Przeczytaj proszę notkę pod rozdziałem ;)
*Michelle*
*Michelle*
Obudził mnie silny powiew ciepłego powietrza. Otworzyłam oczy i oślepiły mnie promienie słońca, które przedzierając się przez żaluzje, odbijały się w lustrze. Mruknęłam coś niezrozumiałego i uświadomiłam sobie, że się do kogoś przytulam, nie będąc ani w swoim łóżku, ani w swoim pokoju. Podniosłam głowę, żeby zobaczyć twarz mojego towarzysza.
H: Cześć kochanie.- uśmiechnął się do mnie szeroko.- Mogłabyś przestać miażdżyć mi żebra?
J: Sorki.- rozluźniłam uścisk i położyłam się na plecy.
H: Wstawaj już.
J: A która godzina?
H: Ósma. Zaraz przyjdzie Paul.
J: On mi do szczęścia nie potrzebny.
H: Nie marudź tylko wstawaj.- nachylił się nade mną i szybko cmoknął mnie w usta.
J: Co to miało być? spytałam zdziwiona.
H: Musimy się przyzwyczajać. Jak kiedyś zobaczysz jakiegoś paparazzi na balkonie to się nie zdziw.
J: Że co?!-zerwałam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na chłopaka, który stał w samych bokserkach.
H: Wstawaj.- mrugnął jednym okiem i wyszedł z pokoju. Ja z kolei opadłam z powrotem na łóżko i ani mi się śniło wstawać. Rozmyślałam o tym, co pomyślą o mnie znajomi. Oprócz Anny, Josha i Louise nikt nie wie, że ja i Hazz jesteśmy rodziną. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Wiem tylko, że moja drzemka nie trwała długo. Obudził mnie soczysty buziak w policzek. Otworzyłam oczy i zobaczyłam roześmianą twarz Zayna.
Z: Hej!- powiedział radośnie, a ja miałam ochotę go zrzucić z łóżka.
J: Co ty tu robisz?
Z: Też się cieszę, że cię widzę. U mnie wszystko w porządku, dzięki, że pytasz. A co u ciebie? Nie ważne. Wstawaj, bo Paul siedzi na dole i koniecznie chce cię widzieć.
J: Ja do niego nie zejdę. Jak ten gbur czegoś ode mnie chce, to niech sam przylezie.
Z: Daj spokój.
J: Nie. Niech się najpierw szacunku do ludzi nauczy. Dopiero wtedy z nim porozmawiam.- w tym momencie Zayn wziął mnie na ręce. Wrzasnęłam na niego, ale to nic nie dało.
J: Postaw mnie do jasnej cholery!- wrzasnęłam kiedy mijaliśmy kuchnię. Widziałam tylko, jak ciocia wychyla z niej głowę i kręci nią z lekkim uśmiechem na ustach.
J: Ciociu...- powiedziałam błagalnym głosem, udając, że się zaraz popłaczę.
C: Zayn. Postaw Michelle. Ona też potrafi chodzić.- dzięki bogu chłopak posłuchał. Wykorzystując sekundę jego nieuwagi ruszyłam biegiem w kierunku schodów. Niestety Mulat był ode mnie szybszy i znów znalazłam się w jego ramionach. Trzymając mnie jak pannę młodą wszedł do salonu i wszystkie oczy skierowały się na naszą dwójkę. Miałam nadzieję, że nie przyjdzie mu do głowy żaden durny pomysł, więc skrzyżowałam ręce na piersiach i zrobiłam naburmuszoną minę. Chłopak podszedł do fotela i usiadł na nim dalej mnie trzymając. Próbowałam się wyrwać, ale on naprawdę był silny.
J: Mów co chciałeś, a nie się tak gapisz.- warknęłam w kierunku Paula, a on obdarował mnie jakże 'przyjaznym' spojrzeniem.
P: Masz pół godziny, na przygotowanie się do wyjścia.
J: Chrzań się.
Z: Mich. Nie przeginaj.
J: Nie będzie mi koleś rozkazywał. Odnoszę się do ludzi tak, jak oni odnoszą się do mnie.
P: Michelle, mógłbym cię prosić o to, abyś za pół godziny czekała tu na mnie gotowa do wyjścia?- wszyscy spojrzeliśmy na mężczyznę. Widocznie pierwszy raz się tak do kogoś odezwał.
J: Ależ oczywiście Paul. Poproś tylko Louise, aby przygotowała mi ciuchy, w czasie mojego pobytu w łazience.
P: Oczywiście. Zaraz ją poproszę.- powiedział ze skruchą, a ja spróbowałam wstać.
J: Możesz mnie już puścić palancie.
Z: Ej! Ja się tak do ciebie nie odnoszę!- powiedział rozkładając ramiona.
J: Ups!- powiedziałam sarkastycznie i ze śmiechem ruszyłam do pokoju, w którym spałam. Kiedy do niego weszłam, od razu tego pożałowałam. Moim oczom ukazał się nagi Harry.
J: Hazz! Kurwa! Ubrałbyś się w łazience!- krzyknęłam zasłaniając oczy dłonią.
H: To mój pokój. Mogę w nim chodzić jak mi się podoba.
J: Nie zapominaj, że to nasz wspólny pokój w tym momencie.- warknęłam przez zaciśnięte zęby.
H: Mam już na sobie majtki, jeśli na to czekałaś.- od razu odsłoniłam oczy i ruszyłam do mojej torby. Wyjęłam z niej czystą bieliznę i ruszyłam w kierunku łazienki.
H: Michi. Mojej dziewczynie nie powinno przeszkadzać to, że chodzę bez ubrań.- zaśmiała się.
J: Ale ja nie jestem twoją dziewczyną żabo!- krzyknęłam i zamknęłam za sobą drzwi od łazienki. Szybko się rozebrałam i wlazłam pod prysznic. Uwielbiam ten moment, w którym ciepłe strumienie wody uderzają w moją skórę z dużą siłą. To mnie relaksuje. Mycie zajęło mi dziesięć minut. Suszenie włosów drugie tyle. Wyszłam z łazienki w samej bieliźnie i idąc korytarzem natknęłam się na Louisa.
Lou: No no no.- powiedział śmiesznie poruszając brwiami.
J: Wal się.- powiedziałam wytykając język i schowałam się w pokoju Hazzy. Czekała tam już na mnie Louise. Rozkładała na biurku kosmetyki, które będą jej potrzebne.
Lo: Na łóżku leżą wasze ubrania. Ubierz się proszę.- powiedziała nawet się do mnie nie odwracając. Równie dobrze mogłabym być seryjnym mordercą, a ona by się nie zorientowała. Spojrzałam na ubrania i szybko je założyłam. Muszę przyznać, że po mimo tego, że cały świat zobaczy mój biustonosz, to naprawdę ładnie wyglądałam.
