31 grudnia 2012

PROLOG



Ten dzień miał wyglądać jak każdy inny. Rano szkoła, po południu trening i wieczór spędzony w gronie najbliższych. Tak się jednak nie stało…

* RANO *

Michelle szykowała się właśnie do szkoły nucąc piosenkę Ed’a Sheeran’a. W pewnym momencie usłyszała dźwięk tłuczonego szkła. Z całą pewnością dochodził on z dużej kuchni znajdującej się piętro niżej, ponieważ był bardzo cichy. Dziewczyna będąc w samej bieliźnie zbiegła na parter domu i wbiegła do kuchni. Ujrzała tam swojego brata siedzącego na podłodze z twarzą ukrytą w dłoniach.
-Martin, nic ci nie jest?- powiedziała podchodząc do chłopaka ostrożnie omijając dwie rozbite szklanki.
-Michelle, ja już tak dłużej nie mogę… Po prostu nie mogę…- powiedział ocierając łzy z policzków.
-O czym teraz mówisz?- spytała klękając obok brata.
-Nie pamiętasz co się tu stało rok temu?
- Pamiętam... Jak mogłabym zapomnieć dzień, w którym umarł mój ojciec…
-Michi, minęło już 365 dni, a ja nadal nie mogę o tym zapomnieć.
-Martin… Ja nigdy o tym nie zapomnę. Będę pamiętać o tym do końca swoich dni. Będę pamiętała o osobie, którą kochałam całym swoim sercem… To, co się stało… Musimy się z tym pogodzić… Nie możemy cofnąć czasu. W życiu spotkamy się z innymi przeciwnościami losu, ale damy radę. Razem przetrwamy wszystko…- przytuliła do siebie szatyna i po chwili całe ramię miała mokre od jego łez.

***
Martin cały dzień myślał o zdarzeniu sprzed roku i nie mógł się na niczym skupić. Jak można się mu dziwić… Śmierć, a raczej morderstwo ojca pamięta się do końca życia. Michelle w przeciwieństwie do brata myślała o wszystkim tylko nie o tym. Nie chodziło w tym o to, że nie pamięta, czy też, że nie było to dla niej ważne. Pamiętała bardzo dobrze i było to dla niej ważne. To właśnie z tego powodu nie chciała o tym myśleć. Dzień w szkole bardzo dłużył się tej dwójce, ale w końcu skończyli lekcje i wrócili do domu.

*PO POŁUDNIE*

Rodzeństwo zmierzało spacerem w stronę hali sportowej. Zwykły przechodzeń uznałby ich za parę, za którą często byli brani. Chodzili po mieście trzymając się za ręce, przytulając się a nawet czasem całując w czoło czy policzki. Oni w ten sposób czuli się bezpiecznie. Wspierali się wzajemnie mając świadomość tego, że najważniejsza im w tej chwili osoba jest tuż obok... 

***
W tym momencie ich ojciec patrzył na nich z góry, uśmiechając się. Cieszył się widząc swoje dzieci, dające sobie radę bez obojga rodziców. Swojej żonie wybaczył dawno. Wybaczył to, że go zamordowała. Jednak nigdy o tym nie zapomni. Mógłby przecież iść teraz razem z nimi na trening, żeby móc go poprowadzić. Mógłby dokończyć pewne prace w ogrodzie, których już nie dane mu było skończyć.
Matka Michelle i Martina siedziała w więzieniu wspominając czyn, którego żałowała całym swoim sercem. Kochała tego człowieka, a jednak go zamordowała. Tylko kiedy to było? Kiedy go kochała? Przez ostatnie 10 lat ich związku zdradzała go z młodszymi, raz nawet usunęła ciążę, w którą zaszła z innym. 
On doskonale o tym wiedział. Nic jednak w tej sprawie nie robił, chcąc tylko i wyłącznie dobra swoich dzieci. Chciał, żeby były szczęśliwe, żeby nie musiały się przejmować sprawami ich rodziców...
Tylko dlaczego to wszystko tak się potoczyło? Tego nie wie nikt. I prawdopodobnie nikt się nie dowie...

______________________________________________________
Witajcie moi mili :) Oto prolog. Mam nadzieję, że wam się podoba, choć ja nie jestem do niego przekonana. Jednak w moim serduchu, tam głęboko istnieje nadzieja na to, że zachęcam was tym prologiem do czytania tego opowiadania ;)

Pozdrawiam
Ola :)

4 komentarze:

  1. Zapowiada się świetnie.... super wręcz. Dużo zmieniłaś. Nie wiedziałam, że ich matka zabiła ich ojca. Ciekawe ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny prolog ;) Będę czytać na pewno! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. *___________* mkfmkdjn,j *.* boshe piękne :D chce nexxxta :)

    OdpowiedzUsuń