* Michelle
*
Boże, co za piękny zapach…..
Stop ! – zerwałam się z pozycji siedzącej i rozbolała mnie głowa. Chwyciłam się
za czoło i rozejrzałam po pokoju. Miejsce, które zajmował Josh było teraz
puste. Wstałam i zabolała mnie kostka…. Ej…. Co jest ??? Czy to był tylko sen?
Czy to był tylko koszmar?
Szybko poszłam do kuchni i
zobaczyłam przygnębionego, już ubranego Josha siedzącego przy stole. Kiedy mnie
zobaczył spróbował się uśmiechnąć ale zdecydowanie mu nie wyszło.
Jo: Chcesz coś zjeść? – spytał po chwili wpatrywania się we mnie.
J: Nie,… - chciałam dokończyć ale przerwało mi głośne burczenie, dochodzące
z mojego brzucha.
Jo: Może jednak? – spytał tym razem szczerze się uśmiechając.
J: No dobra… A co przygotowałeś?
Jo: Twoje ulubione śniadanie.
J: Niee… - nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam.
Jo: Mhm. Naleśniki przekładane czekoladą i bitą śmietaną z truskawkami. Do
tego na wierzchu trochę bitej śmietany, polanej czekoladą i listek mięty do
dekoracji, RAZ! – mówił szybko podając mi talerz z moim śniadaniem.
J: Dzięki. Kochany jesteś. – uśmiechnęłam się od ucha do ucha i obdarowałam
go całusem w policzek. Jak zwykle słodko się zarumienił.
J: Chcesz trochę? Bo ja tego sama nie zjem.
Jo: Zjesz tyle ile będziesz mogła. Jak coś zostawisz to wtedy się zobaczy.
J: Okej.
Zaczęłam zajadać się
naleśnikami, które były naprawdę pyszne. Chłopak cały czas na mnie patrzył i
widocznie nad czymś się zastanawiał.
J: Już nie mogę… - powiedziałam zjadając równo połowę tego co dostałam.
Jo: No trudno. Mam nadzieję, że ci smakowało. – powiedział i się zaśmiał.
J: Z czego się śmiejesz?
Jo: Nie ruszaj się. Ubrudziłaś się czekoladą.
Chłopak chwycił mnie za
policzek i kciukiem starł czekoladę z kącika moich ust. Patrzyłam w jego
zielone, kocie oczy czułam motylki w brzuchu. Josh nadal nie zabierał ręki.
* Josh *
Nasze twarze powoli się do
siebie zbliżały. Czy ona czuje to co ja? Nie, to niemożliwe… Czy zaraz stanie
się coś, o czym tak dawno marzyłem?
Kiedy nasze usta dzieliło już
zaledwie kilka centymetrów do kuchni wparował Martin.
Nie, no serio?! Już drugi raz
dzisiaj ktoś nam przerywa. Momentalnie się od siebie odsunęliśmy i
przerzuciliśmy wzrok na brata Michi.
Ma: Oj, sorki. Chciałem tylko spytać czy jedziecie ze mną na cmentarz.
Mi: Jasne. Zaraz się umyję, ubiorę i możemy jechać. Poczekasz prawda?
Ma: Jasne słonko.
Mi: Martin. A może chcesz trochę naleśników?
Ma: Daj mi połowę tego co zostało.
Mi: Okej.
Dziewczyna wstała z miejsca i
ruszyła w kierunku szafki. Wyciągnęła z niej talerz i przełożyła na niego
połowę naleśników. Bez słowa poszła do siebie. Po dobrych 10 minutach do kuchni
wrócił Martin.
Ma: Sorki. Naprawdę nie chciałem wam przeszkodzić.
J: Wiesz… I tak myślę, że pewnie nic z tego nie wyjdzie. Jak zwykle z
resztą.
Ma: Oj weź tak nawet nie mów. Pasujecie do siebie i jesteście siebie warci.
Oczywiście w dobrym sensie tego określenia.
J: Jasne. Weź się lepiej zajmij tymi naleśnikami. O której jedziemy?
Ma: Tak za dwadzieścia minut.
J: Okej. Pójdę powiedzieć Michi.
Ma: Spoko – powiedział mając gębę wypchaną po brzegi.
Szybko ulotniłem się na
korytarz bo byłem wkurzony na Martina. Kiedy znalazłem się w pokoju Michi
dziewczyna stała ubrana tylko w bieliznę i rajstopy. Czy ona we wszystkim musi
tak seksownie wyglądać? Kurwa! Josh! Człowieku…. Weź się ogarnij. Zapukałem
trzy razy w futrynę i Michi się do mnie odwróciła.
