*Michelle*
Na te słowa łzy napłynęły
mi do oczu. Czego, jak czego, ale tego bym się po swoim bracie nie spodziewała…
Ma: Michi, przepraszam…
Nie chciałem…- zaczął się tłumaczyć, ale ja nie chciałam tego słuchać.
J: Daj spokój.-
powiedziałam oschle, ominęłam go i wyszłam z domu. Zabolało mnie to, że tak
ważna dla mnie osoba, na którą zawsze bardzo liczyłam, wypomina mi teraz to
zdarzenie praktycznie mnie za to winiąc.
*Josh*
J: Przegiąłeś stary…-
powiedziałem i od razu ruszyłem za przyjaciółką. Nie musiałem długo się
zastanawiać nad tym dokąd poszła. . Poszedłem do ogrodu i zobaczyłem Michi
znikającą w jabłonkach, zasadzonych przez nas i jej tatę. Tak jak myślałem.
Poszła w miejsce, które mocno wiązało się z jej ojcem. Pamiętam jak całe dnie
spędzali razem na wspólnym budowaniu. Byłem wtedy jedyną osobą, która
wiedziała, gdzie tych dwoje przepadało na całe dnie. Często też im pomagałem.
Świetnie dogadywałem się z panem Carter’em. Szanowałem go jak własnego ojca,
którego właściwie nie miałem. Umarł w dwa miesiące przed narodzinami Brett’a.
Kiepsko go pamiętam… Na samo wspomnienie o nim chce mi się płakać. Otarłem
szybko policzek, po którym spłynęła samotna słona kropelka i wyłoniłem się z
jabłoni idąc w kierunku altany.
*Michelle*
Siedziałam w altanie myśląc, że nikt za mną nie poszedł. Myliłam się. Po kilku minutach obok mnie siedział Josh i przytulał mnie gładząc moje włosy. Uwielbiałam kiedy to robił. Zachowywał się wtedy jak mój ojciec...
J: Tęsknię za nim...-powiedziałam i po moim policzku spłynęła łza.
Jo: Wiem... Ale wiem też, że jesteś silną kobietą i dasz sobie ze wszystkim radę...
J: Josh...
Jo: Tak?
J: Pomożesz mi w czymś?
Jo: W czym tylko zechcesz.
J: Odnowisz ze mną tą altanę. Trzeba ją zaimpregnować i odmalować.
Jo: Jasne, słonko. Nie ma problemu. Możemy to zrobić nawet dzisiaj.
J: Naprawdę?
Jo: Oczywiście.- uśmiechnął się do mnie serdecznie, a ja mocno go przytuliłam.
*Chris*
Miałem nadzieję, że przyjdzie. I długo nie musiałem czekać. Szła sama, co mnie zdziwiło i jednocześnie ucieszyło. Chyba mnie jeszcze nie zauważyła. Trudno się dziwić. Przeze mnie musi patrzeć na ziemię, żeby się nie przewrócić. Boże święty... Do czego ja doprowadziłem....
*Michelle*
Co. On. Tu. Robi?! Znieruchomiałam. Jakim prawem on tu teraz przychodzi? Nie chcę go widzieć. Nie teraz...
*Josh*
J: Co ten skurwiel tu robi?- rzuciłem do Martina i biegiem ruszyłem w stronę Chrisa. Michi próbowała mnie zatrzymać ale bezskutecznie... Słyszałem, że Martin biegnie za mną, a Michi błaga, żebym zawrócił, ale jej nie słuchałem. Kiedy tylko znalazłem się przy Chrisie wymierzyłem mu z pięści w twarz.
J: Jak śmiesz tu przychodzić?! Mało ci?! Chcesz ją wykończyć?! Wypierdalaj stąd! Idź się wypłakać swojej siostrzyczce! Masz zostawić Michi w spokoju! Rozumiesz?!
