* Michelle *
Zasnęłam może na pół godziny. Kiedy się obudziłam już świtało. Harry leżał na plecach i już mnie nie przytulał co mnie ucieszyło. Wstałam z łóżka i za pomocą telefonu, oświetlając pokój zebrałam z niego wszystkie swoje rzeczy. Już dzisiaj mogę wyjechać. Nie mam kaca, co mnie trochę dziwi. Kiedy miałam pewność, że zabrałam każdy mój ciuch, złapałam za torbę i poszłam do pokoju Gemmy. Tam zapaliłam jedną z nocnych lampek i położyłam moje manatki na łóżku. Wszystko ładnie poskładałam i zostawiając jedynie świeżą bieliznę i czyste ubrania, zamknęłam torbę. Spojrzałam na telefon. Przyszła mi jakaś wiadomość. Szybko ją otworzyłam i odczytałam jej zawartość.
Mich. Błagam. Pomóż mi. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Powiedz, że nie śpisz. Błagam, przyjedź. N.
Serce trochę mi przyspieszyło i zaczęłam szybciej oddychać. Zrzuciłam z siebie koszulkę kuzynki i ubrałam naszykowany zestaw. Znalazłam tylko jakąś kartkę i długopis i napisałam krótką wiadomość do Harry'ego.
Hazz, nie lubię pożegnań. Wyjechałam wczesnym rankiem. Nie dzwoń do mnie. Muszę trochę ochłonąć i poukładać sobie kilka spraw.
Kocham cię żabo.
M.
Weszłam jeszcze na chwilę do jego pokoju i zostawiłam kartkę na komodzie przy drzwiach. Spojrzałam na kuzyna i czym prędzej wyszłam z domu. Chwyciłam telefon do ręki i wybrałam numer Niallera. Kiedy tylko usłyszałam, że odebrał zaczęłam mówić.
J: Niall. Gdzie dokładnie mieszkasz?- powiedziałam w pośpiechu wsiadając do auta. Otworzyłam bramę specjalnym pilotem i wyjechałam z posiadłości.
N: Jak jedziesz. Od Hazzy. Skręć. W lewo. I to jest. Trzecia ulica. Na prawo. Piaty. Piąty dom po lewej.
J: Okej. Już jadę. Trzymaj się kochanie.- powiedziałam pełna troski i obaw. Jego głos był taki niewyraźny. Kiedy tylko dotarłam na miejsce, wyskoczyłam z samochodu i pobiegłam do domu mojego przyjaciela. Nie bawiłam się w żadne pukanie do drzwi i po prostu je otworzyłam.
J: Niall?
N: Na lewo. Salon.- usłyszałam jego głos i pobiegłam we wskazane miejsce. Zobaczyłam go siedzącego na podłodze, opartego o kanapę. W ułamku sekundy znalazłam się przy nim i zapaliłam lampkę stojącą na stoliku. Wyglądał strasznie. Był blady, miał podkrążone oczy i cały był spocony. Oczy miał mocno przekrwione i cały czas przymrużone. Dotknęłam jego policzków i czoła i szczerze się przeraziłam.
J: Jezus Maria. Niall. Co ci jest? Jesteś gorący.- powiedziałam i rozejrzałam się po pokoju. Dopiero teraz zauważyłam butelki po alkoholu i pudełko po jakiś tabletach.
J: Jezu święty. Dzwonię o pogotowie.- chwyciłam za telefon, ale chłopak mi go wytrącił z ręki.
N: Nie. Proszę. Nie chcę. Pomóż.- zaczął płakać. Podniosłam go z podłogi i zaciągnęłam do łazienki, którą znalazłam. Nachyliłam go nad sedesem i przytrzymując go za włosy, włożyłam mu palec do ust. Nie musiałam się jakoś szczególnie starać, żeby wywołać odruch wymiotny, jak i same wymioty. Łzy spływały mi po policzkach. Co go doprowadziło do takiego stanu? Czemu chciał się zabić?
J: Co ci strzeliło do głowy? Czy ty jesteś nie mądry?- pytałam łkając, mając świadomość, że jeśli nie zadziałam wystarczająco szybko, stracę przyjaciela. Kiedy przestał wymiotować, po raz drugi wepchnęłam mu palec do buzi. Musiał zwrócić wszystko, co miał w żołądku. Udało mi się wywołać kolejne wymiociny. Jeszcze kilka razy powtórzyła się ta czynność.
