24 marca 2013

Rozdział 10- Nie mów nikomu gdzie jesteśmy.

* Zayn* 

Louis z Harrym nagle wyjechali. I to w zasadzie nikomu nic nie mówiąc. Tomlinson napisał tylko, że się odezwą. Ale mija tydzień i nadal ani słowa. Nie odbierają telefonów. Nie można ich w żaden sposób znaleźć. BooBear jako jedyny zna mój sekret. Niniejszym jestem biseksualny. Już od dawna czuję coś do Loczka, ale boję się mu to wyznać. Hazz co prawda przyznał się publicznie do tego, że jest bi, ale skąd mogę wiedzieć czy odwzajemnia moje uczucia. Nie chcę go stracić, a tym bardziej nie chcę zepsuć naszych relacji. Odchodzę już od zmysłów nie wiedząc co się z nimi dzieje.

*Liam*

Zayn ostatnimi czasy bardzo dziwnie się zachowuje. Po wyjeździe Hazzy i Lou jest jeszcze gorzej. Rozumiem, że może się o nich martwić. Rzeczywiście dziwnie postąpili nic nikomu nie mówiąc. Dan mówi, że Zayn wygląda jej na nieszczęśliwie zakochanego. Może ma rację. To w końcu ona ma ten kobiecy instynkt. Ale skoro Zayn jest zakochany czemu nic mi nie powiedział? Jesteśmy przecież najlepszymi przyjaciółmi...

*Niall*

Siedziałem spokojnie w domu rodzinnym  w Irlandii i przeglądałem różne portale internetowe. Nie było tam w sumie nic ciekawego ale jeden nagłówek zwrócił moją uwagę.
Harry Styles i Louis Tomlinson z One Direction zaginęli.

Szybko wcisnąłem link i zacząłem czytać.

Harry Styles (18) i Louis Tomlinson (20) tydzień temu zaginęli bez śladu. Nikt nie ma pojęcia gdzie mogli się podziać. Fanki żyją w strachu i smutku. Nikt nie widział chłopców od czasu ich wyjazdu. Wiadome jest tylko, że tych dwoje wsiadło z dużymi torbami podróżnymi do auta Tomlinsona i odjechało bezpowrotnie. Czyżby jednak słynny bromance Larry Stylinson był prawdziwy?
Czy ta dwójka ma coś do ukrycia?
Kiedy i czy w ogóle wrócą do zespołu?

Co się z nimi dzieje? 
Kto i kiedy wyjawi nam prawdę?
Być może już niedługo się tego dowiemy.

Momentalnie rzuciłem się do telefonu. Wykręciłem doskonale sobie znany numer Loczka i zadzwoniłem nerwowo krążąc po pokoju.
Jeden sygnał- nic
Drugi sygnał- nic
Trzeci sygnał- nic
Czwarty, piąty - i nic
Szósty- nadal nic. Kiedy już miałem się rozłączyć usłyszałem ten zachrypnięty głos.
J: Jezu ! Harry! Nareszcie! Człowieku, co się dzieje?! Gdzie ty? Gdzie wy jesteście?
H: Niall! Spokojnie. Ani mnie ani Lou nic nie jest. Jesteśmy u mojego kuzynostwa. Opowiadałem ci o nich. Wrócimy razem z tobą. Znaczy się w tym samym terminie co ty z Irlandii. Bardzo się za nimi stęskniłem i chcę spędzić z nimi trochę czasu. Tylko, Niall...
J: Tak?- spytałem zatroskany chociaż już trochę spokojniejszy.
H: Nie mów nikomu gdzie jesteśmy. Jeśli moja mama się o tym dowie...
J: Dobrze Hazz. Nikomu nie powiem. Masz moje słowo. Po prostu się martwiłem.- i w tym momencie usłyszałem jak jakaś dziewczyna o pięknym głosie śpiewa. I chyba krzyknęła coś w stylu: Hazz, ubierz się! Zacząłem się śmiać.
H: Zaraz. Pogadaj z Niallerem. To on mnie wyrwał z łazienki.
Dz: Boziu. Daj mi go. Halo?- odezwała się już do mnie.
J: Hej. Tu Niall. Z kim mam przyjemność?- spytałem przyjaźnie, słysząc jej ciepły głos.
Dz: Michelle. Kuzynka Hazzy. Dużo o tobie słyszałam, a raczej czytałam.- zaśmialiśmy się oboje.
J: W takim razie miło mi cię poznać Michelle.
Mi: Mów mi Michi.- zaśmiała się uroczo.
J: Okej Michi. Czy Harry z Lou nie roznieśli ci jeszcze domu?
Mi: Nie- znowu się zaśmiała, a ja razem z nią.- Co tam u ciebie głodomorku?
J: No nie, o tym też ci powiedział?
Mi: Mhm. W zasadzie to chyba dużo o was wiem.
J: Dobra, to dawaj. Mów, co o mnie wiesz.
Mi: Nazywasz się Niall James Horan, masz 19 lat, jesteś szatynem, ale farbujesz się na blond. Masz błękitne oczy i nosisz aparat na zębach. Uwielbiasz jeść, a twoją ulubioną knajpą jest Nandos. Świetnie grasz na gitarze i masz wspaniały głos, co mogę teraz usłyszeć. Twoim idolem przed przesłuchaniami do X-Factora był Justin, nie wiem jak jest teraz. A taka rzecz zupełnie od mnie. Kocham twój śmiech!
J: Dzięki- znowu się roześmialiśmy.- Co jak co, ale rzeczywiście dużo wiesz. Musze przyznać, że masz świetny głos. Harry mi o tym nie wspominał. Słyszałem jak śpiewasz, zanim wydarłaś się na Harry'ego. Co to była za piosenka?
Mi: Mój chłopak ją dla mnie napisał. Chcemy ją razem nagrać. Jak już to zrobimy na pewno się o tym dowiesz.
J: Okej, chętnie bym posłuchał twojej płyty, bo coś czuję, że tych piosenek będzie więcej.