W tym momencie dobiegł do nas Martin i odciągnął mnie od Chrisa. Próbowałem się wyrwać, ale był ode mnie silniejszy. Patrzyłem jak ten skurwiel trzyma się za ryj. Miałem ochotę mu poprawić. Spojrzałem na Michi, która właśnie podeszłą do grobu. W oczach miała łzy. Wyjęła znicz z torebki, zapaliła go i postawiła. Spojrzała najpierw na mnie, a później na Chrisa.
Mi: Nic ci nie jest..?- to zabrzmiało bardziej jak stwierdzenie niż pytanie, ale to zbiło wszystkich z tropu. Szarpnąłem się lekko i Martin mnie puścił.
Ch: Nie... Michi ja tylko...- wyciągnął do niej rękę.
Mi: Zamknij się i nie dotykaj mnie!- warknęła- Martin zabierz go stąd.
Ch: Michi, ale daj mi chociaż...
Mi: Nie! Idź stąd...
Po tych słowach Martin złapał tego damskiego boksera za ramię i zaczął wyprowadzać go z cmentarza.
(włącz- Ed Sheeran-Small bump)
Mi: Hej tato...- powiedziała siadając na ławeczce, a ja zaraz obok niej.- Tęsknię za tobą... Martin też tęskni... Mama dzisiaj u nas była, ale pewnie widziałeś... Nie wiem po co przyszła... Całe szczęście był ze mną Josh.- chwyciła mnie za rękę i lekko się uśmiechnęła.- Co ja bym bez niego zrobiła... Chyba nie dałabym rady... A własnie... Mam dla ciebie niespodziankę. Przyjdź za niedługo do altanki. Mam nadzieję, że ci się spodoba... Kocham cię tatku... Muszę ci się do czegoś przyznać. Podoba mi się taki jeden chłopak...- zabolało... spuściłem głowę i słuchałem dalej.- Myślę, że też mu się trochę podobam... Zawsze byliśmy dla siebie przyjaciółmi, ale kiedy przestało mi się układać z Chrisem zrozumiałam, że nie ma co się oszukiwać. To właśnie dla niego bije moje serce... Ten, dla którego żyję, siedzi teraz obok mnie i wysłuchuje tego co mówię...- popatrzyłem na nią z niedowierzaniem, ale ona dalej wpatrywała się w grób.- Kocham go tato... Tylko nie wiem czy on mnie też... Josh... A ty jak myślisz?
J: Myślę, że szaleje za tobą od podstawówki...- uśmiechnęliśmy się do siebie, pocałowałem ją w czoło i mocno do siebie przytuliłem.
J: I nic mi nie powiedziałaś...
Mi: Bałam się, że cię stracę... Tak samo jak ty...
J: Jak śmiesz tu przychodzić?! Mało ci?! Chcesz ją wykończyć?! Wypierdalaj stąd! Idź się wypłakać swojej siostrzyczce! Masz zostawić Michi w spokoju! Rozumiesz?!
W tym momencie dobiegł do nas Martin i odciągnął mnie od Chrisa. Próbowałem się wyrwać, ale był ode mnie silniejszy. Patrzyłem jak ten skurwiel trzyma się za ryj. Miałem ochotę mu poprawić. Spojrzałem na Michi, która właśnie podeszłą do grobu. W oczach miała łzy. Wyjęła znicz z torebki, zapaliła go i postawiła. Spojrzała najpierw na mnie, a później na Chrisa.
Mi: Nic ci nie jest..?- to zabrzmiało bardziej jak stwierdzenie niż pytanie, ale to zbiło wszystkich z tropu. Szarpnąłem się lekko i Martin mnie puścił.
Ch: Nie... Michi ja tylko...- wyciągnął do niej rękę.
Mi: Zamknij się i nie dotykaj mnie!- warknęła- Martin zabierz go stąd.
Ch: Michi, ale daj mi chociaż...
Mi: Nie! Idź stąd...
Po tych słowach Martin złapał tego damskiego boksera za ramię i zaczął wyprowadzać go z cmentarza.