Lo: Siadaj.- powiedziała odwracając się do mnie.- Wiedziałam, że będziesz ślicznie wyglądać. Dobrze, że nosicie z Gem ten sam rozmiar.
J: Dzięki.- uśmiechnęłam się i usiadłam na krześle.- Mam coś zrobić z włosami?
Lo: Nie. Zostaw je tak jak są. Masz ładne naturalne fale i szkoda je niszczyć.
J: Okej.- po raz kolejny się uśmiechnęłam i dałam znak przyjaciółce, że może zacząć wykonywać swoją robotę. Poszło jej szybciej niż się spodziewałam i zeszłam do salonu pięć minut przed czasem, będąc w pełnej gotowości.
P: Idź się umalować.- powiedział spoglądając na mnie. Zrobiłam wkurzoną minę.- Znaczy się. Czy mogłabyś iść do Louise?
J: Już u niej byłam.- rozejrzałam się po pokoju i wyjrzałam na korytarz upewniając się czy nikt nas nie usłyszy.
J: Paul. Przepraszam, że pytam, bo może nie powinnam, ale spytam. Masz żonę?
P: Mam. A ty masz prawo o tym wiedzieć.- uśmiechnął się delikatnie, a mnie prawie opadła szczęka.
J: Boże święty. Ty się uśmiechasz.- wyszczerzyłam się w głupim uśmiechu.
P: Zdarza mi się.- zaśmiał się widząc moją minę.
J: O boże! Ludzie! Chodźcie! Paul się śmieje!- zaraz po tym do salonu weszła ciocia i Gemma, zaraz za nimi Zayn i na końcu Louise, Lou oraz Harry. Wszyscy wytrzeszczyli oczy, a Paul zaczął się śmiać głośniej. Dołączyłam do niego i zaraz wszyscy staliśmy roześmiani.
J: I takiego chcę cię widywać.- powiedziałam podchodząc do niego i delikatnie go przytuliłam.
P: Dziękuję. Poprawiłaś mi humor.- powiedział szeroko się uśmiechając.
J: Nie ma sprawy. To co? Jaki plan wycieczki na dzisiaj?- spytałam opadając na kanapę.
P: Myślałem nad tym, żebyście przeszli się parkiem, aż do kawiarni. Ta zjecie śniadanie, napijecie się jakiejś kawy, czy co tam będziecie chcieli. Moglibyście posiedzieć tam z godzinę. Później spacerkiem przeszlibyście do centrum. Tam pochodzicie po sklepach, kupicie sobie mnóstwo ciuchów i innych dupereli. To wam trochę zajmie. Jak już skończycie zakupy to wrócicie do domu. Przebierzecie się, Lou umaluje Michelle i pójdziecie do klubu na imprezę. Co wy na to?
J: Ja się zgadzam. Mam tylko jedno pytanie. Kto zapłaci za moje ciuchy? Bo ja ze sobą kasy nie mam.
P: Harry dostanie specjalną kartę. Z niej weźmiecie pieniądze.
J: Dobra. To ja przeleję później pieniądze na konto Hazzy.
P: Nie, nie, nie. Potraktuj to jako zapłatę.
J: Mam rozumieć, że jestem teraz, jakby twoją pracownicą?
P: Tak jakby. Ale nie zrozum tego źle. Jesteśmy ci bardzo wdzięczni za to, co robisz dla chłopców.
J: Nie ma sprawy. Pomaganie to moja specjalność.- puściłam do niego oczko i wstałam z kanapy. Spojrzałam na mojego kuzyna i znowu wyglądał świetnie.
J: No, no, no. Nie wiedziałam, że mój chłopak ma w szafie takie ładne ubrania.- zaśmiałam się i chwyciłam go za rękę. Ruszyliśmy do wyjścia.
Lo: Czekajcie! Okulary!- krzyknęła i biegiem ruszyła po schodach. Po kilkunastu sekundach wróciła do nas trzymając to po co poszła. Mnie wręczyła takie, a Harry dostał tradycyjne Raybany. Założyliśmy ja na nosy i uśmiechnęliśmy się do dziewczyny.
Lo: Możecie iść.- powiedziała uradowana i pomachała nam na pożegnanie. Wyszliśmy z domu i od razy w oczy rzuciło nam się kilku paparazzi. Ruszyliśmy spokojnym krokiem w kierunku parku i tak jak powiedział Paul doszliśmy do mojej ulubionej kawiarni.
J: Pamiętam jak tu przychodziliśmy na lody kiedy byliśmy mali.
H: To były czasy.- zaśmialiśmy się oboje i usiedliśmy przy stoliku przy oknie. Po niecałej minucie podeszłą do nas kelnerka i zebrała od nas zamówienia. Oboje poprosiliśmy o szarlotkę i pucharek lodowy oraz kawę z mlekiem. Zdjęliśmy okulary, bo w pomieszczeniu słońce nie świeciło nam po oczach. Niektórzy ludzie podchodzili z aparatami pod samo okno, żeby tylko cyknąć dobrą fotkę. Obracaliśmy się z Harrym, tak, żeby nasze twarze były jak najmniej widoczne. Po kilku minutach otrzymaliśmy nasze kawy z ciastem, a na lody mieliśmy jeszcze chwilę poczekać. Cały czas rozmawiając i śmiejąc się z opowiadanych żartów zjedliśmy szarlotkę i czekaliśmy na lody. Kiedy je dostaliśmy Harry dziwnie się na mnie spojrzał.
J: Co ci chodzi po głowie?- spytałam chichocząc.
H: Nakarm mnie, a ja nakarmię ciebie. To będzie takie, wiesz, sweet.- zaśmialiśmy się, ale się zgodziłam. Nabrałam na łyżeczkę trochę lodów miętowych i wyciągnęłam rękę w kierunku chłopaka. Kiedy już praktycznie łyżeczka znalazła się w jego buzi, cofnęłam rękę i sama pochłonęłam przysmak.
H: Ej! To było nie fair.- zrobił smutną minkę, a ja się roześmiałam. Co jakiś czas, karmiliśmy się lodami, mając przy tym nie mały ubaw.
H: Czekaj. Ubrudziłaś się.- powiedział wyciągając do mnie rękę. Zgarnął kciukiem pozostałości lodów z kącika moich ust i nachylając się musnął moje wargi swoimi. Czułam, że się zarumieniłam, więc uśmiechnęłam się delikatnie i wróciłam do jedzenia. W ciągu kilku następnych minut nasze pucharki były już puste. Harry zapłacił, za nasz posiłek i ruszyliśmy w dalszą drogę. W drodze do centrum spotkaliśmy kilka fanek Hazzy, które prosiły o autograf i zdjęcie. Chłopak nie miał serca odmawiać, a ja z wielką przyjemnością cykałam fotki tym dziewczynom. Jedna z nich podeszła do mnie i zaczęła rozmawiać.
D: Hej. Jestem Diana.