J: Rzygaj Niall. Rzygaj, błagam.- powiedziałam ocierając mokre policzki rękawem koszuli. Wzięłam do ręki kubeczek na szczoteczki i wyrzuciłam z niego całą zawartość. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą i napełniłam kubeczek do pełna. Podałam go chłopakowi i kazałam mu wypić. Kiedy to zrobił, powtórzyłam czynność jeszcze kilka razy. Wiedziałam, że im więcej płynów w niego wleję, tym lepiej oczyszczę jego żołądek. Kiedy był już w stanie sam przytrzymać się kibla wróciłam po telefon i nie wiedziałam po kogo mam zadzwonić. Wróciłam do łazienki i spojrzałam na chłopaka.
J: Mieszkasz sam?- spytałam kiedy nie wymiotował.
N: Z-zayn. Mieszka tutaj.- to mi wystarczyło. Wybrałam numer Malika i włączając głośnik położyłam telefon na umywalce, po raz kolejny wywołując wymioty uu blondyna. Mulat odebrał po trzecim sygnale.
Z: Michi? Stało się coś?- spytał.
J: Zayn! Wracaj natychmiast do swojego domu! Szybko! Potrzebuję twojej pomocy! Błagam! Pospiesz się!
Z: Za pięć minut będę.- rozłączył się i tak jak obiecał zjawił się po danym czasie w mieszkaniu.
Z: Michi?!
J: Łazienka!- krzyknęłam i znowu włożyłam palec do ust Irlandczyka. Po policzkach nadal spływały mi łzy. Nie miałam już siły.
Z: Co tu się?
J: Próbował się zabić.- powiedziałam znowu zaczynając szlochać.- Wziął całe pudełko jakiś tabletek i poił je piwem. Zayn. Błagam cię.- chłopak bez słowa przejął moje obowiązki, a ja usiadłam na podłodze. Po chwili jednak wstałam i opłukałam brudną rękę, pod ciepłą wodą.
J: Sprawdź czy ma gorączkę.- powiedziałam drżącym głosem i chłopak wykonał moje polecenie.
Z: Jest ciepły, ale to nie więcej jak trzydzieści osiem stopni.- jego głos też drżał i po jego policzkach spłynęło już kilka łez.- Czemu nie zadzwoniłaś na pogotowie?
J: Błagał mnie, żebym tego nie robiła, a nie było czasu na wykłócanie się o takie rzeczy, więc sama się nim zajęłam.- powiedziałam i odkręciłam wodę w wannie. Widziałam, że blondyn już naprawdę nie ma czym wymiotować.
Z: Jak tu trafiłaś? Skąd wiedziałaś, że coś mu jest?
J: Napisał do mnie sms-a. I tak już nie spałam, bo...- zawiesiłam się nie wiedząc co teraz powiedzieć.- Bo, chciałam już wyjeżdżać i pakowałam ostatnie rzeczy.- chłopak pokiwał głową i mocniej zacisnął palce na włosach blondyna.
Z: Ty pierdolony kretynie...- powiedział przez zaciśnięte zęby.-Wstawaj. Musimy cię umyć. Wstawaj powiedziałem!-wrzasnął tak głośno i gwałtownie, że aż podskoczyłam. Wspólnymi siłami postawiliśmy chłopaka do pionu. Zayn go przytrzymał, a ja zdejmowałam ubrania. Już chyba nie mógł ich założyć więcej. Zdjęłam bluzę, Koszulę i zostawiłam na nim samą bokserkę. Ze spodniami poszło mi szybciej, ale wyplątać jego zwiotczałe nogi z materiału nie było prostym zadaniem. Kiedy już się z tym uporałam włożyliśmy go do wanny i kiedy Zayn sprawdzał, czy woda nie jest za gorąca ściągnęłam z siebie koszulę i spodnie. Mulat trochę się zdziwił, co nie było dla mnie zaskoczeniem.
J: Jeśli możesz wynieś moje ubrania i telefon na zewnątrz.- powiedziałam i podałam mu zwinięte w kłębek ciuchy. Chłopak wykonał moje polecenie i zanim zdążył wrócić, zamknęłam za nim drzwi. Wzięłam do ręki słuchawkę od prysznica i zaczęłam opłukiwać Nialla. Zayn chyba zrozumiał o co mi chodziło i wrócił do pomieszczenia w samych bokserkach.
Z: Zadzwoniłem do mojego kuzyna. Zaraz tu będzie.
J: Jeśli uda mu się wydobrzeć, to jedzie ze mną. Nie spuszczę go z oka i muszę z nim porozmawiać.- powiedziałam pociągając nosem.