(włącz- Ed Sheeran-Small bump)
Mi: Hej tato...- powiedziała siadając na ławeczce, a ja zaraz obok niej.- Tęsknię za tobą... Martin też tęskni... Mama dzisiaj u nas była, ale pewnie widziałeś... Nie wiem po co przyszła... Całe szczęście był ze mną Josh.- chwyciła mnie za rękę i lekko się uśmiechnęła.- Co ja bym bez niego zrobiła... Chyba nie dałabym rady... A własnie... Mam dla ciebie niespodziankę. Przyjdź za niedługo do altanki. Mam nadzieję, że ci się spodoba... Kocham cię tatku... Muszę ci się do czegoś przyznać. Podoba mi się taki jeden chłopak...- zabolało... spuściłem głowę i słuchałem dalej.- Myślę, że też mu się trochę podobam... Zawsze byliśmy dla siebie przyjaciółmi, ale kiedy przestało mi się układać z Chrisem zrozumiałam, że nie ma co się oszukiwać. To właśnie dla niego bije moje serce... Ten, dla którego żyję, siedzi teraz obok mnie i wysłuchuje tego co mówię...- popatrzyłem na nią z niedowierzaniem, ale ona dalej wpatrywała się w grób.- Kocham go tato... Tylko nie wiem czy on mnie też... Josh... A ty jak myślisz?
J: Myślę, że szaleje za tobą od podstawówki...- uśmiechnęliśmy się do siebie, pocałowałem ją w czoło i mocno do siebie przytuliłem.
J: I nic mi nie powiedziałaś...
Mi: Bałam się, że cię stracę... Tak samo jak ty...
*Martin*
J: Po jaką cholerę?!
Ch: Chcę ją przeprosić!
J: Myślisz, że jedno durne, puste 'przepraszam' coś tu pomoże?!
Ch: Nie! Ale kocham ją i chcę...
J: Ale ona nie chce! Zrozum to! Ona cię nie kocha!
Ch: Skąd ty to niby możesz wiedzieć?!
J: Jesteśmy rodzeństwem i nie mamy przed sobą tajemnic! Michelle kocha innego! Zrozum to wreszcie!
Ch: Chcesz mi powiedzieć, że mnie zdradzała?!
J: Nie! Moja siostra nie jest szmatą! Zawsze była ci wierna! Po mimo tego, że nikomu nie podobał się wasz związek, nie zakończyła tego. Myślała, że zapomni o innym. Ale nie zapomniała. A teraz siedzą oboje przy grobie mojego ojca i mam nadzieję, że wiedzą już o wzajemnych uczuciach.
Ch: Twoja siostra to zwykła pusta lala, która wykorzystuje innych!
J: Nie obrażaj mojej siostry!
Ch: Jest taka sama jak wasza matka! I tak niezdarna jak wasz ojciec!
W tym momencie nie wytrzymałem. Uderzyłem go w twarz z pięści. Oczywiście chłopak szybko się otrząsnął i mi oddał. Zaczęła się walka nie na żarty...
*Michelle*
J: Cholera...- w tym momencie miałam gdzieś ból z jakim się spotykałam przy każdym kroku. Biegłam ile sił w nogach czując jak łzy mimowolnie spływają mi po twarzy. Josh ledwo za mną nadążał. Byliśmy już blisko.
J: Zostaw go! Zostaw go natychmiast!
Nie zareagował. Dobiegłam do szatyna i strzeliłam mu z pięści w twarz. Nie spodziewał się tego, co dało mi przewagę. Kopnęłam go w krocze ledwo utrzymując się na bolącej nodze. Chris zgiął się w pół. Zahaczyłam o jego kolano przez co klęknął. Kolanem naparłam na jego łopatki i jednocześnie pociągnęłam go za ramię. Przycisnęłam go w ten sposób do ziemi. Wykręciłam mu rękę i mocno ją trzymałam. Łokciem docisnęłam mu twarz do ziemi.