J: Michelle, miło mi. Masz ładne imię.- uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie.
D: Długo znasz Harry'ego?
J: Tak. Znałam go jeszcze zanim stał się sławny.
D: Sława go zmieniła?
J: Nie. Stał się tylko trochę bardziej pewny siebie. Ale nadal jest tym samym zwariowanym chłopakiem.
D: Jesteście parą?- kurde. Powinnam się spodziewać takich pytań.
J: T-tak.- powiedziałam spuszczając głowę.
D: Ej... To nie powód do smutku.-pogładziła moje ramię.- Ładnie razem wyglądacie i widać, że jesteście ze sobą szczęśliwi. Jeśli chcesz, to zachowam to dla siebie.- uśmiechnęła się szeroko co trochę podniosło mnie na duchu.
J: Była bym wdzięczna. Dziękuję.- dziewczyna mocno mnie przytuliła i pomachała na odchodne.
H: Fajne dziewczyny.- powiedział łapiąc mnie za rękę.
J: Mhm. Bardzo sympatyczne. Diana, ta z którą rozmawiałam, powiedziała, że ładnie razem wyglądamy i widać, że jesteśmy ze sobą szczęśliwi, więc nam kibicuje.- powiedziałam i oparłam swoją głowę na jego ramieniu.
H: To dobrze. Przyda ci się wsparcie takich jak ona.
J: Wiem, ale to trochę dziwne...- westchnęłam ciężko i podnosząc głowę cmoknęłam chłopaka w policzek.
H: A to za co?
J: Kocham cię żabo.
H: Ja ciebie też, ale za tą żabę to ci się oberwie... Teraz możemy spotkać więcej fanek.- powiedział kiedy weszliśmy do centrum handlowego.
J: Spoko. Damy radę.
Chodziliśmy po sklepach i nawet w przymierzalni fanki robiły sobie zdjęcia z ich idolem. Kilka z nich poprosiło też o zdjęcie ze mną, ale po wcześniejszym telefonie do Paula, musiałam odmówić. Mijały kolejne godziny, a my mieliśmy jeszcze dużo czasu.
J: Usiądziemy? Noga mnie trochę boli.- powiedziałam ze skwaszoną miną przytrzymując się kuzyna.
H: Jasne. Chodź, tam są ławki.- pokazał palcem na fontannę i ruszyliśmy w jej kierunku. Kiedy usiedliśmy zadzwonił mi telefon.
J: To Josh. Odbiorę, ok?- Hazz pokiwał głową i wcisnęłam zieloną słuchawkę.- Hej.
Jo: Hej skarbie. Jak wam idą zakupy?
J: Skąd wiesz, że my... Dobra. Głupie pytanie.
Jo: Louise mi powiedziała. Spokojnie. Nie oglądam tych zdjęć. Za bardzo by bolało.
J: Proszę cię... Nie rozmawiajmy o tym.
Jo: Miałaś wczoraj zadzwonić.- powiedział smutno.
J: O boże... Przepraszam. Totalnie zapomniałam. Ganiałam się z Harrym po ogrodzie i padłam jak tylko się położyłam.
H: Potwierdzam.- powiedział mi do słuchawki i usłyszałam jak Jo się śmieje.- Hej Josh.
Jo: Hej Harry.
J: Może ci go dać, co? Porozmawiacie sobie.- mówiłam chichocząc.
Jo: Nie. Wolę ciebie.
H: Ej.- zrobił obrażoną minę, a ja się zaśmiałam.- O o.- podążyłam za jego spojrzeniem i zobaczyłam Paula.
J: Skarbie. Ja muszę kończyć. Tym razem nie zadzwonię, bo będziemy musieli iść do klubu. Ewentualnie przed tym zadzwonię. Kocham cię. Pa.- rozłączyłam się nie dając mu nawet odpowiedzieć.
J: Kim jest ta kobieta?
H: To żona Paula. Zobacz jacy oni są słodcy.- spojrzałam na małżeństwo i po krótkim kontakcie wzrokowym z mężczyzną wiedziałam co to oznacza.
J: Wiesz. Wydaje mi się, że Paul chce nam pokazać jak mamy się zachowywać. Zobacz tylko. Idą przytuleni, co chwila dają sobie buziaka w policzek. A my? Siedzimy, ja gadam przez telefon.
H: Okej. Zrozumiałem.- chwycił mnie za podbródek i obrócił w swoim kierunku.- Uśmiechnij się. Świat patrzy.- jak powiedział tak zrobiłam, a on czule wpił się w moje usta. Uśmiechał się przez pocałunek, który musiałam odwzajemnić.
J: Dosyć.- wyszeptał wprost w jego usta. Po tym cmoknął mnie jeszcze raz i odsunął się uśmiechając. Spojrzałam kątem oka na Paula, który właśnie obok nas przechodził. Kiwnął prawie niezauważalnie głową i poszedł dalej. Harry pocałował mnie w czoło i wstał z ławki.
H: Idziemy. Nie będziemy tu tak cały dzień siedzieć. Przyjechaliśmy na zakupy. Chodź.- podał mi rękę, którą pochwyciłam i ruszyliśmy w sklepy.
J: A właśnie. Co robili u nas Louis i Zayn?
H: Z Zaynem musiałem porozmawiać, a Lou często do nas wpada bez zapowiedzi, bo nienawidzi sam zostawać w domu.
J: Rozmawiałeś z Zaynem o tym, o czym myślę?- spojrzałam na niego, a on pokiwał twierdząco głową- I?-dodałam na zachętę.
H: Powiedziałem mu co czuję... A on to odwzajemnia.- powiedział i w jego oczach dostrzegłam iskierki szczęścia.
J: Jejku. Tak się cieszę.- miałam ochotę się wydrzeć na całe centrum i z ledwością się powstrzymałam. Ścisnęłam go tylko delikatnie za rękę i wyszczerzyłam się w wielkim uśmiechu.
H: Chodź. Wejdziemy tutaj.- nie lubił rozmawiać o takich sprawach, ale widziałam, że jest wniebowzięty. Weszliśmy do sklepu z naprawdę drogimi rzeczami.
J: Em. Hazz. Może jednak zmienimy lokal?- spytałam spowalniając go odrobinę.
H: Nie skarbie. Kupimy sobie coś na imprezę, żeby wyglądać odlotowo.
J: Jesteś pewien?
H: Tak kochanie. Jestem pewien.- uśmiechnął się do mnie puszczając oczko i ruszyliśmy w kierunku sukienek. Po kilkunastu minutach szukania znaleźliśmy świetną małą czarną. Nie wiem, którą z kolei w mojej szafie, ale takiej jeszcze nie widziałam. Była boska.
H: Sukienka jak sukienka, ale tak ładnie, to chyba w żadnej ze swoich sukienek nie wyglądasz.- powiedział opierając się o ścianę.