Z: Jadę z wami.
J: Dobrze. Pomieszkacie trochę u mnie. Ja tu wracam za niecały tydzień, na urodziny cioci.
Zmniejszyłam strumień wody i zaczęłam obmywać twarz Horana. To go trochę otrzeźwiło i zaczął kontaktować ze światem żywych.
J: Zayn, posadź go tak, żeby miał głowę między kolanami.- kiedy Malik posadził Irlandczyka w takiej pozycji podłożyłam mu słuchawkę do ust i powoli zaczęłam mu płukać buzię.
J: Niall. Słyszysz mnie?- pokiwał głową.- Jak się czujesz?
N: Fatalnie.
J: Lepiej niż gdy do ciebie przyjechałam?- znowu pokiwał głową.- Siedź spokojnie.- powiedziałam i znowu oblałam mu twarz. Zmoczyłam całą jego głowę i obmyłam resztę ciała.
J: Zayn. Pomóż.- Niall z naszą pomocą wyszedł z wanny, ale nadal nie był w stanie utrzymać się o własnych siłach na nogach.- Trzeba go przebrać.-rzuciłam do Zayna, na co pokiwał głową. Zaczęłam zsuwać chłopakowi bokserki, ale wyraźnie się sprzeciwiał strasznie się kręcąc.
J: Niall. Błagam. Nie utrudniaj.- powiedziałam zrezygnowana. Złapałam do ręki jeden ręcznik i obwiązałam go nim w pasie, żeby czuł się bardziej komfortowo. Kiedy już jego sfera intymna była zakryta, mocno pociągnęłam jego majtki w dół. Zaraz po tym ściągnęłam z niego podkoszulkę i zaprowadziliśmy go do jego sypialni.
J: Daj mi jakieś ubrania.- powiedziałam i poszłam na chwilę do łazienki po drugi ręcznik. Wróciłam i porządnie osuszyłam chłopaka.- Niall. Usiądź na chwilę. Wytrę ci plecy.- blondyn podniósł się przy naszej pomocy i usiedział tak, dopóki nie skończyłam danej czynności.
Z: Tu masz bokserki. Przytrzymać go?- pokiwałam głową i Zayn podniósł chłopaka do pozycji stojącej. Szybko uporałam się z bielizną Irlandczyka i chwyciłam do ręki spodnie. Naciągnęłam je jak najszybciej mogłam, bo widziałam, że Malik już traci siłę.
J: Połóż go i spakuj wam najpotrzebniejsze rzeczy.- rzuciłam do Mulata i złapałam koszulę, którą mi podał.
N: Michelle... Przepraszam.- chłopak się po prostu rozpłakał, a mnie napłynęły kolejne łzy do oczu.
J: Trzymaj mnie mocno teraz.- powiedziałam kładąc sobie jego ręce na mojej tali.- Trzymasz?- pokiwał głową, a ja zaczęłam przekładać koszulę przez jego głowę.- Daj mi jedną rękę i siedź dalej.- szybko uwinęłam się z jego rękawami i chłopak był gotowy. Spojrzałam na siebie i zaczęłam się zastanawiać gdzie są moje ubrania. Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam, że leżą na komodzie. Podeszłam do szafki i szybko nałożyłam na siebie ciuchy. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła piąta. Musimy się zbierać, żeby nikt nas nie zatrzymał.
J: Zayn? Jesteś gotowy?- spytałam wychylając się z pokoju.
Z: Jeszcze dziesięć minut.- odpowiedział i podeszłam do Nialla.
J: Coś ty najlepszego zrobił?- szepnęłam czule i przeczesałam mu włosy dłonią. Dalej płakał. Wzięłam jego twarz w dłonie i kciukami starłam słone kropelki spływające po jego policzkach.
J: Spokojnie... No już... Uspokój się... Cichutko...- powiedziałam i przytuliłam go do siebie. Głaskałam go po plecach i czekałam aż się uspokoi. Po kilku minutach siedział i już tylko pociągał nosem. Do pokoju wszedł Zayn ze spakowaną sporą torbą.
Z: Chyba wszystko wziąłem. Spakowałem ciuchy zarówno dla mnie jak i dla niego. Zabrałem dokumenty i wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Możemy jechać.
J: Pomóż mi.- powiedziałam, podnosząc blondyna.