J: Można?
Mi: Jasne. Długo tu stoisz?
J: Nie, przed chwilą przyszedłem.
Mi: Za ile jedziemy?
J: Martin mówi, że za piętnaście minut. Pomóc ci w czymś?
Mi: Ty mi suszysz włosy, a ja się maluję. Co ty na to?
J: Nie musisz się malować…
Mi: Dlaczego?
J: Bo bez tego też jesteś piękna…- Michi spojrzała na mnie speszona i
słodko się zarumieniła.
Mi: Dzięki Josh. Kochany jesteś, ale…
J: Tak, tak, wiem, już idę po tą suszarkę. Oboje się zaśmialiśmy i ruszyłem
do łazienki.
*Michelle*
Zdążyłam się odwrócić i usłyszałam głuche uderzenie. Po mimo bólu kostki
szybko skierowałam się do łazienki.
J: Josh?- spytałam zanim jeszcze go zobaczyłam.- Boże! Josh! Josh? Nic ci nie jest? Josh? Słyszysz mnie?- kucnęłam przy nim kiedy tylko zauważyłam, że leży na podłodze.
Jo: Nie... Nic mi nie jest.- zaczął się po prostu śmiać.
J: Ty głupku! Zawału bym dostała przez ciebie, a ty się śmiejesz?! - walnęłam go lekko w tył głowy, a on syknął.
Jo: Za co to?
J: Za darmo...-powiedziałam oschle.-Wstawaj. Tylko znowu się nie wywal...
Zostawiłam go samego w łazience i ruszyłam do swojego pokoju. Wyjęłam wszystkie potrzebne rzeczy i zasiadłam przy biurku. Zaraz po tym w pokoju znalazł się Josh z suszarką i szczotką w ręku. Już niejednokrotnie pomagał mi w czynnościach takich jak makijaż, suszenie albo czesanie włosów. Był moim takim podręcznym stylistą. We dwoje poszło nam o wiele szybciej niż gdybym robiła to wszystko sama z ręką w gipsie. Po 10 minutach byłam już gotowa do wyjścia.
Jo: Za co to?
J: Za darmo...-powiedziałam oschle.-Wstawaj. Tylko znowu się nie wywal...
Zostawiłam go samego w łazience i ruszyłam do swojego pokoju. Wyjęłam wszystkie potrzebne rzeczy i zasiadłam przy biurku. Zaraz po tym w pokoju znalazł się Josh z suszarką i szczotką w ręku. Już niejednokrotnie pomagał mi w czynnościach takich jak makijaż, suszenie albo czesanie włosów. Był moim takim podręcznym stylistą. We dwoje poszło nam o wiele szybciej niż gdybym robiła to wszystko sama z ręką w gipsie. Po 10 minutach byłam już gotowa do wyjścia.
*Martin*
Czekałem przy wyjściu na siostrę i przyjaciela . Po chwili Michi stanęła przy schodach. Wyglądała ślicznie chociaż trochę zabawnie z ręką w gipsie i kulami u boku. Niepewnie spojrzała na stopnie i zrobiła krzywą minę. Zaraz za nią stanął Josh.
Jo: Dobra piękna, prędzej się zabijesz niż zejdziesz po tych schodach. - powiedział i wziął ją szybko na ręce. Już po kilku sekundach oboje znaleźli się u mego boku. Mina Michelle była wprost rozbrajająca.
Mi: Możesz mnie już postawić Josh...- powiedziała przez zaciśnięte zęby, po czym chłopak ją postawił. Nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać.
Mi: Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. Pogadamy jak tobie się coś się stanie.
J: Ale to nie ja cię wrzuciłem do wody.- palnąłem zanim pomyślałem i od razu pożałowałem swoich słów.
__________________________________________________
Hej :) To następny rozdział. Wiem, że krótki, ale nie mam zbytnio czasu na pisanie. Jutro postaram się dodać więcej.
A tak mało brakowalo do pocalunku :D Martin musiał popsuc chwilę :P Końcówka mega, jestem ciekawa reakcji Michi. Rozdział genialny jak wszystkie inne :D Czekam na dalszą czesc <3 :**
OdpowiedzUsuńhttp://zahipnotyzowanaja.blogspot.com/
Martin ty kretynie.! Trzasnął cię ktoś kiedyś.? :D
OdpowiedzUsuńA miało być tak pięknie :( Ahhhhh *__* .
Josh Stylista też tak chcę.! :P
No cóż czekam na kolejny rozdział i życzę wiele weny.! :P