J: Nie mam do niej butów i biżuterii.- powiedziałam obracając się przed kuzynem.
H: Kupimy. Dobra. Dla ciebie już mamy kieckę. Teraz pora na mnie.- podeszłam do niego i cmoknęłam go w usta, bo widziałam kobietę ukrywającą aparat między wieszakami. Weszłam z powrotem do przymierzalni i ubrałam swoje ciuchy. Trzymając w ręku nową sukienkę udałam się za Harry w część męską. Wyczaiłam kilka fajnych rzeczy, które kolejno wręczałam chłopakowi. W ostateczności zdecydowaliśmy się na zestaw z białą koszulą. Kiedy wyszliśmy z tego sklepu ruszyliśmy w kierunku alejki z obuwniczymi. Na wystawie jednego z nich zobaczyłam buty, które idealnie pasują do mojej sukienki. Pociągnęłam za sobą chłopaka i już po chwili przymierzałam wymarzone szpilki. Pasowały i były naprawdę wygodne. Kiedy Hazz zapłacił, ruszyliśmy do sklepu z biżuterią. Nabyłam w nim bransoletkę, kolczyki i kołnierzyk. Loczek chciał mi jeszcze kupić pierścionek, ale tego rodzaju biżuterii nie używam zbyt często.
*Harry*
Spojrzałem na zegarek i mocno się zdziwiłem.
J: Chyba możemy już wracać.
Mi: A która jest?
J: Osiemnasta.
Mi: Już? Kurde. No faktycznie możemy wracać. Mam tylko nadzieję, że w domu będzie obiad, bo chyba jestem głodna.
J: Zamawiamy taxi?
Mi: Moje nogi były by wdzięczne.- dziewczyna uśmiechnęła się uroczo, a ja musnąłem jej wargi swoimi. Ruszyliśmy do wyjścia i na nasze szczęście złapaliśmy wolną taryfę. Mężczyzna podwiózł nas do domu i kiedy weszliśmy do domu, w nasze nozdrza uderzył zapach świeżej pizzy. Oboje uśmiechnęliśmy się szeroko i spojrzeliśmy po sobie. Szybkim krokiem ruszyliśmy do mojego pokoju i zostawiliśmy tam wszystkie torby, oraz Michelle zdjęła buty. Zbiegliśmy schodami i wpadliśmy do kuchni. Mama właśnie kroiła pizzę.
J: Mamo. Kocham cię.- powiedziałem patrząc na jedzenie. Mama się tylko zaśmiała i podała nam talerz z przysmakiem i spodki, na które mogliśmy go nałożyć.
Nawet nie wiem kiedy pochłonąłem trzy kawałki. Spojrzałem na pizzę, a później na Michi.
J: Skarbie, który kawałek wpierdalasz w tym momencie?
Mi: Kończę czwarty. I od razu mówię. Ten większy jest mój.- pokazała palcem, a ja tylko wytrzeszczyłem oczy.
M: Czemu wyglądasz jakbyś ducha zobaczył?- spytała moja rodzicielka, wchodząc do salonu.
J: Ona je więcej ode mnie. I szybciej. To potwór.
Mi: Lepiej jedz i nie gadaj, bo ci nic nie zostawię. Częstuj się ciociu. Dla ciebie coś zostawię.
M: Dziękuję skarbie, ale ja już jadłam.- kobieta się do nas uśmiechnęła i potargała mi włosy.
J: Mamo.- powiedziałem przeciągając samogłoski.
M: Przepraszam synek. Przyzwyczajenie.- zaśmiała się i wróciła do kuchni.
Mi: To co? Czeka nas impreza.- powiedziała wycierając twarz serwetką, kiedy już zjedliśmy całą pizzę.
J: Na to wygląda.- uśmiechnąłem się do kuzynki i wstałem od stołu. Zebrałem talerze i odniosłem je do kuchni.- Michi. Chodź już się przebrać. Za godzinę mamy być gotowi.- krzyknąłem i ruszyłem do swojego pokoju.
Mi: Idę.- powiedziała i słyszałem już jej kroki, podążające moim śladem. Weszliśmy do mojej sypialni i naszym oczom ukazali się Zayn, Louise i BooBear.
J: Siedzicie tu od rana?- spytałem lekko się śmiejąc.
Lo: Ja tu mieszkam tymczasowo.- wytknęła język w moją stronę i robiąc to wyglądała jak Michelle.
Lou: A przeszkadza ci to?
J: Skądże znowu.- zaśmiałem się i poczułem jak ktoś na mnie wpadł.
Mi: Kurde. Sorki. Nie zauważyłam cię.- powiedziała opierając się o ścianę, na którą wpadła.
J: Taki mały jestem, że aż niezauważalny?- spytałem i przygarnąłem ją do siebie.
Mi: Nie. Zagapiłam się w telefon. Martin dzwonił. Kilka razy. Anna tak samo. Pewnie zobaczyli zdjęcia. Muszę zadzwonić do Josha. Ty idź się umyj, ja wejdę po tobie.- powiedziała i wyszła na korytarz. Współczułem jej z całego serca. Już sobie wyobrażam jakie piekło ją spotka, kiedy wróci do domu. Podszedłem do szafki i wyciągnąłem z niej czyste bokserki. Wszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Wróciłem do pokoju w samej bieliźnie i wszyscy na mnie spojrzeli. Louise się speszyła i na jej policzki wkradł się rumieniec. Zayn uroczo się uśmiechnął patrząc mi prosto w oczy, co odwzajemniłem. Louis z kolei spojrzał na mnie z wyrzutem.
J: Co?- spytałem go nie wiedząc o co chodzi.
Lou: Niedługo będziesz miał lepszy tyłek ode mnie. To nie jest fajne.
Mi: Spokojnie Lou. Do twojego tyłka to mu jeszcze daleko.- puściła do niego oczko wchodząc do pokoju.
J: Ej!
Mi: No co? Prawdę mówię.- podeszłą do swojej torby, wyciągnęła z niej czarną bieliznę i poszła do łazienki.
Lo: Dobra Hazz. Siadaj. Muszę ogarnąć twój pyszczek. Mam nadzieję, że w tych torbach są jakieś ciuchy na imprezę, które wybierałeś z Michi.
J: Oczywiście.- uśmiechnąłem się do niej i posłusznie zająłem miejsce przy oknie. Ta dziewczyna ma do tego talent. Jest tak delikatna w tym co robi, że mogę się pokusić o stwierdzenie, że sprawia mi to przyjemność.
Lo: Harry, proszę, nie patrz się tak na mnie, bo się skupić nie mogę.
J: Sorki, ale w twoich oczach widzę co robisz.
Lo: Proszę. Tu masz lusterko. Skończone.- powiedziała ostatni raz pociągając pędzlem po mojej twarzy. Uśmiechnąłem się do niej, co odwzajemniła i przejrzałem się w lustrze.
