadnych negatywnych emocji.
H: To dobrze. Bałem się trochę o to. Najważniejsze jest, że już wszystko okey.
J: Zgadzam się. A teraz się z wami żegnam, ponieważ wybieram się do łazienki. Miłej nocy panowie.
-Dobranoc!- powiedzieli równocześnie i się rozłączyli.
El: I co u nich?- spytała wchodząc do pokoju.
D: Wszystko okey. Martwili się o Michelle i Nialla.
El: Nie dziwię im się. Też się o nich martwiłam. Dobrze, że już z nimi w porządku.
D: Ciekawe jak nam pójdą jutrzejsze zakupy.- powiedziałam spoglądając na nią badawczo.
El: Na pewno będziemy się dobrze bawić. Przyjaciółki tak mają. Mam rację?- spytała i obie się zaśmiałyśmy.
___________________________________________________________
Hej Kochani! Przybywam z nowym rozdziałem. Jak wam się podoba? Nie wyszedł tak jak chciałam i nie mogłam przez niego przebrnąć. Co wy na to, że Michi wybaczyła Chris'owi? Czekam na odpowiedzi i opinie w komentarzach ;)
UDAŁO NAM SIĘ POBIĆ REKORD ODTWORZEŃ!!! Kto się cieszy?
Pozdrawiam
Ola :)
p.s. Dziękuję bardzo stronie Jaram się Niallem z One Direction, a tobie nic do tego. za pomoc w rozpowszechnianiu bloga. Każda pomoc się przydaje ;)