Z: Ja go wezmę. Ty trzymaj torbę.- pokiwałam głową i Zayn przerzucił sobie chłopaka przez ramię. Podał mi jeszcze klucze i kiedy wyszliśmy z mieszkania zamknęłam drzwi. Wsiedliśmy do mojego samochodu i ruszyliśmy. Malik siedział z Horanem na tylnych siedzeniach, żeby mieć go na oku. Po dwóch godzinach drogi, zapaliła mi się rezerwa, więc musiałam podjechać na stację. Niall spał, a Zayn wysiadł razem ze mną. Napełniłam bak do pełna i poszłam zapłacić.
Z: Michelle. Nie wziąłem ze sobą portfela z samochodu. Zapłacisz za mnie?
J: Głupie pytania zadajesz. Bierz co chcesz.- powiedziałam i potarłam ręką o policzek. Kiedy staliśmy już przy kasie, poprosiłam o kawę i zapłaciłam za całe zakupy. Wróciliśmy do auta i szybko okryliśmy Niallera kocem. Wypiłam swoją kawę, Zayn usiadł na fotelu pasażera i ruszyliśmy w dalszą drogę. Po upływie pół godziny Zayn również smacznie spał. Całe szczęście, że dostarczyłam do swojego organizmu kofeinę, bo mogłoby się to skończyć wypadkiem. Po nie całych dwóch godzinach wjechałam na podjazd mojego domu. Otworzyłam garaż i do niego wjechałam, bo widziałam kilku paparazzi. Spojrzałam na zegarek i było za dwadzieścia ósma.
J: Zayn...- powiedziałam stosunkowo cicho, ale chłopak nie zareagował. Pokręciłam głową i wysiadłam z samochodu zamykając drzwi garażowe. Weszłam do mieszkania drzwiami, łączącymi kuchnię z miejscem na samochody. Kuchnia była pusta, więc poszłam dalej. Sprawdziłam salon. Pusto. Weszłam na piętro i udałam się do pokoju mojego brata. Siedział na łóżku i miał twarz schowaną w dłoniach. Nawet nie zauważył, że tu weszłam. Zapukałam w futrynę i chłopak gwałtownie podniósł głowę. Spojrzał na mnie i w ułamku sekundy stał przy mnie mocno mnie przytulając.
Ma: Martwiłem się o ciebie. Gdzieś ty była? I co mają znaczyć te zdjęcia z Harrym? I co ty tutaj robisz o tak wczesnej porze?- powiedział szlochając.
J: Przepraszam, że się nie odzywałam.- powiedziałam i po moich policzkach kolejny już raz poleciały łzy.
Ma: Już. Spokojnie.- powiedział i odchylając się przejechał dłonią po mojej twarzy, upewniając się, że jestem cała i zdrowa.- Co to za zdjęcia? O co z nimi chodzi i czy to dlatego Josh nas nie odwiedza od czasu twojego wyjazdu?
J: Nie, on jest pokłócony z Anną. A ja... Ja muszę udawać dziewczynę Harry'ego, bo mamy ze sobą za dużo wspólnego. Dwuznaczne sytuacje. Za często się przytulaliśmy i na koncercie Ed'a wyglądaliśmy jak para. Ale błagam. Później ci wszystko wytłumaczę. Teraz potrzebuję twojej pomocy. Niall chciał się zabić.- powiedziałam i z oczu wypłynęło mi kilka słonych kropelek.
Ma: Co?!- spojrzał na mnie i widać po nim było, że jest w niemałym szoku.
J: Jest w moim samochodzie. Zayn też przyjechał. Ale obaj śpią. Pomożesz mi?
Ma: Jasne. Chodź.- złapał mnie za rękę i pociągnął mnie w kierunku garażu. Zayn nadal spał, ale budzeniem zajęłam się ja.
J: Zayn. Zayn wstawaj. Zayn.- z każdym słowem mówiłam coraz głośniej. W pewnym momencie pocałowałam go w policzek i to momentalnie podziałało. Chłopak otworzył oczy i rozejrzał się po samochodzie.
J: Wstawaj. Jesteśmy u mnie w garażu.- spojrzałam na Martina, który już niósł Niallera na rękach.- Pomóż mi z torbami.
Wzięliśmy wszystkie rzeczy z samochodu i poszliśmy na piętro. Martin właśnie przykrywał blondyna kocem. To był pokój, który niegdyś zajmowała nasza babcia. Był w starym stylu i całkowicie odróżniał się od reszty, ale nie chcieliśmy nic w nim zmieniać. Do tego przy drzwiach stało jeszcze bujane krzesło. Zaniosłam swoje rzeczy do mojego pokoju i wróciłam do Irlandczyka.