J: Kurde. Nie wyglądam jakbym był umalowany, a twarz jest trzy razy świeższa.
Z: No widzisz. Fajnie być od czasu do czasu pięknym.- zaśmiał się, a ja spiorunowałem go spojrzeniem, co jeszcze bardziej go rozśmieszyło. Pokręciłem głową ze zrezygnowaniem i sam zacząłem się śmiać.
Mi: Co robisz pierwsze? Makijaż czy włosy?- spytała wchodząc do pokoju w samej bieliźnie. Widać, że trochę się krępowała stać tak przy chłopakach, więc podszedłem do niej i przytuliłem ją od tyłu.
Spojrzałem na Louisa i widać było w jego oczach pożądanie.
J: Loueh, to twoja przyjaciółka, ogarnij się.
Lou: Stary, nie chciał byś mieć takiej przyjaciółki?- spytał wskazując ręką na moją kuzynkę, która momentalnie zrobiła się cała czerwona.
J: Stary. Ja mam taką dziewczynę.- powiedziałem i pocałowałem ją w policzek. Rozluźniła się nieco i odwdzięczyła tym samym.
Lo: Jaką masz sukienkę?
Mi: Czarną. Ze złotymi ćwiekami.
Lo: Okej. Siadaj, najpierw cię umaluję.- dziewczyna wysunęła się z moich objęć i usiadła na krześle. Po kilkunastu minutach jej makijaż był gotowy. Ja w tym czasie zdążyłem się ubrać. Po dwudziestu minutach fryzura Michi też była już zrobiona. Louise zostawiła jej rozpuszczone włosy i trochę mocniej podkręciła same końcówki. Efekt końcowy był naprawdę świetny i zabierał dech w piersiach. Muszę przyznać, że teraz to nawet mnie pociągała. Gdybym miał żyć w trójkącie, a Michi nie byłaby moją kuzynką, na pewno by się w nim znalazła razem z Zaynem. Jestem biseksualny, ale mało kto wie, że tak jest.
*Michelle*
Kiedy Louise skończyła swoją robotę podeszłam do toreb z zakupów i wyciągnęłam z nich moje rzeczy. Oderwałam metkę od sukienki i ją na siebie założyłam. Suwaka na razie nie zapinałam, bo bałam się, że go popruję schylając się po buty. Kiedy miałam je już na stopach założyłam na siebie biżuterię i odwróciłam się do reszty. Wszyscy z wyjątkiem Louise się na mnie gapili.
J: Harry. Mógłbyś mi zapiąć suwak?
H: Jasne.- powiedział i od razu to zrobił.
J: Dzięki.- spojrzałam na chłopców, którzy dalej się na mnie gapili.- Co się tag gapicie?
Z: Ładnie wyglądasz.- uśmiechnął się słodko pokazując rząd swoich śnieżnobiałych zębów.
J: Dzięki.- uśmiechnęłam się nieśmiało czując, że się rumienię.- Ale Louisowi to oczy zaraz z orbit wylecą.
Lou: J-ja. Chyba wyjdę, bo jak na ciebie patrzę to mnie chcica bierze.- teraz na bank byłam cała czerwona.
J: Ja wyjdę.- powiedziałam i szybkim tempem opuściłam pokój.
Lo: Miłej zabawy!- usłyszałam moją przyjaciółkę i z uśmiechem zeszłam po schodach. Zaraz dołączył do mnie Harry i weszliśmy do salonu.
P: Wow.- powiedział patrząc na nas.- Yyy, sorki. Ładnie wyglądacie.
J: Dzięki.- powiedziałam delikatnie się uśmiechając.
P: Zayn i Lou dalej u was?
H: Taaa.- powiedział głęboko wzdychając.
P: Spokojnie. Dzisiaj Liam robi imprezę, więc zaraz się będą zmywać.
H: Spoko. Jedziemy dzisiaj sami czy z ochroną?
P: Arthur dzisiaj nie może, ale James będzie. Znasz kolesia.
H: Tak. Fajny chłopak. Do którego klubu jedziemy?
P: Tam gdzie zwykle. Paparazzi zawsze tam siedzą i czekają na jakieś gwiazdki.
H: No tak. Mamy jechać taxi?
P: Tak. Już na was czeka. Miłej zabawy.
H: Nie bierzesz torebki?- spytał mnie zanim wyszliśmy z domu.
J: Nie. Boje się, że bym ją zgubiła.
H: No okej. Pa mamo! Wrócimy późno!- krzyknął w kierunku kuchni.
J: Pa ciociu!
C: Papa dzieciaki! Miłej zabawy!- po tych słowach wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do taryfy, która zawiozła nas do klubu. Kiedy do niego weszliśmy w moje nozdrza uderzył zapach papierosów i alkoholu.
H: Chcesz się napić?- powiedział mi wprost do ucha. Pokiwałam głową i ruszyliśmy do baru. Hazz zamówił nam po piwie i już zdążyliśmy wyczaić kilku fotoreporterów. Po trzecim piwie ruszyliśmy na parkiet. Z początku to były niewinne wariacje. Wygłupialiśmy się poruszając się w rytmie muzyki.
H: Nie wyglądamy jak para.- powiedział mi do ucha, a ja w odpowiedzi wpiłam się w jego usta. Całowaliśmy się tak już z dobrą minutę, kiedy zabrakło mi powietrza. Odsunęłam się od chłopaka i jeszcze raz musnęłam jego wargi.
J: Pić mi się chce.- powiedziałam, próbując przekrzyczeć muzykę. Chłopak objął mnie w talii i poprowadził do baru. Tam zamówił dwa mocne drinki, które jak tylko dostaliśmy wypiliśmy za jednym razem.
H: Chcesz jeszcze?- pokiwałam głową i Hazz zamówił to samo. Tym razem piliśmy trochę wolniej. Poszliśmy na parkiet i znowu zaczęliśmy szaleć. W pewnym momencie Harry delikatnie się ode mnie odsunął i sięgnął do kieszeni swoich spodni. Wyjął telefon i z uwagą zaczął coś czytać.
J: Kto to?- krzyknęłam.
H: Mama. Powiedziała, że jedzie z Gemmą i Louise do Londynu. Muszą coś załatwić. Pewnie pojechali po rzeczy Lou.- pokiwałam głową i kiedy chłopak schował telefon zbliżyłam się do niego. Zarzuciłam mu ręce na szyje i starałam się wyglądać jak najbardziej uwodzicielsko. Cały czas widziałam osoby, które robiły nam zdjęcia, udając, że ich nie zauważyliśmy.