J: Trzeba było zrobić to, co powiedziałam. Jeszcze raz dotkniesz kogoś mi bliskiego, a osobiście sprawię, że gorzko tego pożałujesz... Rozumiesz?- wyszeptałam mu do ucha przez zaciśnięte zęby.
C: Chris? Michelle?- spojrzałam na dziewczynę, która wyglądała jakby zobaczyła ducha. Docisnęłam chłopaka mocno i gwałtownie, a później się podniosłam i podeszłam do Josha, który pomagał wstać Martinowi.
J: Nie ważcie się więcej przychodzić na grób mojego ojca...- wysyczałam w stronę Black'ów.
J: Martin... Nic ci nie jest? Zrobił ci coś?- chwyciłam go za podbródek i dokładnie obejrzałam jego poobijaną twarz.
Ma: Nie... Wszystko w porządku... Żebro mnie tylko boli, ale to nic...
J: Na pewno?
Ma: Tak Michi... Na pewno... Dziękuję...
J: Zrobiłbyś to samo...- pocałowałam go w czoło i lekko potargałam mu włosy. Razem z Joshem pomogliśmy wstać mojemu bratu...
_______________________________________________________
Heeeej :) Długo mnie nie było, wiem. Ale znalazłam chwilę czasu i oto jest. Nie za długi, ale zawsze coś ;) postaram się dodać dzisiaj jeszcze jeden ;) Średnio mi się podoba, ale jak zwykle opinię pozostawiam Wam.
1 Zasada: czytasz=komentujesz
Do przeczytania
Ola :)
1 Zasada: czytasz=komentujesz
Do przeczytania
Ola :)
OMG, OMG!!!! Wow jestem w szoku. Co tu się dzieje? Nieźle. Idiota z tego Chrisa, normalnie przywalić tylko takiemu. Dobrze zrobiła Michi przywalając mu, taka samo jak chłopaki.
OdpowiedzUsuńA to, jak przy grobie wyznała miłość Joshowi. Szczerze? Nie spodziewałam się tego, ale na serio, podoba mi się :D
Czekam na kolejny rozdział zniecierpliwiona <3 :**
http://zahipnotyzowanaja.blogspot.com/
Co za skurwiel (przepraszam za słownictwo, ale po prostu nie mogę) z Chris'a! Niby tak bardzo kocha Michi i żałuje (sranie w banie), a teraz nazywa ją pustą lalunią i do tego obraża ich zmarłego ojca. Pieprzony palant!
OdpowiedzUsuńDobrze, że Michi mu przywaliła, tak samo jak Martin i wcześniej Josh, zdecydowanie na to zasłużył.
Awwww tak bardzo, bardzo się cieszę, że Michi i Josh W KOŃCU wyznali sobie miłość <3 rozpływam się ;D Mam nadzieję, że nic między nimi się nie zepsuje, bo nie przeżyję tego ;p
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;)
Świetny rozdział ; ** Michi i Josh razem, nareszcie <3 Nigdy bym się nie spodziewała, tego w jaki sposób wyznają sobie miłość, ale zaskoczyłaś mnie jak najbardziej pozytywnie ♥ Co do Chrisa to szkoda słów, zwykły dupek i tyle. Dobrze, że oberwał, chociaż należało mu się jeszcze więcej ;p
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział i życzę weny ^^
Awww!! Cudne i z zniecierpliwieniem czekam na nexxta !!! Fajnie że wreeeeszcie są razem!!! To takie słooodkie <3 A i kieeeedy pojawią się chłopcy !!! Naszych pięciu BOOOGÓW?! Mam nadzieje że jak niedługo tu wejdę to zobaczę nowy rozdziałek :D ♥ I plisaa napisz kiedy nam dasz chłopców! Oka? Mam nadzieje że OKA :D ♥ / MOnisia *.*
OdpowiedzUsuń