*Michelle*

J: Fajny ten Nialler.- powiedziałam do już ubranego Loczka.
Jo: Kto to ten cały Nialler?- spytał biorąc mnie z zaskoczenia i przerzucając sobie przez ramię. Od razu zaczęłam się śmiać.
J: A co zazdrosny? No postaw mnie już.- mówiłam cały czas się śmiejąc.
Jo: Harry, kto to był? Ten Niall?
H: Stary. Przewrażliwiony się robisz- zaczął się śmiać razem ze mną.- Niall to mój przyjaciel. Śpiewa razem ze mną w zespole.- oboje nie mogliśmy pohamować śmiechu.
Jo: Ha.Ha. Ha. Bardzo śmieszne.- chłopak postawił mnie na ziemi, podszedł do radia i je pod głosił. Leciał akurat mój ulubiony kawałek. Ed Sheeran- Give me love. Ukłonił się przede mną nisko i wyciągnął rękę.
Jo: Zatańczy panienka ze mną?- pokiwałam twierdząco głową wciąż się śmiejąc i zaczęliśmy tańczyć. Dobrze wiedziałam co zamierzał. Lewą dłonią chwycił moją prawą rękę, a prawą dłoń położył na mojej talii. Poprowadził mnie do walca. Mój ulubiony taniec.

____________________________________________________________
A o to 10 rozdział. Krótki ale zawsze lepsze coś niż nic. Proszę o komentarze...

Pozdrawiam
Ola

Rozdział 9- Powiedziałem coś nie tak?

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

*Michelle*

Nareszcie skończyliśmy. Co prawda jesteśmy cali umazani w farbie, ale altana wygląda super. Trochę jak w "Zmierzchu".
Jo: Trochę jak ze zmierzchu, co?
J: Właśnie o tym pomyślałam.- zaśmialiśmy się oboje.
Jo: Ściemnia się. Wracamy?
J: A co? Boisz się ciemności?
Jo: Ciemności nie, ale ciebie owszem...
J: Mnie?
Jo: No... Jeszcze mnie zjesz i co będzie?
J: Josh, głupolu!- szturchnęłam go w ramię, a w zamian zostałam przerzucona przez ramię blondyna. Josh ruszył w kierunku domu a ja śmiałam się do takiego stopnia, że rozbolał mnie brzuch.


*Josh*

Kiedy już weszliśmy do salonu, stanąłem jak wryty. Anna była zdezorientowana, Martin zamyślony, chłopak z burzą loków płakał, a koleś w koszulce w paski go przytulał. Spojrzałem na Michi, a ona jakby zamieniła się w posąg. Do oczu naszły jej łzy. Nikt nie zauważył, że weszliśmy.
Mi: H-Ha-Harry?
H: Michi!- chłopak z lokami podbiegł do szatynki i mocno ją przytulił.


*Louis*

To był mój pomysł. Harry już ponad dwa lata nie widział się ze swoim kuzynostwem. Z początku myślałem, że Anna to Michi. Są bardzo podobne z charakteru. Ani Martin, ani Anna nie wiedzieli, że Michelle kontaktuje się z Harrym. Nic dziwnego. Im mniej osób o tym wiedziało, tym bezpieczniejszy był Harold.