DJ: A teraz coś dla zakochanych par. Zwolnijmy tempo specjalnie dla nich.- myślałam, że puści jakiś remiks, jednak chłopak puścił oryginał piosenki. Już po pierwszych dźwiękach wiedziałam co to. Kiss me- Ed'a Sheeran'a. Harry złapał mnie za dłonie, które chwilę temu zabrałam z jego karku i zarzucił je sobie z powrotem. Rękoma złapał mnie za biodra i oboje lekko się kołysaliśmy w rytm piosenki mojego ulubionego muzyka. Przymknęłam delikatnie powieki odchylając głowę do tyłu, a Harry to wykorzystał i złożył kilka delikatnych pocałunków na mojej szyi. Czułam jak szumi mi w głowie od nadmiaru alkoholu, który działał na mnie coraz mocniej. Śpiewałam cicho słowa piosenki i Harry widocznie pomyślał, że to do niego. Stężenie alkoholu w jego krwi było takie samo jak u mnie, ale on ma chyba słabszą głowę. Najpierw delikatnie musnął moje wargi, a potem wpił się w nie ze zdwojoną siłą. Normalnie by mi to przeszkadzało, ale procenty sprawiły, że zamiast go ogarniać, odwzajemniałam każdy pocałunek. Co gorsza. Miałam ochotę na więcej i więcej. Całowaliśmy się, przez cały czas się kołysząc. Dopiero kiedy DJ zmienił piosenkę odsunęliśmy się od siebie.
J: Wracajmy do domu. Jestem zmęczona.
H: Oczywiście skarbie.- ruszyliśmy do wyjścia i teraz się zorientowałam, kto cały czas nas pilnował. Widziałam go już kiedyś, ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie. Był młody, wysoki i bardzo przystojny. Wtapiał się dzięki temu w tłum. Pewnie nie jedna dziewczyna go dzisiaj zaczepiała, a on biedny musiał odmówić, bo był w pracy. Kiedy na mnie spojrzał, uśmiechnęłam się do niego szeroko, a on to odwzajemnił. Harry w pewnym momencie pociągnął mnie za sobą trochę mocniej i w końcu wydostaliśmy się z klubu. Muzyka nadal dudniła mi w uszach. Zaraz za nami wyszedł James.
James: Jedziecie do domu?
H: Tak. Księżniczka się zmęczyła.- powiedział obejmując mnie w talii.
James: Poczekam z wami na taryfę.- pokiwaliśmy głowami i uśmiechnęłam się do James'a.
J: Ja cię skądś znam.
James: Byłem na koncercie Ed'a.- uśmiechnął się, a mnie z kolei uśmiech znikł z twarzy.- Dobrze, że nic ci się nie stało.- pokiwałam głową i uśmiech powrócił na moją twarz.
J: Siedziałeś wtedy obok Anny. Dobrze kojarzę?
James: Tak. Co u niej słychać?
J: W sumie to nie wiem. Nie gadam z nią od trzech dni.- wzruszyłam obojętnie ramionami i poczułam jak Harry błądzi ręką po mojej tali. Podobało mi się to. Zakręciło mi się trochę w głowie, ale Hazz mnie przytrzymał.
J: Przystojny jesteś.- palnęłam patrząc na naszego ochroniarza.
James: Dzięki.- zaśmiał się krótko.- Ale twojej urodzie nie dorównam.
J: Pieprzyć moją urodę. Jak będziesz miał dwudniowy zarost, to będą się o ciebie bić.
James: Bez przesady.- znowu się zaśmiał.- O taxi jest. Miłej nocy.- przytulił mnie, uścisnął dłoń z Harrym i wsiedliśmy do samochodu. Harry podał adres kierowcy i ruszyliśmy. Facet nas ostrzegł, że będzie wolno jechał, bo samochód mu dzisiaj nawala i jest już zmęczony. Poprosiliśmy go tylko, żeby podkręcił muzykę i zajęliśmy się sobą. Na początku siedzieliśmy tylko przytuleni do siebie, ale Harry w pewnym momencie zaczął jeździć ręką po mojej nodze. Z każdą chwilą sprawiało mi to coraz więcej przyjemności. Odwróciłam twarz w jego stronę i dwoma palcami pociągnęłam go za podbródek, obracając jego twarz do mojej. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Spojrzałam mu głęboko w oczy i delikatnie go pocałowałam. Kiedy chciałam się odsunąć, chłopak się nade mną nachylił i kontynuował pocałunek. Nie wiem jak długo to trwało. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, zauważyłam, że jesteśmy już na naszej ulicy. Harry ścisnął mnie lekko za udo i uśmiechnął się figlarnie. Kiedy facet się zatrzymał, Harry zapłacił mu za przejazd i wysiedliśmy z samochodu. Ruszyliśmy w kierunku furtki, która była otwarta. Loczek szybko otworzył drzwi wejściowe i ruszyliśmy w kierunku jego pokoju. Kiedy już tam byliśmy stanęłam przed łóżkiem i odgarnęłam włosy na prawy bok. Chwilę po tym poczułam ciepłe pocałunki na lewym ramieniu. Chłopak całował mnie delikatnie i czule, a jednak z zażyłością. Jego ręce z moich bioder przeniosły się do suwaka sukienki. Kiedy ją odpiął zsunął ją lekko aż w końcu sama spadła. Uwolniłam z niej moje kostki robiąc krok w przód. Odwróciłam się do kuzyna i w tym samym momencie nasze usta się ze sobą spotkały. Jego usta były takie miękkie i słodkie, że nie miałam ochoty przestawać. Zaczęłam rozpinać jego koszulę, a on zajął się swoimi spodniami. Kiedy był już w samych bokserkach odsunęłam się od niego delikatnie i ruszyłam w kierunku balkonu. Miałam ochotę się przewietrzyć. Nie obchodziło mnie to, że jestem w samej bieliźnie. Wyszłam na powietrze i słyszałam jak Harry idzie za mną. Nagle zachciało mi się pływać, więc przeszłam przez barierkę i skoczyłam. Nawet się nie obejrzałam, a obok mnie był już mój kuzyn. Lubiłam pływać z otwartymi oczami. On najwyraźniej też. Podpłynął do mnie wypchnął mnie na powierzchnię. Spojrzał mi w oczy i chciał mnie pocałować. Ja jedynie nabrałam powietrza i z powrotem się zanurzyłam. Kiedy otworzyłam oczy, Harry złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Już po chwili znowu się całowaliśmy. Po jakiejś minucie brakło nam powietrza, więc się wynurzyliśmy. Harry podpłynął do brzegu i przyciągnął mnie do siebie. Ta kąpiel wcale mnie nie otrzeźwiła. Oplotłam go nogami wokół pasa, a on bezproblemowo wspiął się po drabince, cały czas patrząc mi w oczy.
H: Jesteś taka seksowna, kiedy jesteś mokra. I jeszcze to spojrzenie. To jest podniecające.
