24 marca 2013

Rozdział 9- Powiedziałem coś nie tak?

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

*Michelle*

Nareszcie skończyliśmy. Co prawda jesteśmy cali umazani w farbie, ale altana wygląda super. Trochę jak w "Zmierzchu".
Jo: Trochę jak ze zmierzchu, co?
J: Właśnie o tym pomyślałam.- zaśmialiśmy się oboje.
Jo: Ściemnia się. Wracamy?
J: A co? Boisz się ciemności?
Jo: Ciemności nie, ale ciebie owszem...
J: Mnie?
Jo: No... Jeszcze mnie zjesz i co będzie?
J: Josh, głupolu!- szturchnęłam go w ramię, a w zamian zostałam przerzucona przez ramię blondyna. Josh ruszył w kierunku domu a ja śmiałam się do takiego stopnia, że rozbolał mnie brzuch.


*Josh*

Kiedy już weszliśmy do salonu, stanąłem jak wryty. Anna była zdezorientowana, Martin zamyślony, chłopak z burzą loków płakał, a koleś w koszulce w paski go przytulał. Spojrzałem na Michi, a ona jakby zamieniła się w posąg. Do oczu naszły jej łzy. Nikt nie zauważył, że weszliśmy.
Mi: H-Ha-Harry?
H: Michi!- chłopak z lokami podbiegł do szatynki i mocno ją przytulił.


*Louis*

To był mój pomysł. Harry już ponad dwa lata nie widział się ze swoim kuzynostwem. Z początku myślałem, że Anna to Michi. Są bardzo podobne z charakteru. Ani Martin, ani Anna nie wiedzieli, że Michelle kontaktuje się z Harrym. Nic dziwnego. Im mniej osób o tym wiedziało, tym bezpieczniejszy był Harold.


*Harry*

J: Tak się cieszę, że cię widzę.- powiedziałem czując jak kolejna słona kropla spływa po moim policzku.
Mi: Tak bardzo tęskniłam...- mówiła drżącym głosem.
J: Co ci się stało skarbie?
Mi: Spadłam ze schodów...- powiedziała spuszczając wzrok na podłogę.
J: Jasne... Gdybyś powiedziała, że Martin z nich spadł, to bym uwierzył, ale ty jesteś najbardziej skoordynowaną osobą jaką w życiu poznałem. Co się stało?
Mi: Chri... Chris mnie pobił...- powiedziała, a łzy spływały po jej policzkach z prędkością wodospadu.
J: Dlaczego?- próbowałem być opanowany, ale miąłem ochotę rozerwać tego dupka.
Mi: To było pod wpływem emocji, bo...- urwała jakby wstydziła się czegoś.
J: Bo co kochanie?- spytałem troskliwym głosem.
Mi: Bo odrzuciłam jego oświadczyny...
J: Boże, kochanie...- przytuliłem ją mocno przez co dziewczyna mocniej się rozpłakała. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jej pokoju.

*Louise*

Wątpię, żeby to ktoś przypadkowy napadł Michi i Chrisa. Poza tym Chris na pewno dałby sobie radę z dwoma na raz. Przecież tego go uczą już od 10 lat. Z resztą wszyscy wiedzą, że Martin i Josh nigdy nie lubili Chrisa. Na treningu widać było jak moi przyjaciele atakują Black'a.Z tego co słyszałam od Anny, nie jest on już z Michi. Dzisiaj ja i Nathan widzimy się z bratem. Zawsze obgadujemy  wszystkie nasze problemy. Jake zawsze nas słucha i doradza jak możemy pomóc znajomym. Pamiętam , że kiedy byłam jeszcze z Joshem, bardzo mnie wspierał. Josh wtedy opowiadał mi historię swojego 'kolegi'. Nie długo zajęło mi odgadniecie, że to o niego chodziło. Niniejszym wyjawił mi swój sekret. Josh od podstawówki podkochuje się w Michelle.


*Cleo*

            To co powiedzieli Anna z Martinem było kłamstwem jakiego jeszcze nie słyszałam. Nie wiem, po co to robią skoro i tak prawda w końcu wyjdzie na jaw. Głęboko się nad tym zastanawiam, ale z drugiej strony cieszę się, że chronią mojego brata przed większymi kłopotami. Przecież lada dzień do naszych drzwi może zapukać policja…

 *Michelle*

H: I co zamierzasz z tym zrobić?- spytał po godzinie milczenia siedząc w moim pokoju.
J: Nie wiem… Nie mam zielonego pojęcia, co powinnam zrobić. Na razie nie chcę nikomu mówić, ale prędzej czy później wyda się cała prawda. Albo ja, albo Cleo pękniemy i wszystko powiemy.
H: Michi. Nie można tego tak zostawić. Przecież mogłaś zginąć. Cud sprawił, że żyjesz.- podniósł lekko głos , ale zaraz się opanował.
J: Harry, możemy już o tym nie rozmawiać? Tak bardzo się z tobą stęskniłam. Daj mi się tobą nacieszyć.
H: Dobrze słońce.
J: Kocham cię Harry…- powiedziałam wtulając się w jego umięśniony tors.
H: Ja ciebie też Michelle Carter.- pocałował mnie w policzek i w czoło a, a później mocniej przytulił.


*Josh*

            Stałem pod drzwiami pokoju Michelle. Już chciałem nacisnąć klamkę kiedy usłyszałem te słowa. ‘Kocham cię Harry’. Poczułem się zdradzony. Czy to co powiedziała do mnie nie miało żadnego znaczenia? Zamknąłem oczy, wziąłem głęboki oddech i trzy razy zapukałem do drzwi.