*Harry*

J: Tak się cieszę, że cię widzę.- powiedziałem czując jak kolejna słona kropla spływa po moim policzku.
Mi: Tak bardzo tęskniłam...- mówiła drżącym głosem.
J: Co ci się stało skarbie?
Mi: Spadłam ze schodów...- powiedziała spuszczając wzrok na podłogę.
J: Jasne... Gdybyś powiedziała, że Martin z nich spadł, to bym uwierzył, ale ty jesteś najbardziej skoordynowaną osobą jaką w życiu poznałem. Co się stało?
Mi: Chri... Chris mnie pobił...- powiedziała, a łzy spływały po jej policzkach z prędkością wodospadu.
J: Dlaczego?- próbowałem być opanowany, ale miąłem ochotę rozerwać tego dupka.
Mi: To było pod wpływem emocji, bo...- urwała jakby wstydziła się czegoś.
J: Bo co kochanie?- spytałem troskliwym głosem.
Mi: Bo odrzuciłam jego oświadczyny...
J: Boże, kochanie...- przytuliłem ją mocno przez co dziewczyna mocniej się rozpłakała. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jej pokoju.

*Louise*

Wątpię, żeby to ktoś przypadkowy napadł Michi i Chrisa. Poza tym Chris na pewno dałby sobie radę z dwoma na raz. Przecież tego go uczą już od 10 lat. Z resztą wszyscy wiedzą, że Martin i Josh nigdy nie lubili Chrisa. Na treningu widać było jak moi przyjaciele atakują Black'a.Z tego co słyszałam od Anny, nie jest on już z Michi. Dzisiaj ja i Nathan widzimy się z bratem. Zawsze obgadujemy  wszystkie nasze problemy. Jake zawsze nas słucha i doradza jak możemy pomóc znajomym. Pamiętam , że kiedy byłam jeszcze z Joshem, bardzo mnie wspierał. Josh wtedy opowiadał mi historię swojego 'kolegi'. Nie długo zajęło mi odgadniecie, że to o niego chodziło. Niniejszym wyjawił mi swój sekret. Josh od podstawówki podkochuje się w Michelle.


*Cleo*

            To co powiedzieli Anna z Martinem było kłamstwem jakiego jeszcze nie słyszałam. Nie wiem, po co to robią skoro i tak prawda w końcu wyjdzie na jaw. Głęboko się nad tym zastanawiam, ale z drugiej strony cieszę się, że chronią mojego brata przed większymi kłopotami. Przecież lada dzień do naszych drzwi może zapukać policja…

 *Michelle*

H: I co zamierzasz z tym zrobić?- spytał po godzinie milczenia siedząc w moim pokoju.
J: Nie wiem… Nie mam zielonego pojęcia, co powinnam zrobić. Na razie nie chcę nikomu mówić, ale prędzej czy później wyda się cała prawda. Albo ja, albo Cleo pękniemy i wszystko powiemy.
H: Michi. Nie można tego tak zostawić. Przecież mogłaś zginąć. Cud sprawił, że żyjesz.- podniósł lekko głos , ale zaraz się opanował.
J: Harry, możemy już o tym nie rozmawiać? Tak bardzo się z tobą stęskniłam. Daj mi się tobą nacieszyć.
H: Dobrze słońce.
J: Kocham cię Harry…- powiedziałam wtulając się w jego umięśniony tors.
H: Ja ciebie też Michelle Carter.- pocałował mnie w policzek i w czoło a, a później mocniej przytulił.


*Josh*

            Stałem pod drzwiami pokoju Michelle. Już chciałem nacisnąć klamkę kiedy usłyszałem te słowa. ‘Kocham cię Harry’. Poczułem się zdradzony. Czy to co powiedziała do mnie nie miało żadnego znaczenia? Zamknąłem oczy, wziąłem głęboki oddech i trzy razy zapukałem do drzwi.


 *Harry*

Mi: Proszę- powiedziała cicho spoglądając na drzwi.
Jo: Hej, przyniosłem wam Kakao.
Mi:O! Z piankami i bitą śmietaną! Nasze ulubione!
Na nią zawsze działało takie kakao. Ten Josh to dobry kandydat na chłopaka Michelle. Ba! Nadaje się nawet na jej męża!
Jo: To jaj już pójdę.- powiedział kierując się do drzwi.
J: Josh… Zostań. Tyle już się o tobie nasłuchałem i naczytałem, że chciałbym poznać cię osobiście.