J: Oh, zamknij się.- powiedziałam i zamknęłam mu usta pocałunkiem. Chłopak cały czas mnie podtrzymywał i jedną ręką otworzył drzwi od tarasu. Wszedł do mieszkania i cały czas mnie całował. Tylko kiedy musiał patrzeć na stopnie wchodząc po schodach, oderwał ode mnie swoje wargi. Jednak kiedy tylko przekroczył próg swojej sypialni powrócił do przerwanej czynności. Odwrócił się przodem do drzwi i moim ciałem je przymknął. Kiedy zrobił jeszcze jeden krok w przód mocno mnie do nich przycisnął jednocześnie je zamykając. Jego ręce błądziły teraz po moich udach i tali, natrafiając po drodze na pośladki, które od czasu do czasu ściskał. To mnie podniecało i po kilku minutach byłam już nieźle napalona. Co jakiś czas wbijałam paznokcie w jego plecy i ciągnęłam jego loki. W pewnym momencie Hazz mnie dźwignął i przenieśliśmy się na łóżko. Leżałam pod nim, cały czas oplatając go nogami. Podsunął mnie wyżej i oparł ręce nad moją głową. Kiedy brakło nam powietrza, odsunął się ode mnie i zaczął całować moją szyję. Po chwili jego usta czułam na obojczykach i ramionach. Schodził coraz niżej. Całował mój mostek, aż zszedł do pępka i powoli zaczął wracać. Pociągnęłam go za włosy i złączyłam nasze usta w ponownym pocałunku. Chłopak przesuwał się w górę i w dół robiąc to w rytmie, w jakim się całowaliśmy. W pewnym momencie przejęłam inicjatywę i zamieniliśmy się miejscami. Teraz to ja byłam na górze i zaczęłam całować linię jego szczęki. Kiedy doszłam do jego ucha lekko je przygryzłam na co usłyszałam ciche jęknięcie. Powoli schodziłam coraz niżej, aż doszłam do linii jago bokserek, po której przejechałam językiem. Tym razem to Harry wplótł palce w moje włosy i pociągnął mnie do góry. Złączył nasze usta w gorącym pocałunku i ścisnął moje pośladki. Błądziłam dłońmi po jego umięśnionej klatce piersiowej i zostawiałam gdzieniegdzie lekkie zadrapania. Chłopak zwinnym ruchem przekręcił nas do poprzedniej pozycji i znowu to on dominował. Kiedy wpił się w moje usta z wielką siłą zaparło mi dech w piersiach. Po chwili chłopak rozwarł delikatnie moje wargi i wtargnął swoim językiem do mojej buzi. Teraz zaczęła się walka o dominację, którą znowu wygrał on. Odsuwając się ode mnie delikatnie przygryzł moją dolną wargę i pociągnął ją w swoim kierunku. Ponownie oplotłam go nogami na wysokości jego bioder i pod wpływem impulsu mocno go do siebie przycisnęłam ciągnąc jednocześnie za loki. Chłopak podparł się na ramionach i dłonie wsunął pod moje plecy. Szybko uporał się z zapięciem mojego stanika, który po chwili znalazł się na podłodze. Pieścił moje piersi, delikatnie je ściskając co sprawiało mi nie małą przyjemność. Zaczął zjeżdżać z pocałunkami na mój dekolt, ale podsunęłam go z powrotem do mojej twarzy. Chłopak czule musnął moje wargi i przeniósł pocałunki na moją szyję. Delikatnie muskał moją skórę, co moment ją przygryzając i zasysając. Raz zassał naprawdę mocno i aż mnie to zabolało. Z całą pewnością będę miała jutro malinkę. Nie wiem jak to się stało ale ścisnęłam chłopaka za tyłek, co mu się najwyraźniej spodobało, bo uśmiechnął się przez pocałunek. Naparł na mnie całym ciałem i poczułam na swoim kroczu twardniejącą wypukłość. I w tym właśnie momencie dotarło do mnie, że robimy źle. BARDZO ŹLE!!
J: H-harry...- powiedziałam cicho starając się go odepchnąć. Nie miałam w sobie wystarczająco siły. Alkohol pozbawił mnie wszelkich zdolności obrony. Hazz znów wpił się w moje usta i nie mogłam się powstrzymać od oddania pocałunku.
J: Harry. Proszę. Przestań.- mówiłam między pocałunkami, ale to jakby do niego nie docierało. Jego ręka znalazła się na wewnętrznej części mojego uda i jechała to w dół, to w górę podjeżdżając coraz wyżej. Zaczęłam się wiercić, ale on to źle zinterpretował. Strzeliłam gumką jego bokserek, ale na to też nie zareagował.
J: Hazz. Przestań.- powiedziałam bardziej stanowczo odsuwając go od siebie. To nadal nic nie dawało. Chciało mi się płakać. Harry zaczął zsuwać mi majtki, ale złapałam go za rękę i ją odsunęłam. Totalnie mnie zignorował. No, może nie zignorował, bo złapał obie moje dłonie i splótł je nad moją głową. Myślałam, że je puści, ale się pomyliłam. Trzymał je i to mocno. Drugą ręką zdejmował moją bieliznę i nie przeszkadzał mu mój szloch, którego nie byłam w stanie powstrzymać.
J: Harry. Proszę. Przestań. Harry.- to nic nie dawało. W momencie, w którym moje majtki były na wysokości moich kolan, przypomniało mi się, jak wołał na niego mój ojciec.
J: Edward!- powiedziałam naprawdę głośno i chłopak uniósł swoją głowę. Nasze spojrzenia się spotkały, a ja nie byłam w stanie mu spojrzeć w oczy. Harry usiadł zdezorientowany, a ja szybko naciągnęłam na siebie majtki i wybiegłam z pokoju. Zatrzasnęłam się w pokoju Gemmy. Zamknęłam drzwi na klucz i oparłam się o nie.
H: Michi... Przepraszam... J-ja... Ja nie wiem, co się ze mną stało...- słuchając go otarłam łzy spływające po moich policzkach. - Michelle... Przepraszam... Porozmawiaj ze mną... Proszę...
To niesamowite, jak szybko człowiek potrafi wytrzeźwieć, pomimo dużej ilości alkoholu nadal krążącej w jego krwi. Wstałam po cichu i podeszłam do szafy Gemmy. Wyciągnęłam z niej jakąś koszulkę i szybko ją na siebie założyłam.
H: Michelle... Proszę...- słyszałam, że płacze. Wpuściła bym go, ale nie miałabym nawet odwagi spojrzeć mu w oczy. Było ciemno jak w dupie, ale to mi nie pomagało. Położyłam się na łóżku i zapaliłam jedną z lampek nocnych.