J: Zayn, możesz zająć pokój ten co poprzednio. Ja zostanę z Niallem. Chce z nim porozmawiać jak się obudzi.- chłopcy pokiwali głowami i wyszli z pokoju.
*Harry*
Obudził mnie silny ból głowy. Otworzyłem oczy i jasne promienie słoneczne mnie chwilowo oślepiły. Zamrugałem kilka razy i podparłem się na łokciach. Spojrzałem na drugą część łóżka i nie było tam Michelle. Dziwne, przecież ona nigdy nie wstaje o tej porze. Wstałem z łóżka i walcząc z lekkimi zawrotami głowy sprawdzałem każdy pokój po kolei. Michelle nigdzie nie było. Wróciłem do pokoju i się po nim rozejrzałem. Stop. Gdzie są jej rzeczy? Spojrzałem na komodę przy drzwiach i do niej podszedłem. Przeczytałem jej treść i nie wiedziałem co mam zrobić. Czemu tak nagle wyjechała i czemu zabroniła do siebie dzwonić? Czy chodzi jej o to co stało się w nocy? Jasna cholera. Wiedziałem. Wiedziałem, że mi nie wybaczy. Do jasnej cholery. Co ja narobiłem?! Stanąłem na środku pokoju i głośno wrzasnąłem co sprawiło mi ogromny ból, poprzez nadwrażliwość na dźwięki. Wziąłem do ręki telefon i wybrałem numer Zayna.
Z: Halo?
J: Zayn, błagam, przyjedź do mnie. Michelle wyjechała. Boję się, że to przeze mnie.
Z: H-harry. Spokojnie. Michelle jest u siebie w domu.
J: S-skąd wiesz?- spytałem zdziwiony.
Z: Bo... Jestem tu razem z nią.
J: C-co?! Czemu mi nic nie powiedziałeś? I czemu pojechaliście tak wcześnie? Zayn do cholery, co to ma znaczyć?- naprawdę się wkurzyłem.
Z: Harry... Niall w nocy chciał się zabić.
J: Że co proszę?- powiedziałem nie wierząc w to co usłyszałem.
Z: Zadzwonił w nocy do Michi. Na całe szczęście nie spała i szybko do niego przyjechała. Zadzwoniła po mnie i razem doprowadziliśmy Nialla do w miarę normalnego stanu... Człowieku... Nie wiem co mu do głowy przyszło... Łyknął całe pudełko jakiś tabletek i popił piwem. Nawet nie wiem, co to za pigułki były. Całe szczęście, że Michelle od razu wywołała u niego wymioty... Zabraliśmy go do Londynu, Mich chce go mieć cały czas na oku.
J: Jadę do was.
Z: Nie! Harry, nie. To nie jest dobry pomysł. Jeśli tu przyjedziesz media na pewno się zorientują i będą nękać Michelle. Daj jej trochę wytchnienia. Niall potrzebuje spokoju, który ma tutaj zapewniony. Poza tym. Pomyśl, jak będzie się czuł Josh, musząc cię oglądać po tym jak całowałeś się z jego dziewczyną...
Kurwa... Chłopak ma rację... Ja sam czułbym się niezręcznie
Z: Jesteś tam?
J: Tak. Masz rację. Tylko informuj mnie na bieżąco.
Z: Wiadomo.
J: Dzięki. To ja już nie przeszkadzam..
Z: Nie przeszkadzasz. Jak było na imprezie?
J: Chyba dobrze. Ale trochę za dużo wypiłem i Michi musiała mnie ogarniać. A teraz mam wielkiego kaca. A co u ciebie?
Z: U mnie okey. Jestem tylko trochę zmęczony, bo spałem może dwie godziny.
J: To idź się połóż może, co?
Z: Zaraz pójdę.
J: A jak Niall?
Z: Całą drogę przespał i teraz też śpi. Pewnie prędko się nie obudzi. Musi być wycieńczony godzinnym rzyganiem.
J: Aż tyle tego było?
Z: Nie wiem, ale chcieliśmy mieć pewność, że wszystko wydali. Michi cały czas z nim siedzi. Nie wiem jak ona wytrzymuje.
J: Czekaj. O której u was była?
Z: Tak z pół godziny przede mną. Czyli pewnie przed czwartą, albo zaraz po. Czemu pytasz?
J: Kto prowadził?
Z: No, Michelle. Harry, co się stało?