Mi: Słyszał dużo, to prawda. Ale najnowsze wieści usłyszy jako pierwszy. Prawda Josh?
Szatynka uśmiechnęła się słodko ukazując swoje dołeczki w policzkach i odstawiając kubek na szafkę podeszła do blondyna. Słodko razem wyglądali.


*Louis*
H: Aaaaa! Wiedziałem! Ha! Ha! Ha! Wiedziałem!
J: Młody! O co chodzi?- powiedziałem łapiąc go w pasie i przerzucając go sobie przez ramię. Zawsze tak robiłem kiedy biegł wprost na mnie.
H: Hahaha! Lou! Postaw! Proszę! Haha!
Przeszedłem do salonu z Loczkiem na ramieniu i postawiłem go przed wszystkimi.
J: To o co chodzi?- spytałem i wszystkie oczy były skierowane na zielonookiego.
H: Michelle i Josh są razem!
Wszyscy: CO?!

*Michelle*

H: Powiedziałem coś nie tak?- usłyszeliśmy z Joshem mając przed sobą ostatni zakręt do salonu. Kiedy ujrzałam wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu stanęłam jak wryta przez co Josh wpadł na mnie z impetem.
H: Ej, no, co jest? Nie cieszycie się?
Ch: To dlatego odrzuciłaś moje oświadczyny?- powiedział wstając z kanapy.
J: Co ty tu robisz? Co wy wszyscy tu robicie?
Spytałam kierując swoje słowa do Chrisa, Cleo, Louise, Mike’a, Bretta, Nathana i Samanty.


*Harry*
Ja pierdole… Co ja najlepszego zrobiłem?! Ale zaraz… Skoro to jego oświadczyny odrzuciła to znaczy…Zanim pomyślałem rzuciłem się na chłopaka.
J: Ty tępy chuju! Jak mogłeś zrobić jej krzywdę?!
Mi: Harry!- krzyknęła próbując mnie odciągnąć od jej ex.
J: Dobrze, że zostawiła cię teraz! Kto wie, jak by się to skończył?!- Martin z Joshem szarpali mnie próbując rozdzielić na mnie i Chrisa. Jego natomiast szarpało dwóch innych kolesi.
J: Mówisz, że ją kochasz, a później mało co ta dziewczyna przez ciebie nie zginęła! I jeszcze śmiesz przychodzić do jej domu jak by się nic nie stało?! Wiesz ile jesteś wart?!- splunąłem mu w twarz.-Tyle…


*Michelle*

J: Louis! Puść mnie! Puść mnie natychmiast!
Lou: Mnie: nie Michi! Oni muszą rozwiązać to sami.
J: Lou… Błagam… Nie chcę, żeby komuś stała się krzywda..- z oczu popłynęły mi łzy. Chłopak postawił mnie na ziemi , ale nadal nie puszczał moich ramion.
Lou: Michelle… Oni już są dorośli i sami za siebie odpowiadają.
J: Ale ja nie chcę nikogo stracić… Poza Martinem, Harrym, Joshem i Anną nie mam nikogo… To cała moja rodzina… To mój jedyny skarb…- cały czas płakałam.
Lou: Teraz masz także mnie.- powiedział i starł łzy spływające po moich policzkach.- Nawet taka opuchnięta, czerwona i z wielkim siniakiem na twarzy jesteś piękna.
J: Dziękuję Lou, ale błagam, wróćmy już tam…
Lou: Ale obiecaj mi , ze pozwolisz im to załatwić samym.
J: Obiecuję.

_____________________________________________________________
Hej :) Powracam po długiej przerwie z kolejnym rozdziałem. Średni jest, ale jak zawsze pozostawiam Wam ostateczną ocenę. Po raz kolejny proszę o komentarze. Już tracę wiarę w sens tego bloga.. Rozdział potrafi mieć 30 wyświetleń i 2 komentarze. Czy to naprawdę takie trudne wpisać chociaż jedno słowo? Nie mam ustawionych żadnych zabezpieczeń więc nie wiem w czym problem :( Przykro mi trochę. Wiem, że rzadko dodaję rozdziały ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Jestem teraz w bardzo trudnej sytuacji i mogę tworzyć tylko w moim zeszycie. Ostatnimi czasy mam chusteczkowy humor i przychodzą mi tylko do głowy głupie pomysły typu uśmiercanie bohaterów. Sami widzicie. Trochę się rozpisałam no ale cóż. Czekam na ocenę rozdziału. Osoby prowadzące własne blogi doskonale wiedzą jak każdy komentarz potrafi podnieść na duchu.

Do przeczytania
Ola