*Harry*
J: Michelle... Błagam cię... Powiedz chociaż jedno słowo...- powiedziałem drżącym głosem. Popłakałem się, uświadamiając sobie, co byśmy przed chwilą robili. A raczej, co ja bym przed chwilą zrobił. Było mi cholernie wstyd. Wiem, że to, że oboje jesteśmy pod wpływem alkoholu nie jest wytłumaczeniem. Nie wiem co się ze mną dzieje. To jak się całowaliśmy... To było takie przyjemne... Ale ja kocham Zayna. A on kocha mnie. Przecież rano sobie to wyznaliśmy... Ale do jasnej cholery. Nawet to, że jestem biseksualny mnie nie usprawiedliwia. To jest moja kuzynka, a ja chciałem się z nią pieprzyć!- uderzyłem pięścią w ścianą i osunąłem się po niej. Podkurczyłem nogi i schowałem twarz w dłoniach. Jak ja jej teraz spojrzę w oczy? Boże święty... Czemu nie zareagowałem wcześniej? Czemu nie zauważyłem, że płacze?- mój szloch był teraz na tyle głośny, że Michelle na pewno go słyszała. Położyłem się na podłodze i cały czas płakałem. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.. Obudził mnie dźwięk zamykanych drzwi i uświadomiłem sobie, że leżę na poduszce i jestem przykryty kocem. Usiadłem przecierając oczy. Było strasznie ciemno. Pewnie jest jakaś trzecia albo czwarta w nocy. Przypomniałem sobie co się stało kilka godzin temu i łzy same napłynęły do moich oczu. Wstałem i delikatnie nacisnąłem klamkę do pokoju mojej siostry. Zdziwiłem się trochę, gdy drzwi ustąpiły bez najmniejszych przeszkód.
*Michelle*
Wiedziałam, że jeśli się obudzi będzie chciał wejść. Kiedy drzwi się otworzyły odwróciłam się w ich stronę. (klik) Nie podszedł bliżej. Po prostu stał. W świetle księżyca widziałam jak łzy spływają mu po policzkach. Zamiast mówić, zaczął śpiewać.
Now you were standing there right in front of me
I hold on, it's getting harder to breath
All of a sudden these lights are blinding me
I never noticed how bright they would be
I saw in the corner there is a photograph
No doubt in my mind it's a picture of you
It lies there alone on its bed of broken glass
This bed was never made for two
I'll keep my eyes wide open
I'll keep my arms wide open
Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone
I promise one day that I'll bring you back a star
I caught one and it burned a hole in my hand oh
Seems like these days I watch you from afar
Just trying to make you understand
I'll keep my eyes wide open yeah
Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone
Don't let me
Don't let me go
Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone
Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of sleeping alone.
H: Przepraszam...- powiedział przez łzy.
J: Nie przepraszaj. Ja też nie jestem bez winy. Nie rozmawiajmy już o tym... Piękna piosenka...- dodałam po krótkiej ciszy.
H: Napisałem ją już jakiś czas temu... Chciałem ci ją zaśpiewać na urodziny... To miał być prezent...
J: Ej... Zaśpiewasz ją na moich urodzinach... Ale teraz idź już spać... Będziesz zmęczony...- wstałam z jego kolan i usiadłam na łóżku. Harry zamiast się podnieć, klęknął na przeciwko mnie.
H: Możemy spać razem?- spytał przytulając się do mojego brzucha.
J: Nie wiem, czy to dobry pomysł...
H: Proszę... Obiecuję, że nie zrobię nic głupiego...- spojrzał mi w oczy i w jego tęczówkach dostrzegłam ból i strach. Pokiwałam twierdząco głową i pogłaskałam go po włosach. Pomogłam mu wstać i przeszliśmy do jego sypialni. Szybko położyłam się na łóżku i przykryłam się kołdrą. Mało co widziałam, więc stwierdzić, że Harry też już leży mogłam tylko po ugięciu się materaca.
H: Michi...- mruknęłam pytająco.- Mogę cię przytulić?
Zastanawiałam się chwilę, ale w końcu się do niego obróciłam i wtuliłam się w jego tors. Był ciepły. Spojrzałam na jego twarz, ale mało co dostrzegłam. Ostrożnie i niepewnie podsunęłam dłoń do jego policzka i przejechałam po nim palcami. Poczułam jego dłoń, która przycisnęła moją rękę do jego twarzy. Teraz poczułam jak opuchnięte ma policzki.
J: Kocham cię Harreh.- powiedziałam i ucałowałam jego policzek.
H: Ja ciebie też Mich.- szepnął i puścił moją dłoń, której jednak nie zabrałam. Po kilku minutach zasnął, jednak mnie nadal dręczyły wyrzutu sumienia.
____________________________________________________
Hej : ) Co wy na taki rozwój akcji? Długo pisałam ten rozdział, ale muszę powiedzieć, że jestem z niego nawet zadowolona. Miło by było przeczytać więcej niż jeden komentarz pod każdym postem, bo to motywuje.
Chciałabym wiedzieć, chociaż ile osób to czyta. W związku z tym, proszę każdego z Was, o pozostawienie nawet jednej głupiej kropki w komentarzu pod tym rozdziałem.
Pozdrawiam
Ola : )
J: Kocham cię Harreh.- powiedziałam i ucałowałam jego policzek.
H: Ja ciebie też Mich.- szepnął i puścił moją dłoń, której jednak nie zabrałam. Po kilku minutach zasnął, jednak mnie nadal dręczyły wyrzutu sumienia.
____________________________________________________
Hej : ) Co wy na taki rozwój akcji? Długo pisałam ten rozdział, ale muszę powiedzieć, że jestem z niego nawet zadowolona. Miło by było przeczytać więcej niż jeden komentarz pod każdym postem, bo to motywuje.
Chciałabym wiedzieć, chociaż ile osób to czyta. W związku z tym, proszę każdego z Was, o pozostawienie nawet jednej głupiej kropki w komentarzu pod tym rozdziałem.
Pozdrawiam
Ola : )
Niesamowity rozdział czekam na kolejną część!! :*
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział!!
OdpowiedzUsuńWielbię ten rozdział . : DDD
OdpowiedzUsuńAle tak sobie czytam te rozdziały i czytam i czegoś mi brakuje, a raczej kogoś ... Nialla ! A nie pamiętam żeby gdzieś wyjeżdżał czy coś .
pozdrawiam , Weronika : *
Masz przepiękny talent do pisania *.* Bardzo Ci zazdroszczę sama pisze te opowiadania z członkami 1D, ale moje napisanych ,np.30 stron nie równa się z napisanym przez Ciebie l zdaniem ; ) Cudne! Tylko trochę się spieszyłam z czytaniem tego, bo musiałam coś załatwić i nie wiem czy dobrze zrozumiałam?
OdpowiedzUsuńHarry to kuzyn i chłopak Mich, Josh to chłopak Mich i Zayn to też chłopak Mich?
Zayn i Harry są parą. W sumie to dopiero próbują ze sobą być. Hazz jest kuzynem Mich i Martina i ueawanym chłnpakiem Michelle. Josh jest jej prawdziwym chłopakiem.
UsuńDziękuję za miłe słowa :)
Pozdrawiam
Ola :)