 *Harry*

Mi: Proszę- powiedziała cicho spoglądając na drzwi.
Jo: Hej, przyniosłem wam Kakao.
Mi:O! Z piankami i bitą śmietaną! Nasze ulubione!
Na nią zawsze działało takie kakao. Ten Josh to dobry kandydat na chłopaka Michelle. Ba! Nadaje się nawet na jej męża!
Jo: To jaj już pójdę.- powiedział kierując się do drzwi.
J: Josh… Zostań. Tyle już się o tobie nasłuchałem i naczytałem, że chciałbym poznać cię osobiście.

Mi: Słyszał dużo, to prawda. Ale najnowsze wieści usłyszy jako pierwszy. Prawda Josh?
Szatynka uśmiechnęła się słodko ukazując swoje dołeczki w policzkach i odstawiając kubek na szafkę podeszła do blondyna. Słodko razem wyglądali.


*Louis*
H: Aaaaa! Wiedziałem! Ha! Ha! Ha! Wiedziałem!
J: Młody! O co chodzi?- powiedziałem łapiąc go w pasie i przerzucając go sobie przez ramię. Zawsze tak robiłem kiedy biegł wprost na mnie.
H: Hahaha! Lou! Postaw! Proszę! Haha!
Przeszedłem do salonu z Loczkiem na ramieniu i postawiłem go przed wszystkimi.
J: To o co chodzi?- spytałem i wszystkie oczy były skierowane na zielonookiego.
H: Michelle i Josh są razem!
Wszyscy: CO?!

*Michelle*

H: Powiedziałem coś nie tak?- usłyszeliśmy z Joshem mając przed sobą ostatni zakręt do salonu. Kiedy ujrzałam wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu stanęłam jak wryta przez co Josh wpadł na mnie z impetem.
H: Ej, no, co jest? Nie cieszycie się?
Ch: To dlatego odrzuciłaś moje oświadczyny?- powiedział wstając z kanapy.
J: Co ty tu robisz? Co wy wszyscy tu robicie?
Spytałam kierując swoje słowa do Chrisa, Cleo, Louise, Mike’a, Bretta, Nathana i Samanty.


*Harry*
Ja pierdole… Co ja najlepszego zrobiłem?! Ale zaraz… Skoro to jego oświadczyny odrzuciła to znaczy…Zanim pomyślałem rzuciłem się na chłopaka.
J: Ty tępy chuju! Jak mogłeś zrobić jej krzywdę?!
Mi: Harry!- krzyknęła próbując mnie odciągnąć od jej ex.
J: Dobrze, że zostawiła cię teraz! Kto wie, jak by się to skończył?!- Martin z Joshem szarpali mnie próbując rozdzielić na mnie i Chrisa. Jego natomiast szarpało dwóch innych kolesi.
J: Mówisz, że ją kochasz, a później mało co ta dziewczyna przez ciebie nie zginęła! I jeszcze śmiesz przychodzić do jej domu jak by się nic nie stało?! Wiesz ile jesteś wart?!- splunąłem mu w twarz.-Tyle…


*Michelle*

J: Louis! Puść mnie! Puść mnie natychmiast!
Lou: Mnie: nie Michi! Oni muszą rozwiązać to sami.
J: Lou… Błagam… Nie chcę, żeby komuś stała się krzywda..- z oczu popłynęły mi łzy. Chłopak postawił mnie na ziemi , ale nadal nie puszczał moich ramion.
Lou: Michelle… Oni już są dorośli i sami za siebie odpowiadają.
J: Ale ja nie chcę nikogo stracić… Poza Martinem, Harrym, Joshem i Anną nie mam nikogo… To cała moja rodzina… To mój jedyny skarb…- cały czas płakałam.
Lou: Teraz masz także mnie.- powiedział i starł łzy spływające po moich policzkach.- Nawet taka opuchnięta, czerwona i z wielkim siniakiem na twarzy jesteś piękna.
J: Dziękuję Lou, ale błagam, wróćmy już tam…
Lou: Ale obiecaj mi , ze pozwolisz im to załatwić samym.
J: Obiecuję.

_____________________________________________________________
Hej :) Powracam po długiej przerwie z kolejnym rozdziałem. Średni jest, ale jak zawsze pozostawiam Wam ostateczną ocenę. Po raz kolejny proszę o komentarze. Już tracę wiarę w sens tego bloga.. Rozdział potrafi mieć 30 wyświetleń i 2 komentarze. Czy to naprawdę takie trudne wpisać chociaż jedno słowo? Nie mam ustawionych żadnych zabezpieczeń więc nie wiem w czym problem :( Przykro mi trochę. Wiem, że rzadko dodaję rozdziały ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Jestem teraz w bardzo trudnej sytuacji i mogę tworzyć tylko w moim zeszycie. Ostatnimi czasy mam chusteczkowy humor i przychodzą mi tylko do głowy głupie pomysły typu uśmiercanie bohaterów. Sami widzicie. Trochę się rozpisałam no ale cóż. Czekam na ocenę rozdziału. Osoby prowadzące własne blogi doskonale wiedzą jak każdy komentarz potrafi podnieść na duchu.

Do przeczytania
Ola

1 komentarz:

  1. Co Chris tam robi do cholery? Mało skrzywdził Michi? Sukinsyn jeden!
    Dobrze, że Harry mu przywalił, zasłużył sobie na to i na wiele więcej.
    Rozdział jest genialny <3
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń