* Martin*
Al: Coś wam się
przypala…- na te słowa Josh z moją siostrą podeszli do kuchenki, wyłączyli ją i
zdjęli z niej patelnię.
J: Co ty tu robisz?-
ponowiłem pytanie starając się zachować spokój, jednak całą nasza trójka miała
strach wymalowany w oczach.
Al: Ja tu mieszkam. Nie
zapominaj o tym synu.
J: Nie nazywaj mnie tak!
Za każdym razem kiedy nazywałem cię „mamą” popełniałem kolejny poważny błąd.
Mi: Do końca życia, twoim
domem pozostanie więzienie. O tym nie zapomnimy.
Al: Jak śmiesz tak do mnie
mówić?!- spytała unosząc głos.
Mi: Jak ja śmie?! Jak ty
śmiesz pojawiać się tutaj dokładnie w rok od twojej zbrodni?! Jakim cudem
znalazłaś się na wolności?!
*Michelle*
Kiedy mówiłam do swojej
rodzicieli rozsypywałam małe ilości mąki na podłogę a później napisałam w niej
‘Dzwoń po policję’. Josh obserwował mnie podczas tych czynności i od razu
dostrzegł telefon leżący na półce.
*Josh*
Kiedy tylko przeczytałem
napis na podłodze, chwyciłem telefon i wykręciłem domowy numer Michi i Martina.
Kiedy tylko rozbrzmiał się dzwonek telefonu matka rodzeństwa spojrzała na mnie.
Al: Idź odbierz. Nikomu
nic nie mów i Wyłącz telefon z gniazdka. Sprawdzę to. Zjeżdżaj!
Tego się właśnie
spodziewałem. Szybko zniknąłem z kuchni i jak tylko znalazłem się przy telefonie
przerwałem połączenie. Szybko wykręciłem numer na policję i już po pierwszym
sygnale odebrali telefon. Wyjaśniłem im całą sytuację i przysięgli, że za
najwyżej pięć minut ktoś przyjedzie. Zanim wróciłem na górę, upewniłem się, że
drzwi wejściowe i brama są otwarte.
*Martin*
J: Wynoś się stąd!
Al: Nie mam zamiaru! To
mój dom!
Mi: Chciałabyś! Ten dom
został zapisany mnie i Martinowi, więc to my decydujemy kto tu mieszka. Wynoś
się!- w tym momencie Josh wrócił do
kuchni, a Michi dostała z tak zwanego „liścia” w twarz. Chwyciła się za piekące
miejsce i spojrzała gniewnie na kobietę. Josh w ułamku sekundy znalazł się
zaraz przy niej.
Jo: Nic ci nie jest?
Jeszcze raz ją dotkniesz dziwko, a pożałujesz!- wydarł się do naszej
rodzicielki. Podniósł na nią rękę, którą szybka złapała siostra. Wszyscy
spojrzeliśmy na nią zdziwieni. Dziewczyna wyprostowała głowę i spojrzała prosto
w oczy kobiety.
Mi: Popraw… Śmiało.
Nadstawiam drugi policzek. No śmiało! Potrafiłaś zabić mojego ojca, a nie
potrafisz mnie teraz uderzyć?!
J: Michi, nie prowokuj
jej.
Mi: Nie z tobą
rozmawiam!- kurwa! O co jej chodzi? Czy ją już posrało? Do czego ona dąży?
Mi: Jesteś morderczynią i
dziwką…- mówiła z odrazą.- Nie masz prawa nazywać nas swoimi dziećmi. My nie
mamy matki. Nigdy jej nie mieliśmy. Myślisz, że nie wiem, że zdradzałaś ojca?
Myślisz, że on sam o tym nie wiedział? Myślisz, że nie zorientował się kiedy
byłaś w ciąży, którą z resztą usunęłaś?! Dlaczego oszukiwałaś tak wielu ludzi?
Nigdy poza domem nie nosiłaś obrączki, mając nadzieję, że cię ktoś przeleci,
co? W domu udawałaś wielce kochającą matkę i żonę, a to i tak tylko wtedy,
kiedy ktoś przychodził!
*Michelle*
Jeszcze tylko chwila
Michi. Wytrzymasz. Dasz radę. Jesteś silna… Jeszcze tylko chwila…
Patrzyłam swojej
rodzicielce prosto w oczy. Widziałam w nich łzy. W końcu ktoś ją uświadomił o
jej błędach, które popełniła. O wszystkich niedociągnięciach w jej próbach
zatuszowania jej zdrad i romansów. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku i
wtedy do kuchni wbiegło trzech uzbrojonych facetów.
Al: Przepraszam Michelle…
Pewna osoba mnie do tego zmusiła…
J: To nie jest
wytłumaczenie mamo. Nigdy ci tego nie wybaczę…- tym razem po moim policzku
spłynęła łza.
*Josh*
J: Michi… Michi, nie
płacz. Już wszystko w porządku. Już jej tu nie ma. Słyszysz? Spokojnie… Jestem
przy tobie… Nie płacz…
Dziewczyna cała się
trzęsła, wtulając się we mnie. Opierałem brodę o jej głowę, głaszcząc ją po
włosach i plecach. Starałem się ją uspokoić, ale nic to nie dawało. Z chwili na
chwilę Michi traciła siły. Kiedy była już bliska upadku wziąłem ją na ręce, a
ona wtuliła swoją głowę między moją głową a obojczykiem. Zaniosłem ją do jej
pokoju i położyłem na łóżku. Odgarnąłem jej włosy z twarzy i pogłaskałem po
policzku.
J: Zostawić cię samą?-
spytałem nie będąc do końca pewien, co mam zrobić.
Mi: Nie. Proszę, zostań.-
powiedziała pociągając nosem i zrobiła mi miejsce obok siebie. Przytuliłem ją
delikatnie, a ona odwróciła się w moją stronę. Spojrzała mi w oczy i objęła
mnie lewą, zagipsowaną ręką.
Mi: Dziękuję, za to, co
dla mnie robisz. I za to, że zawsze jesteś przy mnie.
J: Nie masz za co
dziękować. Też byś tak postąpiła na moim miejscu… Od tego zresztą są
przyjaciele.- uśmiechnąłem się do niej lekko.
Mi: No tak… Przyjaciele… Ale
i tak dziękuję…
Wtuliła się we mnie mocno
i po kilku minutach odpłynęła do krainy Morfeusza.
______________________________________________________________
Hejka :) Kolejny, taki, krótki jakiś chyba... Nie wiem... Mam mało pomysłów... no cóż... Postaram się dzisiaj dodać jeszcze jeden ;) Co sądzicie? Przypominam o pytaniu zadanym pod poprzednim rozdziałem ;)
Pozdrawiam
Ola :)
Pozdrawiam
Ola :)
Dobrze, że Michi powiedziała wręcz wykrzyczała swojej matce co o niej myśli i przypomniała jej, o błędach jakie ta popełniła. Właściwie jakim prawem ona się tam pojawiła? Myślała, że coś na tym ugra? Nie rozumiem.
OdpowiedzUsuńCzemu Josh nie powie Michi co do niej czuje? Będę to przeżywać -.-
Czekam na następny ;)
Boooożeee!!!! Jesteś genialna, masz talent!! :D Rozdział genialny. Jak czytałam ten rozdział, to tak się wczułam. DObrze, że Michi tak wygarnęła matce, musiałą mieć naprawde dużo odwagi, zeby coś takeigo zrobić. Nie mogę się doczekac, jak oni sobie w końcu wyznają, to co do siebie czują :) Będe na to czekać <3 :** Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńhttp://zahipnotyzowanaja.blogspot.com/
Świetny <3 Niech oni będą ze sobą Nooo <3
OdpowiedzUsuńI niech ich Matka się już nie pojawia nie nawidzę jej :)
Mam nadzieję ze dziś napiszesz kolejny <3333
+ Rozdział nowy u mnie.zz
Super rozdział ♥ Podziwiam Michi za odwagę - żeby tak wyłożyć swojej własnej matce jej wszystkie błędy, no ale w sumie na to zasłużyła. Jestem ciekawa co będzie dalej ; ** Mam nadzieję, że Josh i Michi będą razem już niedługo ;) Czekam na nn i zapraszam do siebie: iwishididntmissyouanymore.blogspot.com
OdpowiedzUsuń