J: Stary. Ona jest już dwadzieścia cztery godziny na nogach. W dodatku prowadziła po alkoholu. Boże święty... Wiesz co wam się mogło stać?
Z: Nie wyglądała na zmęczoną. Fakt. Wypiła jedną mocną kawę po drodze, ale myślałem, że po prostu nie zdążyła jej wypić w domu.
J: Źle myślałeś... No nic. Nie twoja wina. Nie wiedziałeś... Czemu właściwie pojechałeś z nimi?
Z: Wolałem być z nią na wszelki wypadek. Gdyby Niallowi znowu się pogorszyło, sama nie dała by rady. Nie byłaby w stanie się skupić na drodze. Bałbym się o nich i nie darował bym sobie, gdyby coś im się stało.
J: Rozumiem.. Dziękuję... Kiedy wrócicie?
Z: Nie wiem... Ale na wywiad na pewno będziemy. No chyba, że trzeba go będzie odwołać jeśli Niall do siebie nie dojdzie.
*Niall*
Czułem okropny ból głowy i mdłości. Obudziły mnie czyjeś głosy. Otworzyłem oczy i zobaczyłem śpiącą na krześle Michelle. Jeden głos z całą pewnością należał do Zayna, a drugi pewnie do Martina. Tylko gdzie ja do cholery jestem? Widzę ten pokój pierwszy raz. Podniosłem się do pozycji siedzącej i od razu tego pożałowałem, bo zakręciło mi się w głowie. Wstałem i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Upadłem na kolana i złapałem się za głowę.
Mi: Niall?- spytała zaspana i szybko do mnie podeszła.- Co się stało? Czemu wstałeś?
J: M-muszę do toalety.- powiedziałem i przeraził mnie mój własny głos. Miałem straszną chrypę i gardło bolało jak cholera przy każdym wypowiedzianym słowie.
Mi: Chodź. Zaprowadzę cię.- powiedziała i pomogła mi wstać.
J: Gdzie jesteśmy?
Mi: U mnie w domu.
J: Co się stało?
Mi: To akurat ty mi później wytłumaczysz.- otworzyła drzwi i wyszliśmy na korytarz. Cały czas miałem mroczki przed oczami i naprawdę ciężko było mi się utrzymać na nogach. W pewnym momencie poczułem, że ktoś mnie łapie pod drugi bok. Spojrzałem w jego stronę i ujrzałem Zayna. Czy była tu też reszta zespołu? A może to tylko jakiś dziwny sen? Zorientowałem się, że jestem już w łazience. Spojrzałem na Michi i na Zayna.
J: Wyjdźcie, proszę.
Z: Stary, ty ledwo idziesz przy naszej pomocy.
J: Niech chociaż Mich wyjdzie.- powiedziałem zmagając się tym samym z bólem.
Mi: Dobrze, ale Zayn cię trzyma.- dziewczyna wyszła z pomieszczenia i zamknęła za sobą drzwi. Zayn trzymał mnie pod ramionami, a ja załatwiałem swoje potrzeby fizjologiczne. Kiedy myłem ręce Malik nadal mnie podtrzymywał. Wyszliśmy z łazienki i Michi od razu podchwyciła mnie pod bok. Dopiero teraz jej się przyjrzałem.
J: Boże święty...
Mi: Co się stało?
J: Wyglądasz strasznie. Co ci jest?
Mi: Nie przejmuj się. Ty wyglądasz lepiej, więc nie masz się o co martwić. Weszliśmy do pokoju i przyjaciele posadzili mnie na kanapie.
Mi: Lepiej się połóż i śpij dalej.- powiedziała do mnie i przyłożyła rękę do mojego policzka. Usiadł na krześle i przetarła twarz rękoma. Zayn wyszedł z pokoju po drodze głaszcząc Michi po ramieniu i całując ją w czubek głowy. Leżałem tak, patrząc na przyjaciółkę i w końcu odpłynąłem do krainy Morfeusza.
_________________________________________________________
Co Wy na taki obrót sytuacji? Jakoś tak było mało Nialla, więc postanowiłam trochę przy nim namieszać. Jak myślicie- dlaczego chciał ze sobą skończyć?
Pozdrawiam i czekam na propozycje
Ola : )
Kurczę, biedny Nialler -.-
OdpowiedzUsuńDobrze, że zadzwonił do Michi, bo mogło z nim być kiepsko.
Michi też ma się nie najlepiej. Mam nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży ;)
Czekam na następny ;)